Noce i dnie

Marcin Jakimowicz


GN 23/2015 |

publikacja 03.06.2015 00:15

Najtrudniej adorować między północą a czwartą rano. Są jednak desperaci, którzy zarywają noce, by spotkać się z żywym Bogiem ukrytym w opłatku. W kościołach nad Wisłą trwa nieprzerwanie uwielbienie: 24/7.

Noce i dnie Roman Koszowski /foto gość

Co pewien czas pukam do furt różnych zgromadzeń zakonnych. Te odwiedziny mają jeden wspólny mianownik: siostry na „dzień dobry” zagajają: „Dobrze, że jesteście, chodźcie przywitać się z Gospodarzem” i… zapraszają nas do kaplicy. To nie jest wymuszony gest, zakonny savoir-vivre. To szczery odruch.Całodobowa adoracja trwa w wielu zakonnych kaplicach, ale miejsca te nie są na ogół dostępne dla Jana Kowalskiego (zwłaszcza nocą, gdy furty zamknięte są na cztery spusty). Coraz więcej świeckich nad Wisłą przejmuje się jednak do głębi pytaniem Jezusa: „Szymonie, śpisz? Jednej godziny nie mogłeś czuwać?” (Mk 14,37-38) i zapisuje się na dyżury. Przy Najświętszym Sakramencie. Pierwszym miejscem w Polsce, w którym ruszyła wieczysta adoracja, była parafia św. Józefa Oblubieńca w Warszawie na Kole (adoracja trwa tu nieustannie od 1987 roku). Jest też praktykowana w parafii Ducha Świętego w Białymstoku (od 11 lat), w Ełku (parafia MB Królowej Apostołów), w Częstochowie (parafia św. Jana Kantego), w Zawierciu (parafia Świętych Apostołów Piotra i Pawła), w Tarnobrzegu (parafia MB Nieustającej Pomocy), w Dąbrowie Tarnowskiej (parafia NMP Szkaplerznej), w Niskowej nieopodal Nowego Sącza (parafia św. Stanisława Kostki), w Wyszkowie (parafia św. Wojciecha) i w Świebodzinie (parafia Miłosierdzia Bożego). 11. miejscem jest kaplica przy sanktuarium Bożego Miłosierdzia w krakowskich Łagiewnikach, a najświeższym – gdzie trwa nieustanne uwielbienie eucharystycznego Jezusa – parafia franciszkanów w Katowicach-Panewnikach.Ponadto w Polsce są 264 parafie z całodzienną adoracją Najświętszego Sakramentu.

Cuda w Panewnikach

– Gdy przyszli do mnie wolontariusze i zaczęli opowiadać o pomyśle nocnej adoracji, myśl ta nie dawała mi spokoju. Nieustannie wracała. Myślałem o tym każdego dnia – opowiada o. Alan Rusek, proboszcz parafii św. Ludwika i Wniebowzięcia NMP w katowickich Panewnikach. – Oczywiście pojawiały się wątpliwości: „Jak zostawić na noc otwarty kościół?”; „Czy kaplica adoracji nie stanie się noclegownią dla bezdomnych?”… wszystkie te sytuacje związane z bezpieczeństwem świątyni. Ale znaleźliśmy rozwiązanie: adoracja trwa w kaplicy, która jest oddzielona od kościoła. Możliwość adorowania Pana Jezusa non stop każdego dnia i każdej nocy udało nam się stworzyć w półtora roku. Godziny nocne na modlitwę wybierają najczęściej osoby, które w ciągu dnia są zabiegane i zapracowane. Przychodzi na przykład mama czwórki dzieci, która w ciągu dnia jest zajęta, a w nocy może chwilę odpocząć przed Jezusem. Adoracja nocna jest wyjątkowa. Jest inny klimat, intymna atmosfera sprzyjająca modlitwie, niezmącona niczym cisza. Porusza mnie niezwykła odpowiedzialność ludzi, którzy zadeklarowali udział w wieczystej adoracji. Jeśli nie mogą przyjść, szukają zmienników – opowiada o. Alan. – Słyszałem świadectwa osób, które nawróciły się tylko dlatego, że ktoś powiedział im: „Słuchaj, nie mogę przyjść na mój dyżur. Nie mógłbyś mnie zastąpić?”. I choć byli dotąd letnimi katolikami, ta zamiana i trwanie sam na sam z Bogiem spowodowały, że zaczęli płonąć! Nocna adoracja odbywa się w kaplicy Fatimskiej. W ciągu dnia – od godz. 6.00 do 18.00 – miejscem adorowania jest kaplica Najświętszego Sakramentu.– Nie waham się mówić o eucharystycznych cudach w Panewnikach. Pierwszym cudem jest sama adoracja, to, że w tak krótkim czasie udało się ją wprowadzić – wylicza o. Alan. – Drugim zdynamizowane życie w grupach parafialnych. Zauważyłem większą aktywizację w Odnowie w Duchu Świętym, we wspólnocie Żywego Różańca, rozwija się Szkoła Nowej Ewangelizacji „Zacheusz”. Kolejnym cudem adoracji będą siostry franciszkanki z Orlika, które w Roku Życia Konsekrowanego zdecydowały się na otwarcie placówki w Panewnikach.

