W przepaść

Andrzej Grajewski

publikacja 01.08.2014 06:00

Sto lat temu wybuchła się I wojna światowa, która zburzyła naszą cywilizację i była akuszerką faszyzmu i komunizmu. Jedynie papież ostrzegał przed rzezią.

Artystyczna wizja zamachu w Sarajewie east news Artystyczna wizja zamachu w Sarajewie
W rzeczywistości okoliczności tego zajścia były nieco inne. Także stroje głównych bohaterów nie odpowiadają historycznym realiom

Wszystko zaczęło się od zamachu, w którym serbski terrorysta zastrzelił w Sarajewie austriackiego następcę tronu arcyksięcia Franciszka Ferdynanda. Dlaczego Gawriło Princip strzelał do austriackiego następcy tronu? Jak dla każdego fanatyka i terrorysty – człowiek nie był ważny. Chciał zabić ideę monarchii habsburskiej, która w jego mniemaniu ciemiężyła Słowian na Bałkanach. Arcyksiążę Franciszek Ferdynand znalazł się 28 czerwca 1914 r. w Sarajewie przypadkowo, aby wziąć udział w uroczystości zakończenia manewrów armii cesarskiej w stolicy Bośni i Hercegowiny. Zastępował schorowanego cesarza Franciszka Józefa. Ta była turecka prowincja pod koniec XIX w. znalazła się pod protektoratem Austro-Węgier, a w 1908 r. została formalnie wcielona w skład monarchii. Wywoływało to protesty serbskich nacjonalistów, marzących o zjednoczeniu wszystkich ludów słowiańskich na Bałkanach pod egidą serbskiej dynastii królewskiej. Nie chcieli tego jednak ani Bośniacy, ani Chorwaci czy Słoweńcy, cieszący się względną niezależnością pod kuratelą Wiednia.

W samo południe
Prinicp, syn listonosza, pochodził z niezamożnej rodziny serbskich Bośniaków. Szczupły, niewielkiego wzrostu, życiowy nieudacznik, wyrzucany z kolejnych szkół, rekompensatę znalazł w polityce. W Belgradzie trafił do inspirowanej przez serbskie władze organizacji Młoda Bośnia, walczącej o wyzwolenie Bośni i Hercegowiny. Zamachu miano dokonać w niedzielę 28 czerwca 1914 r. Data nie była przypadkowa. Dla Serbów był to Vidovdan – Dzień Świętego Wita, dzień pamięci i zemsty na wrogach, przypominający klęskę armii południowych Słowian w bitwie na Kosowym Polu 28 czerwca 1398 r., która zdecydowała o podboju Bałkanów przez Turków. Zabicie austriackiego następcy tronu miało zapoczątkować wyzwolenie południowych Słowian z habsburskiej niewoli. Zadanie miała wykonać grupa bojowa dowodzona przez Danilo Ilića, składająca się z młodych bośniackich fanatyków, przeszkolonych i uzbrojonych w Belgradzie. Przybyłego tego dnia do Sarajewa arcyksięcia zamierzano zabić, rzucając bombę w kierunku samochodu, którym jechał z żoną Zofią oraz gen. Oskarem Potiorkiem, znienawidzonym przez miejscowych Serbów wojskowym gubernatorem Bośni i Hercegowiny.

Ponieważ trasa przejazdu była podana do wiadomości, zamachowcy nie mieli problemu z wybraniem miejsca ataku. Kolumna składała się z sześciu odkrytych pojazdów. Wolno poruszała się wśród wiwatujących na cześć książęcej pary mieszkańców miasta. W tłum wmieszała się grupa zamachowców, uzbrojonych w pistolety i bomby. Gdy samochód z arcyksięciem znalazł się przy nich, jeden z zamachowców rzucił w jego stronę bombę, ale nie trafił. Wybuchł zabił kierowcę, ranił 20 osób, ale parze arcyksiążęcej nic się nie stało. Franciszek Ferdynand zatrzymał pojazd, aby udzielić pomocy rannym. Później, zgodnie z planem pojechał do ratusza, gdzie wygłosił mowę. Ponoć szczerze rozgniewany miał powiedzieć: „Przyjeżdżam tu z wizytą, a wy rzucacie we mnie bomby. To oburzające”. Wydawało się, że niebezpieczeństwo minęło. Część wojskowych chciała przerwać wizytę. Arcyksiążę jednak zażyczył sobie, aby zawieziono go do szpitala, gdzie przebywał jeden z rannych w zamachu oficerów. Dla bezpieczeństwa zmieniono trasę przejazdu, ale kierowcy o tym nie poinformowano. Pojechał nabrzeżem rzeki Miljacka w złą stronę. Gdy się zorientował, próbował zawrócić. Wtedy przypadkiem znalazł się w miejscu, gdzie stał Princip, który w sklepiku kupował sobie kanapkę. Zobaczył wolno zawracający, odkryty samochód, w którym w błękitnym mundurze feldmarszałka jechał arcyksiążę Franciszek Ferdynand. Obok w białej koronkowej sukni siedziała jego żona Zofia. Miejsca z przodu zajmowali gen. Potiorek oraz czeski arystokrata Franz Maria Alfred Graf von Harrach. Princip bez wahania podszedł do samochodu i z bliska strzelił w szyję arcyksięcia oraz w brzuch Zofii. Później przekonywał, że arcyksiężnę zastrzelił pomyłkowo, gdyż chciał trafić Potiorka. Para arcyksiążęca zmarła kilka chwil po przewiezieniu do rezydencji gubernatora ok. godz. 12. Według świadków w ostatnich chwilach arcyksiążę troszczył się o żonę. Mówił: „Zofio, Zofio nie umieraj, żyj dla naszych dzieci”. Prinicip nie uciekał. Próbował zażyć truciznę, ale nie zadziałała. Niewiele brakowało, aby doszło do jego linczu przez rozwścieczony zbrodnią tłum. Wraz z 16 towarzyszami, których oskarżono o przygotowanie zamachu, zasiadł na ławie oskarżonych w Sarajewie, jesienią 1914 r. Ponieważ w chwili zamachu nie miał dwudziestu lat, według austriackiego prawa nie był pełnoletni. Nie został więc skazany na śmierć, ale na 20 lat więzienia. Karę odbywał w ciężkim więzieniu w Terezinie w Czechach. Tam rozwinęła się jego gruźlica i zmarł w 1918 r.

