Granica gestów

ks. Artur Stopka

publikacja 03.08.2008 10:40

Rodzi się pytanie, czy taka dysproporcja ma sens i uzasadnienie.

Katolicki biskup biegł w Chinach z pochodnią olimpijską. Tą samą, której rajd przez ziemski glob starali się przerwać w Europie i na innych kontynentach obrońcy praw człowieka. Uczestnictwo biskupa w wydarzeniu, które rządzący Chinami traktują przede wszystkim w kategoriach propagandowych, to kolejny gest dobrej woli ze strony Kościoła wobec chińskich władz. Kilka dni temu z Watykanu można było usłyszeć, że zgoda Pekinu na obcojęzyczne msze podczas igrzysk to „pozytywny sygnał”. Nie doczekaliśmy się natomiast oficjalnej wypowiedzi Stolicy Apostolskiej na temat losu dwóch księży tzw. Kościoła „podziemnego”, od maja przetrzymywanych w chińskim areszcie. Tendencja do wykonywania wobec Chin gestów dobrej woli, widoczna w Kościele katolickim od dłuższego czasu, w ostatnich kilku latach wyraźnie się nasiliła. Dla zewnętrznego obserwatora nie spotyka się ona z równie intensywną odpowiedzią ze strony chińskich władz. Rodzi się więc pytanie, czy taka dysproporcja ma sens i uzasadnienie. Czy Kościół, który ostro krytykuje władze państw demokratycznych za wprowadzanie rozwiązań prawnych promujących zabijanie dzieci nienarodzonych, powinien czynić jakiekolwiek gesty pod adresem rządzących Chinami, którzy aborcję uznają za jedną z podstawowych metod regulacji urodzin w ich kraju? Czy w imię zabiegów o poprawę losu swych wyznawców i uzyskanie możliwości lepszego funkcjonowania w jakimś kraju Kościół powinien rezygnować z piętnowania zła czynionego przez jego władze? Nie są to pytania nowe. Kościół w swych dziejach stawał przed nimi wielokrotnie. Także w Polsce trzeba było dokonywać niegdyś takich rozstrzygnięć. Ustępstwa, jakie poczynił w pewnym momencie na rzecz komunistów np. Prymas Wyszyński, dla wielu ludzi Kościoła były całkowicie niezrozumiałe i gorszące. Po latach możemy oceniać, czy warto je było czynić czy nie. I pewnie nie wszyscy dojdą do takich samych wniosków. Z pewnością istnieje zawsze granica, za którą nie ma miejsca na żadne gesty dobrej woli. Jednak z perspektywy Polski nie jest łatwo ocenić, kiedy Kościół katolicki w Chinach powinien powiedzieć „Non possumus”. Pozostaje mieć nadzieję, że tak jak kiedyś twórcy „polityki wschodniej” Watykanu mieli rację, tak mają ją twórcy „polityki chińskiej”.