Polski cud w Afryce

Dawid Wildstein

GN 06/2015 |

publikacja 05.02.2015 00:15

Dlaczego polscy misjonarze powinni dostać pokojowego Nobla? Bo w kraju zniszczonym wojną, gdzie morderstwa i rzezie są na porządku dziennym, wśród spalonych miast i miasteczek dokonują cudu.

Ks. Mirosław Gucwa i ks. Benedykt Pączka (w czapce) z pomocnikami zdjęcia piotr gajda Ks. Mirosław Gucwa i ks. Benedykt Pączka (w czapce) z pomocnikami

Republika Środkowoafrykańska jest uważana dziś za jedno z najbardziej niebezpiecznych państw na świecie. Ten dwukrotnie większy od Polski kraj został obdarzony przekleństwem Afryki – bogatymi złożami surowców, w tym ropą, diamentami i uranem. To one sprowadziły na jego terytorium wojnę, najazd tzw. selekowców, uzbrojonych bojówek ostentacyjnie deklarujących swoją wiarę muzułmańską.
 

To nie była wojna religijna

Konflikt w RŚA przedstawiano jako wojnę domową, jeszcze częściej jako wojnę religijną. Tymczasem wszyscy moi rozmówcy, zarówno misjonarze, jak i tubylcy, wspominali jedno – selekowcy często nie znali nawet sango, języka dominującego w RŚA, w większości pochodzili z Czadu bądź Sudanu (oba te państwa graniczą z RŚA). Co ważne, mimo deklarowanej wiary, selekowcy rabowali i mordowali także muzułmanów autochtonów z RŚA. W odpowiedzi na terror najeźdźców powstały tzw. milicje Antybalaka (w dosłownym tłumaczeniu antymaczety), w znacznej części rekrutujące się z miejscowych rolników bądź pasterzy. Fałszem jest nazywanie ich chrześcijańskimi bojówkami. Wśród tych grup bardzo silne są tradycje pogańskie.

Rozmawiałem o degeneracji Antybalaka z Serge’em, księdzem autochtonem z RŚA. Jechaliśmy właśnie ze stolicy Bangui do miasta Bouar. Droga była czerwona, unosił się nad nią wciąż rdzawy pył, tak gęsty, że momentami przypominał krwawą mgłę. Wciąż mijaliśmy podziurawione kulami wraki samochodów, zniszczone miasteczka.

– Antybalaka? Oni uratowali moje rodzinne miasto, gdy grasowała tam Seleka. Byli dla mnie bohaterami. Potem część z nich wróciła do pracy. A reszta? Widziałem, co robili w innych miejscach z muzułmanami. Mordowali maczetami dorosłych, ucinali ręce dzieciom. To co ja mam o nich powiedzieć, jak mam ich popierać? – opowiada Serge.

Dosadniej jeszcze o Antybalaka wyraził się brat Jacek, gdy już rozmawialiśmy na terenie misji kapucyńskiej w Bojar: – Antybalaka? Szczerze? Nie zdziwię się, jak przyjdą którejś nocy i nas wszystkich zabiją.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.