Ucieczka z Krym-inału

Jacek Dziedzina

GN 14/2014 |

publikacja 03.04.2014 00:15

Krym opanowali kryminaliści. Musieliśmy stamtąd wyjechać w obawie o nasze dzieci – mówią nam uciekinierzy z półwyspu zajętego przez Rosję. W Polsce starają się o status uchodźców. Z nadzieją, że kiedyś wrócą na Krym. Ukraiński Krym.

Ukraińcy, którzy po zajęciu Krymu przez wojska rosyjskie przyjechali do Polski, znaleźli schronienie w ośrodku dla uchodźców w Łukowie. Należą do protestanckiej wspólnoty „Dobra Nowina”. Na zdjęciu od lewej: Włodzimierz Kuczuchidze, Galina Murzak, Natalia Kuczuchidze, Olga i Gienadij Horeccy z dziećmi oraz Irina Hodolaniuk henryk przondziono /gn Ukraińcy, którzy po zajęciu Krymu przez wojska rosyjskie przyjechali do Polski, znaleźli schronienie w ośrodku dla uchodźców w Łukowie. Należą do protestanckiej wspólnoty „Dobra Nowina”. Na zdjęciu od lewej: Włodzimierz Kuczuchidze, Galina Murzak, Natalia Kuczuchidze, Olga i Gienadij Horeccy z dziećmi oraz Irina Hodolaniuk

Przyjechali dwa tygodnie temu. Całymi rodzinami. Zresztą uważają się za jedną wielką rodzinę: tworzą wspólnotę protestancką „Dobra Nowina”. Większość to Ukraińcy, ale są również osoby narodowości rosyjskiej. Starali się pokojowo zatrzymać „nieumundurowanych żołnierzy”, którzy zajmowali kolejne obiekty. Chodzili na demonstracje, wspomagali finansowo ludzi z kijowskiego Majdanu. Dobrze usytuowani, wykształceni, zaangażowani w pomoc innym. Ze strony okupantów spotkali się z czynną napaścią na dom, w którym gromadzili się na modlitwie. Później dostali sygnał, że jest rozkaz z samej góry, żeby „rozwiązać ich problem”. Musieli spakować się w ciągu paru godzin, zabierając najważniejsze rzeczy. Każdy zdążył zabrać Biblię…

Przyszliśmy was bronić

– Pytaliśmy ich: dlaczego przy szliście do naszego domu? A oni na to, że przyszli nas bronić. Przed kim? – pytam. Przed banderowcami. A gdzie ich widzieliście? Od 30 lat mieszkałem na Krymie i nie miałem żadnych kłopotów. Nie umieli odpowiedzieć. Pewnie ze względu na te nasze pytania cały czas ich zmieniali, żeby im morale nie spadało. Bo byli dobrze przesiąknięci propagandą – mówi Gienadij Horecki, jeden z uciekinierów. Spotykamy się w Łukowie, w jednym z ośrodków dla cudzoziemców, starających się w Polsce o status uchodźcy. Na Krymie mężczyzna miał trzy etaty: własny biznes, handlował komputerami, był informatykiem w szkole i zajmował się obsługą pomp. Na brak pieniędzy nie narzekał. – Nie przyjechaliśmy tutaj, żeby żebrać. Chcemy pracować, zarabiać i zapewnić dzieciom bezpieczeństwo – przekonuje, a pozostali rozmówcy przytakują.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.