Do dzisiaj trwają spory, kto zorganizował zamach. Wiele wskazuje na to, że stały za nim serbskie służby wywiadowcze, na czele z demonicznym pułkownikiem Dragutinem T. Dimitrijevićem, liderem paramasońskiej organizacji „Czarna ręka” (Crna Ruka). Dimitrijević został później oskarżony o przygotowanie zamachu na serbskiego króla, aresztowany i po krótkim procesie skazany na śmierć i rozstrzelany. Podobny los spotkał kilku jego bliskich współpracowników, którzy mogli znać kulisy zamachu w Sarajewie. Są jednak poszlaki prowadzące nici spisku do Wiednia. Następca tronu był bardzo krytycznie oceniany przez wojskowe kręgi obawiające się, że nie dopuści do wojny, którą przygotowywały od lat.

Zatrzymałby wojnę?
Strzały Principa ugodziły austriackiego następcę tronu, który w tamtym czasie na dworze wiedeńskim był być może jedynym człowiekiem konsekwentnie przeciwstawiającym się wojnie. Arcyksiążę Franciszek Ferdynand, wychowany przez jezuitów, żywił przekonanie, że wojna stanowi śmiertelne zagrożenie dla tracącej siły i witalność monarchii Austro-Węgierskiej. Gdy po samobójczej śmierci Rudolfa, syna cesarza Franciszka Józefa, został oficjalnym następcą tronu, zaczął przygotowywać reformę monarchii. Punktem odniesienia dla niego był projekt przedstawiony w książce rumuńskiego prawnika Aurela Popovici „Stany Zjednoczone Wielkiej Austrii”. W miejsce dualistycznej monarchii miało powstać państwo federalistyczne, podzielone na 15 okręgów, według kryterium etnicznego z własnymi rządami i parlamentami. Najwięcej mieli zyskać południowi Słowianie, których przedstawiciele zorganizowali zamach na arcyksięcia. W chwili śmierci Franciszek Ferdynand miał 51 lat. Po długich sporach z cesarzem Franciszkiem Józefem poślubił ubogą czeską szlachciankę Zofię von Chotek, dla której gotów był nawet zrzec się korony. Było to małżeństwo morganatyczne. Dzieci nie mogły dziedziczyć tronu. Byli przykładnym małżeństwem, mieli czworo dzieci. Na zepsutym i próżnym dworze wiedeńskim wyróżniali się religijnością, wzajemnym oddaniem i skromnością. Wrogiem książęcej pary były rosnące w siłę kręgi nacjonalistyczne, szukające zbliżenia z Niemcami i pragnące budowania pangermańskiego imperium w Europie. Ich zemsta dosięgła nawet potomstwo Franciszka Ferdynanda. Synowie Maksymilian i Ernst von Hochberg po aneksji Austrii przez Hitlera zostali aresztowani i zamknięci w obozach koncentracyjnych. Aby dodatkowo ich upokorzyć, regularnie byli przydzielani do czyszczenia obozowych latryn.

