Szalony dla Boga

GN 10/2014 |

publikacja 06.03.2014 00:15

O negocjacjach aktora z Bogiem, potencjale deskorolki i czytaniu Biblii w Pentagonie opowiada Stephen Baldwin w rozmowie z Weroniką Pomierną

Jesienią trafi na ekrany polskich  kin film z udziałem  Stephena Baldwina  pt. „Loving the bad man” henryk przondziono /gn Jesienią trafi na ekrany polskich kin film z udziałem Stephena Baldwina pt. „Loving the bad man”

Weronika Pomierna: Bracia Baldwinowie to rozpoznawalni w Hollywood aktorzy. Jednak gdy szukam informacji o Tobie na YouTube, jako pierwszy wyskakuje nie zwiastun filmu akcji, ale Twoje świadectwo.

Stephen Baldwin: To prawda. A to wszystko dzięki Bogu, który posłużył się naszą brazylijską gosposią.

Miała na imię Augusta.

Zatrudniliśmy ją 20 lat temu, po narodzinach naszej pierwszej córki. Moja żona pochodzi z Rio de Janeiro, a tam większość ludzi klasy średniej ma opiekunkę do dziecka. Augustę polecili nam krewni. Była niczym nie wyróżniającą się kobietą pod pięćdziesiątkę. Miała jednak zwyczaj, który nas zaintrygował. Sprzątając, nieustannie śpiewała. Po kilku dniach moja żona zauważyła, że we wszystkich piosenkach Augusty przewija się słowo „Jezus”.

Nie mówisz po portugalsku, prawda?

Nie znam tego języka. Teściowa może bez obaw plotkować z żoną na mój temat. (śmiech) Nic nie rozumiałem z tego, co mówiła Augusta. Po kilku dniach żona powiedziała mi: – Myślę, że ona jest bardzo miłą kobietą, ale czy wiesz, że cały dzień śpiewa o Bogu? Wzruszyłem ramionami. Następnego dnia zapytała Augustę: – Zauważyłam, że śpiewasz i tak się zastanawiam, dlaczego każda piosenka jest o Bogu? Może masz coś innego w repertuarze? Augusta spojrzała na nią i zaczęła się głośno śmiać. –Pewnie nie rozumie pani, dlaczego się śmieję – powiedziała. – Myśli pani, że jestem tu tylko po to, aby sprzątać, prawda?

Odważna kobieta!

Nie bała się, bo miała mocną wiarę. Wyjaśniła mojej żonie, dlaczego przyjęła pracę u nas. Gdy dostała ofertę w Stanach, poszła do kościoła. W czasie modlitwy jedna z osób otrzymała słowo poznania. Dotyczyło ono kobiety, przed którą pojawi się możliwość podjęcia pracy u ludzi, którzy w przyszłości nawrócą się i będą mówić o Panu Bogu na całym świecie. Gdy moja żona powiedziała mi wieczorem, że będziemy w przyszłości mówić publicznie o Bogu, spojrzałem na nią, jakby postradała zmysły.

Nie było obaw: „kogo ja zatrudniłem”?

Nie byłem wrogo nastawiony do Kościoła. Moja mama jest katoliczką. Lubiłem Augustę. Pomyślałem: jeśli wierzy w Boga i to pomaga jej być lepszym człowiekiem, to w porządku. Ja nie miałem czasu na takie rzeczy. Byłem zbyt zajęty zarabianiem pieniędzy i byciem Stephen Baldwinem. To była naprawdę ciężka praca. (śmiech) Augusta pracowała u nas przez rok i moja żona bardzo się z nią zaprzyjaźniła. Razem modliły się i czytały Biblię. Po 4 latach urodziła się nasza druga córka i przeprowadziliśmy się do Nowego Jorku. Tam żona zaczęła brać udział w nabożeństwach brazylijskiego Kościoła ewangelikalnego, doświadczyła działania Ducha Świętego. Pewnego wieczoru powiedziała mi: – Usiądź, musimy poważnie porozmawiać.