16 lat głębokiej depresji

Do klasztoru spływają świadectwa łask, jakich ludzie doświadczyli w czasie czuwania przed Najświętszym Sakramentem. Między innymi takie: „Od 16 lat cierpię na depresję. Wielokrotne pobyty w szpitalu, terapie i leki niewiele mi pomogły. Po śmierci męża i wyjeździe córki za granicę choroba bardzo się nasiliła. Silne stany lękowe nie pozwalały mi normalnie żyć. Byłam niezdolna do wykonywania najprostszych codziennych czynności, bałam się wyjść z domu. Do tego doszła choroba kolan, która bardzo utrudniała mi chodzenie. W rozpaczy zwróciłam się o pomoc do koleżanki, a ona bez zbędnych słów zaprowadziła mnie do bazyliki przed Najświętszy Sakrament. Od tego dnia codziennie tam jestem. Z początku było ciężko, bo z powodu choroby kolan nie mogłam o własnych siłach dotrzeć do bazyliki. Każdorazowo prosiłam przypadkowych kierowców o podwiezienie – i nigdy nie spotkałam się z odmową, wszyscy bardzo życzliwie się do mnie odnosili. Od dwóch miesięcy codziennie adoruję Najświętszy Sakrament. Zauważyłam, że mój stan zdrowia bardzo się poprawił. Depresja się wyciszyła, lęki są mniejsze, nawet choroba kolan ustąpiła na tyle, że mogę sama przyjść do kościoła i wrócić do domu. Modlitwa przed Najświętszym Sakramentem sprawia, że czuję się spokojna, bezpieczna i wyciszona. Maria”.

Byliśmy zdumieni!

