To nie dialog z islamem jest przyczyną naszej bezradności, tylko niechęć do poniesienia kosztów ekonomicznych sprzeciwu wobec zła. I brak zainteresowania losem innych ludzi.
Kiedy przyszli po Żydów, nie protestowałem. Nie byłem przecież Żydem.
Kiedy przyszli po komunistów, nie protestowałem. Nie byłem przecież komunistą.
[…] Kiedy przyszli po mnie, nikt nie protestował. Nikogo już nie było.
Martin Niemöller
Trzeba było krzyczeć. Trzeba było protestować. Wtedy – na początku - być może można było powstrzymać zło. Ale nie protestowaliśmy. Nas to przecież nie dotyczyło. Gdy zaczęło nas dotyczyć, było już za późno. Przywołana na początku gorzka refleksja luterańskiego teologa przypomniała mi się, gdy przeczytałam słowa wygnanego irackiego arcybiskupa, Emila Nony: Przyjdzie czas, kiedy pożałujecie waszej polityki. To ugrupowanie myśli o całym świecie.
Watykan zażądał od przedstawicieli świata muzułmańskiego wyraźnego potępienia barbarzyństw dżihadystów z Państwa Islamskiego i podkreślenia, że żadne przyczyny, a już zwłaszcza religia, ich nie usprawiedliwiają. Trzeba, by sami muzułmanie sprzeciwili się złu czynionemu przez ich braci w wierze. Ale to nie wystarczy.
Trzeba także jedności całego świata. Bojownicy Państwa Islamskiego nie biorą broni z powietrza. Nie produkują jej sami. Wśród państw, które finansują i uzbrajają terrorystów wymienia się na przykład Arabię Saudyjską. Logiczny wydawałby się wyrażony w formie politycznej i ekonomicznej brak aprobaty dla tych poczynań. Owszem, oznaczałoby to dla nas wszystkich zapewne poważne koszty.
Cenę największą – cenę życia - płacą jak dotąd inni.
Nie zamierzam oceniać, co jest, a co nie jest „prawdziwym islamem”. Nie wiem, czy rację ma abp Nona, mówiąc że to dżihadyści są prawdziwą wersją islamu, a podstawą ich ideologii jest sam islam. Z praktycznego punktu widzenia to nie ma znaczenia. Sprzeciw wobec zła – radykalny i bezdyskusyjny – nie może oznaczać nienawiści wobec wyznawców islamu. Nawet największe barbarzyństwa nie usprawiedliwiają odpowiadania złem na zło.
To nie dialog z islamem jest przyczyną naszej bezradności, tylko niechęć do poniesienia kosztów ekonomicznych sprzeciwu wobec zła. I brak zainteresowania losem innych ludzi. Oby nie skończyło się to tak, jak w wieku XX w.