Jak tragedię zamienić w świadectwo?

Andrzej Kerner

Jesteśmy zdolni do takich zachowań, które nie mieszczą się w logice rządzącej okrutnym światem wojny, także współczesnym.

Jak tragedię zamienić w świadectwo?

Liczba osób, które przyszły na tę Drogę Krzyżową, zaskoczyła wszystkich. Trasa liczyła 9 kilometrów, dzień styczniowy, wieczór, marsz ponad trzygodzinny. Ale to nie było „zwykłe” nabożeństwo pasyjne. Szliśmy trasą wyznaczoną już 70 lat temu, pod koniec stycznia 1945 r. przez tych żołnierzy Armii Czerwonej, którzy w nadodrzańskich miejscowościach masakrowali cywilną ludność, gwałcili kobiety, zabijali księży. Czy wszystko da się wytłumaczyć faktem, że właśnie wkroczyli na terytorium śmiertelnego wroga – ówczesne wschodnie rubieże III Rzeszy – i mieli zgodę Stalina na branie odwetu, zemstę i grabieże? Są to zbrodnie wojenne, które nie zostały osądzone. Wiadomo także, że nie są to jedyne bezkarne zbrodnie na świecie i nie o wystawianie rachunków krzywd tu chodziło.

Istotne, że są to sprawy wciąż żywe w pamięci mieszkańców, ważne dla nich, przemilczane przez 50 lat komunizmu, a obecnie także rzadkie w publicznej debacie poza Śląskiem Opolskim. Stąd liczna frekwencja i nadspodziewanie wielka liczba młodych ludzi. Wśród niewielu już świadków, którzy szli z nami, był Józef Watzlaw z Zimnic Wielkich. 70 lat temu kula radzieckiego żołnierza prześlizgnęła się po jego plecach, jego brat stojący obok – zginął. Pan Józef modlił się także za żołnierzy sowieckich, którzy zginęli w tych okolicach, i powiedział mi, że czerwonoarmiści „nie wszyscy byli jednacy”. Pamięta także dobrych żołnierzy w radzieckich mundurach. Jego opowieść zrobiła na mnie wrażenie.

I to wydaje mi się najważniejsze: wytrwała, mądra, dalekowzroczna praca duszpasterzy na tym terenie złagodziła dawne rany, nauczyła mądrości Ewangelii: przebaczenia. Uczestnicy tej Drogi Krzyżowej dali prawdziwie ewangeliczne świadectwo. Przy wszystkich problemach, zmartwieniach i niepokojach, które toczą nasze wspólnoty parafialne – myślę, że warto to zauważyć. Bo to oznacza, że jesteśmy zdolni do takich zachowań, które nie mieszczą się w logice rządzącej okrutnym światem wojny, także współczesnym. To w ostatecznym rachunku może znaczyć więcej niż najgłośniejsze akcje z imieniem Jezusa na sztandarach.