– Gdy byłam w Jerozolimie, sporo czasu spędzałam przed Najświętszym Sakramentem, przy IV stacji Drogi Krzyżowej czy w bazylice Grobu Pańskiego. Tam zapaliłam się do tego pomysłu, to stamtąd „wyszła iskra” – uśmiecha się Barbara Mrozek, nauczycielka z Katowic, jedna z inicjatorek wieczystej adoracji w Panewnikach. – Po powrocie do Polski wraz ze znajomymi ze wspólnoty Odnowy w Duchu Świętym zapragnęliśmy, by i u nas ruszyła wieczysta adoracja. Jakie godziny są najtrudniejsze? Między północą a czwartą rano. To trud, ofiara, nie ma co owijać w bawełnę... Mam jednak mocne doświadczenie, że gdy już wyjdzie się z domu, ogarniają człowieka ogromny pokój i radość, a Bóg daje nowe siły. Zapewniam, to nie metafora! – Ludzie przyjeżdżają z całego Śląska – opowiada pani Barbara. – Dziś aż 148 osób zadeklarowało adorację przez minimum godzinę. Ale znacznie więcej osób adoruje dłużej; przez dwie, trzy godziny tygodniowo! Jest kobieta, która przyjeżdża na nocną adorację rowerem. W jedną stronę jedzie przez godzinę, a gdy już dotrze do Panewnik, nie klęczy na klęczniku, tylko na podłodze. Widzę takie obrazki i jestem nimi niezmiernie poruszona. Pierwsza noc adoracji odbyła się 6 grudnia 2013 r. – to był prezent na Mikołaja. Pamiętam świetnie: była wówczas potężna śnieżyca. Wraz z przybywającą liczbą wolontariuszy rozszerzaliśmy adorację o kolejne noce. Od 10 maja 2015 r. trwa ona już przez cały tydzień! Chcę opowiedzieć o pewnej Bożej interwencji. Półtora miesiąca temu, po Wielkanocy, zdecydowaliśmy się otworzyć kaplicę na kolejną noc adoracji. Wszyscy, którzy w tym czasie dołączyli do grupy adorujących, zadeklarowali się na środę. Na wtorkową noc nie wpłynęła ani jedna deklaracja. Pomyśleliśmy, że chyba dopiero po wakacjach dołączą kolejni adorujący. I nagle, zupełnie nieoczekiwanie, w ciągu jednego weekendu rozdzwoniły się telefony i napłynęły na furtę deklaracje adoracji nocnej z wtorku na środę. Jak nigdy dotąd, najpierw wypełniły się „najtrudniejsze” godziny (od północy do rana), a następnie pozostałe godziny wieczorne. Co ciekawe, żadne zgłoszenie nie dublowało się! Było to dla nas, organizatorów, ogromnym zaskoczeniem. To Boże dzieło – nie mieliśmy wątpliwości. Zauważyliśmy, że możliwość adoracji Jezusa, czyli żywy kontakt z sakramentem Eucharystii, jest okazją dla związków niesakramentalnych. Docierają do nas głosy ludzi z takich związków, którzy są wdzięczni za to, że mogą przebywać sam na sam z eucharystycznym Jezusem…

Neverending story

Nieustanna adoracja Boga to wielowiekowa tradycja Kościoła. Już w Starym Testamencie czytamy, że kapłani musieli dbać, by w świątyni non stop płonęły lampy, by ich ogień nigdy nie wygasał. Pracowali na zmianę, by przez 24 godziny na dobę świątynia była wypełniona modlitwą. Król Dawid „zatrudniał” aż 4 tys. muzyków, którzy oddawali Bogu nieustannie cześć. Kierowało nimi 288 liderów „na etacie”.W trzecim i czwartym wieku tysiące mężczyzn ruszało na wyprażone słońcem pustynie Egiptu, by tam modlić się nawet 20 godzin dziennie. Ten szturm modlitewny doprowadził do ogromnego duchowego przebudzenia, dzięki któremu Dobra Nowina rozprzestrzeniła się w całej Afryce Północnej. Wyrastające jak grzyby po deszczu klasztory zachodniej Europy też oparte były na zasadzie nieustannej modlitwy. Cały kontekst odnowy związanej z opactwem w Cluny był oparty na powrocie do nieustającej modlitwy. Te klasztory były miejscami ciągłego uwielbienia, adoracji, oddawania chwały Bogu. Tak wyglądały reforma Bernarda z Clairvaux czy ruch odnowy z klasztoru w irlandzkim Bangor, w którym aż 3 tys. zakonników, podzielonych na 3 grupy, zbierało się na zmianę, po 8 godzin, aby 24 godziny na dobę śpiewać Psalmy. Takie adoracje trwały w tych murach przez niemal 300 lat.