Ostatnie wakacje
Początkowo nic nie zapowiadało, że zamach w Sarajewie wywróci cały europejski porządek, który opierał się na podstawach, które sto lat wcześniej stworzył kongres wiedeński. Względną równowagę zapewniały dwa bloki polityczno-wojskowe: Trójprzymierze (Austro-Węgry–Niemcy–Włochy) oraz Trójporozumienie (Rosja–Francja–Anglia). Sarajewo leżało na peryferiach kontynentu i nikomu przez dłuższy czas nie przyszło do głowy, aby umierać za „śmierdzących Serbów” czy „pijanych Rosjan”, jak napisał jeden z londyńskich dzienników. Świat, który wtedy się kończył, był bogaty, wydawało się, dobrze poukładany oraz względnie stabilny. Monarchowie oraz ich dwory, po wyrażeniu oburzenia po zamachu w Sarajewie, udali się na letni wypoczynek. W jednym z kurortów austriackich odpoczynek zaczął szef sztabu armii serbskiej, choć to Serbia stanęła od początku pod pręgierzem międzynarodowej opinii publicznej, oskarżona o przygotowanie zbrodni w Sarajewie. Premier Serbii Nikola Pasić wojny nie chciał. Wiedział, że jego kraj nie jest na to przygotowany. Gotów był więc wypełnić twarde austriackie ultimatum, wystosowane kilka tygodni po zamachu. Nie chciał się tylko zgodzić, aby w śledztwie toczonym na terenie Serbii brali udział urzędnicy przysłani z Wiednia.

Kto chciał wojny?
Z pewnością Sztaby Generalne Niemiec i Austro-Węgier. Do wojny parli wojskowi, wychodząc z założenia, że mała zwycięska wojna z Serbią odświeży stygnącą krew monarchii. Po długich wahaniach plan zaakceptował także cesarz Franciszek Józef. Decyzja ta wywołała jednak lawinę, której nikt już później nie był w stanie zatrzymać. W obronie Serbii stanęła Rosja, która rozpoczęła przygotowania do wojny, mobilizując także wojska w pobliżu granicy z Niemcami. Niemiecki sztab przekonał wówczas cesarza Wilhelma, że spodziewany atak należy uprzedzić i samemu uderzyć na Rosję. Głównym niemieckim celem miała być jednak Francja, która zbyt szybko – w ich ocenie – podniosła się z kolan po klęsce w wojnie 1870 r., a była związana sojuszem wojskowym z Rosją. Plan uderzenia na Paryż przygotowywany był od wielu lat. Zakładał pogwałcenie neutralności Belgii, aby ominąć pas przygranicznych twierdz, i błyskawiczne rozbicie francuskiej obrony. Następnym celem miała być Rosja. „Obiad w Paryżu, kolacja w Petersburgu”, przekonywali się oficerowie niemieckiej Reichswehry. W Berlinie liczono, że Wielka Brytania pozostanie neutralna. Wszyscy oczekiwali, że będzie to krótka, nieobfitująca w wielkie ofiary wojna. Narody także były na nią gotowe. We wszystkich krajach, w atmosferze festynu i patriotycznego uniesienia, tysiące ochotników podążały na miejsca zbiórek. Jedynie cesarz Wilhelm II, który uchodził za militarystę i poplecznika wojny, czuł niepokój, gdy podpisywał rozkazy wymarszu na front. „Panowie – powiedział do otaczających go generałów i admirałów – kiedyś będziecie tego gorzko żałować”.

Błogosławię pokój
Wszyscy mieli polityczne uzasadnienie, aby ruszyć na front. Austro-Węgry chciały się umocnić na Bałkanach. Rosja chciała ich stamtąd wyrzucić oraz dojść do cieśnin czarnomorskich Bosforu i Dardaneli. Niemcom chodziło o to, aby wyprzedzająco rozbić Rosję i Francję i upomnieć się o nowy podział kolonii. Wielka Brytania ruszyła, gdyż nie chciała, aby Niemcy panowały na kontynencie. Przed wojną ostrzegał tylko jeden schorowany starzec – papież Pius X, który miał wtedy już 80 lat. Na prośbę austriackiego ambasadora, aby pobłogosławił cesarza i jego armię, odpowiedział: „Niech pan powie cesarzowi, że nie mogę błogosławić ani wojny, ani tych, którzy jej pragnęli. Ja błogosławię pokój”. Papież, choć popierał twarde ultimatum austriackie, był gotów podjąć się misji rozjemczej, gdy dowiedział się, że Serbia gotowa jest na ustępstwa. Jego stan zdrowia jednak pogarszał się z dnia na dzień. Zmarł 20 sierpnia 1914 r. w przeświadczeniu, że Europa stacza się w przepaść. Do natychmiastowego zawieszenia działań wojennych wezwał jego następca, papież Benedykt XV. W pierwszym swym orędziu napisał: „Przez pokój można zyskać wszystko, przez wojnę wszystko się traci”. W euforii nacjonalistycznego zaczadzenia nikt go jednak nie słuchał. Zarówno na europejskich dworach, jak i wśród europejskich elit politycznych dominowała głęboka niechęć wobec Kościoła katolickiego, pogłębiona przez środowiska masonerii, bardzo wówczas wpływowe.

1 sierpnia 1914 r. rozpętał się kataklizm, który trwał ponad cztery lata i kosztował życie ponad 9 mln ludzi. Wielka wojna, jak ją nazywano, cofnęła Europę w rozwoju materialnym o kilkadziesiąt lat, a w duchowym o całe wieki. Nie przetrwała jej żadna z monarchii, które ją wywołały.