Postawiła Ci ultimatum?

Byliśmy wtedy małżeństwem już 10 lat. Powiedziała, że to był piękny czas, mamy fantastyczne dzieci, ale to za mało. Wyjaśniła, że przyjęła Jezusa jako swojego Pana i Zbawiciela, i od tego momentu to On będzie dla niej najważniejszy. Nie wiem, co ty na to, ale ja w to wchodzę – powiedziała i spojrzała na mnie wyczekująco.

Zaskoczyła Cię?

Widziałem, że wiara staje się dla niej coraz ważniejsza, więc nie byłem zdziwiony. Potrafiła przez trzy godziny czytać Biblię i modlić się. Przez pierwsze trzy miesiące uważałem to za urocze, po sześciu miesiącach za nieco dziwne, a po dziewięciu stwierdziłem, że to coś naprawdę poważnego. Zaangażowanie mojej żony nie pozostawało bez wpływu na mnie. Szczyt mojego zaciekawienia wiarą zbiegł się z atakami na World Trade Center.

Miałeś do Pana Boga pretensje, jak mógł na to pozwolić?

O dziwo nie. Uznałem, że jeżeli jest ktoś, kto może udzielić odpowiedzi na pytanie, dlaczego do tego doszło, to jest to Bóg. Zadałem więc pytanie sobie, co powinienem zrobić, aby odnaleźć tego Boga. Było dla mnie logiczne, że powinienem przyjąć chrzest i w ten sposób narodzić się ponownie. Zostałem ochrzczony w Kościele ewangelikalnym.

Podobno zawarłeś też z Bogiem pewien pakt.

To prawda. Uwielbiam adrenalinę – skoki ze spadochronem, szybkie motocykle. Przez wiele lat właśnie to mnie napędzało. Powiedziałem więc Bogu na modlitwie: jeśli to, co Ty chcesz mi dać, będzie gorsze od tego, czego doświadczyłem do tej pory, to będziemy mieć problem, będę czuł się zawiedziony. Parę lat później, mówiąc świadectwo, wspomniałem o tych „negocjacjach z Panem Bogiem”. Ktoś zapytał wtedy, czy gdy stawiałem warunki Panu Bogu, słyszałem, jak On się z tego śmieje.

Dlatego że On zna nas najlepiej?

Jeśli powierzymy Mu swoje życie, to On sam nas uszczęśliwi i da jeszcze większą radość. Na tym się nie traci. Przekonałem się o tym nieraz, doświadczając obecności żywego Boga na modlitwie. Wiem, że On dotrzymał swojej części umowy.

Bóg dał Ci nie tylko radość, ale i wolność.

Już w liceum miałem problemy z alkoholem, brałem kokainę. Od 1989 r. nie piję i zerwałem z narkotykami. W Hollywood branie kokainy nie jest czymś dziwnym. Dla wielu ludzi dziwne jest to, że teraz mówię o Bogu. Moja przemiana była dla wielu zaskoczeniem. Moja żona znała mnie już wtedy, gdy brałem narkotyki i byłem szalony. Teraz nadal jest ze mną, gdy jestem szalony w sposób, o którego istnieniu wtedy nawet nie wiedzieliśmy.

A jak zareagowali Twoi bracia?

Mamy różne poglądy. Ja staram się wspierać te, które nie stoją w sprzeczności z tym, co mówi Biblia. W czasie kampanii wyborczej George W. Busha byłem na konwencji republikanów i wspierałem go, a mój brat Billy był na zewnątrz na manifestacji przeciwko Bushowi. Szanujemy to, że mamy różne poglądy. Jesteśmy braćmi i to jest dla nas najważniejsze.

Jesteś zaangażowany w różne projekty ewangelizacyjne. Jak to się zaczęło?

