W telewizyjnym kręgu wiary

Łukasz Ligorowski/Wrocławski Gość Niedzielny

publikacja 29.10.2005 17:07

Chrześcijański program informacyjny„W kręgu wiary"trwa zaledwie trzydzieści minut. Kiedy się go ogląda, wydaje się jeszcze krótszy. Jednak realizacja zabiera znacznie więcej czasu.

Zbieranie i filmowanie materiału jest czasochłonne. Najważniejsze jest znalezienie dobrego tematu. Wyszukanie ciekawych wydarzeń. Później trzeba je nagrać. Zwykle w teren wyjeżdża ekipa składająca się z trzech osób: operatorów kamery i dźwięku oraz dziennikarza. Nagrywają wybrane wydarzenia, a po zakończeniu pracy w terenie i powrocie do studia wszystko, co nakręcą, ogląda twórca programu. To on decyduje, co jest wystarczająco interesujące, by weszło do audycji, a co nie. Kolejne prace nad nią odbywają się w budynku Telewizji Polskiej Wrocław.

Przy Karkonoskiej

Wszystkiemu przyglądałem się z bliska. Do gmachu telewizji jechałem z wyobrażeniem, że wszędzie będą stały kamery i ogromne statywy lamp rozświetlających całe pomieszczenia blaskiem reflektorów, a reżyser będzie biegał zdenerwowany, krzycząc na wszystkich wokoło. Jakież było moje zaskoczenie, gdy zobaczyłem zupełnie inną scenerię. Ale zacznijmy od początku... Przyjechałem trochę przed umówionym czasem. Do budynku telewizji dostać się wcale nie jest łatwo. Ochrona pracuje tam bez zarzutów. Musiałem odsiedzieć kilka minut w poczekalni przed wejściem. Kiedy przyszedł po mnie red. Andrzej Pasierski – główny twórca programu – dostałem plakietkę gościa i dopiero wtedy mogłem swobodnie poruszać się po budynku. Windą dotarliśmy na drugie piętro. – To jest nasz pokój. Tutaj powstaje część programu – zaprezentował pomieszczenie gospodarz. Zamiast kamer, świateł, mikrofonów i przestronnej hali zobaczyłem mały pokój z oknem na al. Karkonoską. Większość jego powierzchni zajmowało kilka krzeseł i dwa złączone ze sobą biurka. Na nich stał starej generacji komputer z drukarką, telefon i radio „Śnieżka”. Po krótkiej chwili przyszła Agata. Do jej zadań należy między innymi zbieranie materiału. Dodatkowo w środy przygotowuje wspólnie z Andrzejem teksty do wcześniej nagrywanych filmów informacyjnych. Szef programu dokonuje korekt. Jest to żmudna i powolna praca. Każdy błąd lub zdanie, które niezbyt pasuje do całego tekstu, musi być poprawione na komputerze. Po zakończeniu tej obróbki teksty są drukowane i sprawdzane ponownie. W trakcie pracy przychodzi red. Marcin Bradke, współtwórca programu i lektor. Rzuca okiem na pracę Agaty i wszyscy udajemy się do kolejnego pomieszczenia, gdzie z zebranych nagrań będzie powstawał materiał nadający się do emisji.

Łączenie obrazu z dźwiękiem

W nowym pokoju czeka już na nas montażysta. – Teraz będzie znacznie ciekawiej – pociesza mnie Andrzej Pasierski. Wszyscy są wyluzowani i często żartują. Widać, że dobrze im się razem pracuje i lubią to, co robią. Pomieszczenie, do którego przyszliśmy, rzeczywiście jest ciekawsze. Kilka telewizorów, odtwarzacze wideo, konsole do ustawiania dźwięku. Po chwili, gdy zachwyt mija, rozglądam się po pokoju i widzę, że brakuje Marcina. – Jestem już gotowy. Możemy zaczynać – słyszymy z głośnika słowa wypowiadane przez lektora. Nie ma go z nami, bo studio nagrań jest obok. Zaczyna się rejestrowanie dźwięku. Wszyscy wsłuchujemy się w tekst napisany wcześniej przez Agatę. Nie tak łatwo jest przeczytać całość bezbłędnie. Do tego dochodzi odpowiednia intonacja. Jednak dla doświadczonego lektora nie jest to problem, a Marcin nie pracuje od dziś. Od razu można wyczuć, że jest profesjonalistą, a na dodatek potrafi się przy tym dobrze bawić. Gdy zdarza mu się pomylić, dodaje od siebie zabawne komentarze. Po takiej wpadce automatycznie wraca do wcześniejszego akapitu. Jest wesoło. Może sobie na to pozwolić, bo wie, że wszystko zostanie odpowiednio zmontowane. Błędy będą wycięte, reszta fachowo połączona. Po nagraniu komentarzy przychodzi czas na podłożenie głosu pod obraz. Wszyscy oglądamy filmy nagrane w ciągu tygodnia. Andrzej Pasierski decyduje, które fragmenty znajdą się w programie. Zadaniem montażysty jest dobre zgranie wszystkiego i stworzenie zgrabnej całości. Tak mija mój pierwszy dzień w budynku Telewizji Polskiej Wrocław. Mam za sobą jeden etap uczestnictwa w pracy przy tworzeniu nowego odcinka „W kręgu wiary”.