Usta–usta

Dlaczego adorowanie, uwielbianie Jezusa jest tak ważne? „Łacińskie słowo oznaczające adorację to ad-oratio, czyli… kontakt usta–usta, pocałunek, uścisk, a więc miłość” – wyjaśnia Benedykt XVI. Uwielbienie, adorowanie Boga to język królestwa niebieskiego. Język synów i córek królestwa. Księga Psalmów po hebrajsku nazywa się Seter Tehilim. Seter to księga, a tehilim to liczba mnoga od tehila – rzeczownika utworzonego od czasownika halal, czyli… wysławiać, uwielbiać, sławić. Adorowanie Boga, uwielbianie nie jest emocją. Jest decyzją. Izajasz podpowiada, by adorować Boga w najtrudniejszych sytuacjach: „Niech głos podniesie pustynia z miastami, osiedla, które zamieszkuje Kedar. Mieszkańcy Sela niech wznoszą okrzyki, ze szczytów gór niech nawołują radośnie!”. Brzmi to porażająco, gdy czytamy, że rdzeń słowa Kedar oznacza „być ciemnym, brudnym, być w stroju żałobnym, odprawiać żałobę”, a Sela to „skała, być twardym, skalistym, skamieniałym, nieurodzajnym”. Bóg podpowiada: Jesteś twardy, wypalony, jałowy, skamieniały, nie widzisz owoców, odprawiasz żałobę, czujesz się zgnieciony, zdeptany, rozdarty? Błogosław! Adoruj!Niezwykle ważny jest dalszy ciąg tego cytatu. Opowiada o tym, co wydarza się, gdy decydujemy się na adorację. W jaki sposób Bóg reaguje na ten modlitewny szturm? „Jak bohater posuwa się Pan, i jak wojownik pobudza waleczność; rzuca hasło, okrzyk wydaje wojenny, góruje męstwem nad nieprzyjaciółmi” – czytamy.Czy klęczenie w ciszy przed maleńkim kawałkiem chleba może odmienić życie? Oczywiście! Ado­racja jest przylgnięciem do Serca Jezusa za przykładem umiłowanego ucznia, który spoczywał na piersi Nauczyciela podczas Ostatniej Wieczerzy. To Serce, jak objawił Jezus Marii Małgorzacie Alacoque w Paray le Monial, „płonie tak wielką miłością ku ludziom, a zwłaszcza ku tobie, że nie może już powstrzymać w sobie płomieni tej gorącej miłości”. „Serce Jezusa można porównać do siedmiokrotnie rozpalonego pieca, w którym przechadzali się trzej biblijni młodzieńcy, oddając chwałę Bogu. Podczas adoracji człowiek wchodzi w ten rozpalony piec miłości i dobroci. Żar tego ognia może przemienić i roztopić każde ludzkie serce” – opowiadał Pierre Goursat, założyciel wspólnoty Emmanuel, która pielęgnuje rzeczywistość adoracji Najświętszego Sakramentu. To zawsze czas łaski, choć pozornie wydaje się jedynie stratą czasu. – Piątek, godz. 21.00 to dosyć trudna pora na adorację – opowiada Paulina Florczak z Bujakowa, która każdego tygodnia wraz z mężem przyjeżdża na swój modlitewny dyżur. – W piątek wieczorem zawsze jest coś ciekawego do zrobienia albo daje o sobie znać zmęczenie po całym tygodniu... Dlatego przyznam, że nie jest mi łatwo wybrać się na adorację... To zawsze jest decyzja woli, nie ciała. (śmiech) Często jest tak, że idę na adorację z jakimś planem: zacznę od Różańca, potem poczytam Pismo Święte, może odmówię Koronkę, ale na ogół jest tak, że w tej ciszy rozsadzają mą głowę tysiące myśli, i wcale nie są to myśli „modlitewne”. Po prostu przewija mi się przez głowę przegląd tygodnia, sprawy z domu, z pracy... Gdzie tu adoracja? Kiedyś usłyszałam, jak jeden z księży prowadzący rekolekcje mówił, by na adoracji nie walczyć z myślami, które nas atakują, ale pozwolić im dojść do głosu, bo to są sprawy, które Duch Święty podsyła nam, byśmy mogli ofiarować je Bogu... Tak staram się robić. Jak wygląda moja adoracja? Próbuję wsłuchać się w siebie, powierzyć Jezusowi to, co dyktuje mi serce, a potem po prostu w milczeniu nasłuchuję tego, co On ma do powiedzenia. Ta godzina nie jest łatwym czasem. Raz mija niezwykle szybko, innym razem dłuży się w nieskończoność, a oczy zaczynają się kleić. Wiem jednak, że bez względu na to, w jaki sposób ją spędzę, jest to zawsze godzina łaski, godzina spędzona z Jezusem twarzą w twarz... Na szczęście Jego łaska nie zależy od moich wysiłków na tej modlitwie!

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.