Tuż po tym, jak poznałem Boga, zacząłem współpracę z Amerykaninem argentyńskiego pochodzenia, Luisem Palau. Jest on pomysłodawcą festiwalu ewangelizacyjnego, który gromadzi w Stanach ok. 350 tys. młodych ludzi. W 2003 r. spotkałem tam niezwykłych młodych chrześcijańskich deskorolkarzy. W samym środku pokazu w skate parku dla 5000 osób nagle zatrzymali się i podzielili swoim świadectwem. Zaproponowałem tym deskorolkarzom, abyśmy nakręcili film, który byłyby zapisem ich świadectwa. Wyprodukowaliśmy płytę pt. „Livin’ it”. Szacowaliśmy, że w ciągu 2 lat rozdamy ok. 25 000–30 000 egzemplarzy. Bóg miał jednak inną wizję. W ciągu 6 miesięcy rozeszło się 50 000 płyt. Ponadto 12 kościołów w Stanach poprosiło, abym przyleciał do nich razem z tymi chłopakami, aby mówić o Bogu.

A Ty planowałeś tylko zrobić filmy i wrócić do Hollywood?

Dokładnie tak! Zastanawiałem się, co miałem zrobić, aż tu obcy chłopak z organizacji Palau powiedział mi: jeśli Bóg otwiera ci drzwi i zaprasza do czegoś, to nie przegap tego, bo możesz później żałować. Wtedy zrozumiałem, że to zaproszenie było potwierdzeniem proroctwa, które otrzymała Augusta. Bóg dotrzymał swojej części umowy, czułem, że nie mogłem odmówić. Dzięki projektowi „Livin’ it” dziesiątki tysięcy nastolatków w Stanach dowiedziało się o miłości Boga. W tym roku, 10 lat później, będę organizował kolejne spotkania w skateparkach z tymi deskorolkarzami. Zapraszamy na nie młodzież z różnych Kościołów chrześcijańskich.

Nietypowe miejsce.

Jestem przyzwyczajony. Za kadencji Georga W. Busha zdarzyło mi się prowadzić spotkanie biblijne dla ok. 60 chrześcijan pracujących w Pentagonie. Wierzę, że jeśli najmłodszy z braci Baldwinów robi coś takiego, to znaczy, że nie dzieje się to mocą ludzką, ale mocą Boga.

Spotkaliśmy się w Polsce z powodu filmu „Loving the bad man”, w którym grasz jednego z bohaterów.

Opowiada on historię głęboko wierzącej dziewczyny, która zostaje zgwałcona i zachodzi w ciążę. Jej rodzice deklarują się jako chrześcijanie, którzy są za życiem, ale w tej ekstremalnej sytuacji stwierdzają: wiemy, co mówi Biblia, ale skoro dziecko zostało poczęte w wyniku gwałtu, to Bóg zrozumie, jeśli usuniesz ciążę. Dziewczyna decyduje się urodzić dziecko. Chce również pojednać się z gwałcicielem.

Czy jest to w ogóle możliwe?

Polscy widzowie sami będą mogli odpowiedzieć sobie na to pytanie już jesienią. Trwają prace nad sprowadzeniem filmu do Polski. Po jednym z pokazów w Stanach podeszła do nas kobieta i powiedziała, że jej siostrę zgwałcono 25 lat temu. Powiedziała: jestem chrześcijanką, w trakcie seansu uświadomiłam sobie, że nigdy nie przebaczyłam sprawcy. Wielu ludzi mówiło nam, że ten film bardzo im pomógł. Rozmawiałem też z chłopakiem, który był świadkiem gwałtu zbiorowego. Nie miał odwagi, żeby zareagować, i przez wiele lat obwiniał się za to.

Wspierasz również budowę Ośrodka Pomocy dla Prześladowanych Chrześcijan z Syrii, który ma powstać w Polsce.

Bóg jest niesamowitym reżyserem. Moja żona od kilku lat modli się za prześladowanych chrześcijan. Staramy się ich wspierać. Bóg jest wszechmogący, ale to my jesteśmy Jego rękami na ziemi i nie możemy być obojętni, gdy zabijani są nasi bracia chrześcijanie.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.