Rewolucja pięknych kobiet

Maciej Legutko

GN 12/2014 |

publikacja 19.03.2014 13:00

W najbogatszym kraju regionu brak wszystkiego. Ale najbardziej poczucia bezpieczeństwa.

Antyrządowe demonstracje w Wenezueli rozpoczęły się po brutalnym zabójstwie Moniki Spear. Na zdjęciu pogrzeb Moniki Spear i jej męża MIGUEL GUTIERREZ /epa/pap Antyrządowe demonstracje w Wenezueli rozpoczęły się po brutalnym zabójstwie Moniki Spear. Na zdjęciu pogrzeb Moniki Spear i jej męża

W Wenezueli „lud na barykady” wyprowadziły piękne kobiety. Początkiem ogromnych antyrządowych demonstracji były marsze protestacyjne po brutalnym zabójstwie 6 stycznia 2014 r. Moniki Spear. Wenezuelczycy od kilku lat borykają się z narastającą falą przemocy. Czarę goryczy przelało właśnie morderstwo Miss Wenezueli 2004 i Wicemiss Universe 2005. W biały dzień wraz z byłym mężem została zastrzelona podczas napadu rabunkowego, gdy ich samochód zepsuł się na autostradzie. Symbolicznym momentem radykalizacji nastrojów było z kolei zabójstwo w trakcie manifestacji 19 lutego Genesis Carmony. Studentka i modelka, która w 2013 r. zdobyła tytuł Miss Turismo, została śmiertelnie postrzelona w tył głowy. Okoliczności tragedii nie zostały wyjaśnione, lecz opozycja jest przekonana, że za zbrodnią stoją chavistas – uzbrojone prorządowe bojówki zwalczające protesty wszelkimi możliwymi środkami. Demonstracje trwają już ponad 3 miesiące. 18 ofiar śmiertelnych i uwięzienie lidera opozycji Leopolda Lopeza dodatkowo podgrzało emocje. W największych miastach stanęły barykady. Zamarły uniwersytety, gdyż większość studentów wyszła na ulicę. Opozycja nie wyobraża już sobie innego końca protestów niż ustąpienie prezydenta Nicolasa Maduro. Napięcia nie złagodził nawet czas karnawału, podczas którego w Ameryce Południowej zmartwienia tradycyjnie odchodzą na bok. Skąd tak wielka determinacja demonstrantów?

Bezpieczniej jest w Iraku

Do protestów zmusił Wenezuelczyków przede wszystkim dojmujący brak poczucia bezpieczeństwa. Kraj dotknęła niewyobrażalna wręcz fala przemocy i brutalnej przestępczości. Według statystyk pozarządowej organizacji Wenezuelskie Obserwatorium Przemocy, w zeszłym roku ofiarami morderstw padło 25 tys. ludzi. Ogrom tragedii niech zilustruje porównanie, że statystycznie bezpieczniej jest nawet w Iraku. Stolica kraju Caracas od wielu lat nie opuszcza czołowej trójki w zestawieniach najniebezpieczniejszych miast świata. W biały dzień zabija się lub porywa ludzi z centrów handlowych, plaż czy uniwersytetów. Ofiarą brutalnego napadu coraz częściej można paść nawet na autostradzie prowadzącej ze stolicy do największego portu lotniczego kraju „Maiquetia”. Winne zatrważającym statystykom są między innymi gangi narkotykowe – bolączka większości krajów obu Ameryk. Problemem są również powszechna dostępność broni oraz doszczętnie skorumpowane i brutalne służby mundurowe. Wielu funkcjonariuszy jawnie zajmuje się wymuszeniami i porwaniami dla okupu. Policja miejska w Caracas uchodziła za tak zdegenerowaną, że 3 lata temu została rozwiązana i powołana na nowo od podstaw. Ponury obraz dopełnia indolencja wymiaru sprawiedliwości – aż 97 proc. przypadków morderstw pozostaje niewyjaśnionych. Przemoc jest tak powszechna, że jej ofiarą padają nawet znani i podziwiani przez cały kraj Wenezuelczycy.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.