Montaż w studiu

Kolejnego dnia grupa realizująca audycję poświęconą Kościołowi zaczyna pracę o godzinie trzynastej. Tym razem potwierdzają się moje wcześniejsze wyobrażenia o powstawaniu programu telewizyjnego, który rodzi się w światłach rampy i całym tym znanym z filmów zamieszaniu. Przy Karkonoskiej też trafiam na mnóstwo świateł, odpowiednie tło, duże kamery, kable na podłodze. Na szczęście (wbrew filmowym standardom) reżyser okazał się spokojnym, opanowanym i bardzo miłym człowiekiem. Początek pracy w studiu jest żmudny. Przez około 40 minut trwa ustawianie świateł. Odgrywają one ważną rolę, dlatego muszą być bardzo dokładnie przygotowane, zaprogramowane i nakierowane. Większość z nich podwieszona jest na specjalnej platformie zainstalowanej tuż pod sufitem. Część świeci z dołu, z podłogi. Realizator kamer ustawia sprzęt. Kable muszą być dokładnie ułożone, żeby później, w trakcie jeżdżenia kamerą w studiu, nie było problemów.

W odróżnieniu od wczorajszych działań, dzisiaj w realizacji bierze udział więcej osób. Trzy zajmują się oświetleniem, dwie ustawieniem kamer, przychodzą zaproszeni goście, producent, prowadząca, charakteryzatorka, reżyser, operatorzy dźwięku, obrazu. Po studiu krząta się kilkanaście osób. Prawie godzinna praca całej ekipy przynosi efekty. Wszystko jest już ustawione. – Uwaga. Za chwilę zaczynamy – słychać głos reżysera. W studiu za niecałą minutę rozpocznie się nagranie.

W reżyserce

Wszyscy obserwują telewizory ustawione jeden obok drugiego. Reżyser podaje ostatnie szczegóły nagrania. Każe prowadzącej lekko obrócić się w prawo i trochę wyżej podnieść głowę. Zaczyna się nagranie. Napisy z imieniem i nazwiskiem gościa programu wprowadzane są za pomocą komputera. Jednym przyciskiem klawiatury są umieszczane na ekranach naszych telewizorów i tak samo z nich ściągane. W reżyserce już widzimy, jak będzie wyglądał cały program. Na środkowym ekranie obserwujemy główną jego wersję. Wszystko, co przygotował dzień wcześniej montażysta, przeglądane jest teraz od początku. W miejscach, gdzie zostawił wolną taśmę, zgodnie z założeniem, nagrywane są rozmowy z gośćmi. Każdy spełnia określoną rolę. Twórcy programu decydują, jak ostatecznie ma wyglądać ,,W kręgu wiary”. Nagrywanie nie trwa długo. Zabiera ponad godzinę. Jest to ostatni etap tworzenia programu. Pozostaje jedynie wyemitować napisy końcowe. Jedno wciśnięcie przycisku „enter” – i program jest gotowy do emisji. Kiedyś zapytałem kolegów z uczelni, czy oglądają programy katolickie, religijne, a jeśli tak, to dlaczego. Odpowiadali, że raczej rzadko, tylko wtedy, gdy trafią na nie przypadkowo. Jedna z koleżanek po długim namyśle stwierdziła, że są to audycje, dzięki którym poznaje ludzi, tematy, wydarzenia nieprezentowane w mediach. A jednocześnie sprawy powszechnie znane i nagłaśniane przedstawiane są w nich bez niepotrzebnych emocji, sensacji, agresji, często w zupełnie innym świetle. Uznała, że te programy są bardziej wiarygodne, wyciszające i uspokajające. Z budynku telewizji wychodzę późnym popołudniem. Niestety, pada. Wspaniały świat kamer, ekranów, reflektorów, mikrofonów i głośników szybko zniknął. Mimo to jestem zadowolony i uśmiechnięty. Już wiem, dlaczego dla wielu osób upragnioną nagrodą jest wizyta na planie filmowym ulubionego serialu. Niezapomniane wspomnienia z trochę innego świata zostaną w pamięci na długo…