Prof. Mikołejko: Drażni mnie abstrakcyjny moralizm jaki uprawiał papież

Polska/k

publikacja 15.05.2009 11:58

Jako ważną, ale przynoszącą zawód, ocenia papieską pielgrzymkę do Ziemi Świętej, prof. Zbigniew Mikołejko, filozof religii z Polskiej Akademii Nauk. - Drażni mnie w niej abstrakcyjny moralizm, jaki uprawiał papież - mówi na łamach "Polski"

Zdaniem prof. Mikołejki najważniejszym punktem pielgrzymki była wizyta w Instytucie Pamięci Yad Vashem. Wedle oczekiwań naukowca powinniśmy wtedy usłyszeć jak "po imieniu zostaną nazwani sprawcy Holokaustu", usłyszeć "o niemieckich nazistach, którzy popełnili tę zbrodnię". - Tymczasem, podobnie jak to miało miejsce podczas wizyty w Auschwitz, nic takiego nie miało miejsca. Usłyszeliśmy tylko o bezimiennym, abstrakcyjnym złu. Tymczasem Niemcom się to należy, by autorytety moralne, duchowe, intelektualne nazywały rzeczy po imieniu. Tego należy również oczekiwać od papieża Niemca - uważa naukowiec. W jego opinii "papież intelektualnie świetnie sobie radzi z różnymi problemami, ale nie umie sobie poradzić w warstwie emocji, zrozumieniu tego, co czują ludzie", to bowiem "kwestia doświadczenia egzystencjalnego", intelektualnego rozwoju od najmłodszych lat "ciągle w towarzystwie duchownych", czytamy w "Polsce". Owszem, po Benedykcie XVI "widać, że on się bardzo stara, widać jego wysiłek - ale wyraźnie widać u niego brak życiowej praktyki w kwestiach emocjonalnych. Tego się można nauczyć przez uczestnictwo w różnych zbiorowościach" - uważa Mikołejko. Filozof porównuje Benedykta XVI z Janem Pawłem II, który "był i studentem, i poetą, i robotnikiem, i wiejskim księdzem, i wreszcie Polakiem, który przeszedł przez koszmar nazizmu oraz komunizmu. Zdobył wiele różnych doświadczeń (...) On, gdy po 1989 r. przyjeżdżał do Polski, nie bał się używać ostrych słów, karcić nas. Wielu z nas to się nie podobało, ale pokazywało, że nasz papież potrafił stanąć w poprzek oczekiwań". - Ratzingerowi tego brakuje. To dlatego ma on tak duże problemy z odczytaniem emocji ludzi - uważa profesor Polskiej Akademii Nauk. - On nie ma problemu, by zabrać głos w kwestiach dotyczących życia seksualnego (...) Ale do tego typu wypowiedzi wystarczy rozum. Inaczej jest, gdy trzeba coś powiedzieć samemu sobie czy własnemu narodowi. Ewidentnie widać, że Benedykt XVI ma poważne problemy w mówieniu o kwestiach związanych na przykład II wojną światową - twierdzi naukowiec. Zdaniem prof. Zbigiewa Mikołejki w związku z niemieckim faszyzmem "Benedykt zdaje się mówić: nie widziałem, w związku z tym nie uczestniczyłem. Wprawdzie mój naród został w to wepchnięty, ale doszło do tego z powodu jakieś nazistowskiego spisku". - W ten sposób dzieli Niemców na złych i dobrych. Pierwsi zgotowali Żydom zagładę, a drudzy zostali w to podstępnie wciągnięci. A przecież z historii wiemy, że najmocniej Hitlera popierało niemieckie mieszczaństwo i chłopstwo. Ratzinger zdaje się nie chcieć przyjąć tego do wiadomości- dlatego unika potępienia Holokaustu - uważa filozof religii.

W dalszej części rozmowy, zapytany o stanowisko Benedykta XVI wobec np. współczesnej pop-kultury prof. Mikołejko twierdzi: - Papież buduje w Europie archipelag ocalenia wiary i kultury. Tak jak jego wielki poprzednik, Benedykt z Nursji zachował w VI w. dziedzictwo chrześcijańskie przed zalewem barbarzyńców, tak Benedykt XVI nie próbuje reschrystianizować Europy, tylko stara się utrzymać przyczółki chrześcijaństwa w morzu współczesnego barbarzyństwa, jakie ponownie zalewa kontynent. Zdaniem naukowca Benedykt XVI "nie szuka dialogu ze światem": - On próbuje go nauczać z pozycji autorytetu. Ale dziś zasada autorytetu się nie sprawdza. Uważam więc, że powinno się szukać dialogu. Gdyby papieżem w 2005 r. został kardynał Carlo Martini, to on by wszedł bardziej w dialog ze światem - czytamy na łamach "Polski". W końcowej fazie rozmowy, oceniając sytuację dzisiejszego Kościoła, Mikołejko uważa: - Widać, jak maleje liczba ludzi chodzących w niedzielę na mszę. Wkraczamy w sferę religijności intymnej, prywatnej. Tłumaczy to odwołując się do wymiaru grozy i fascynacji (mysterium tremens et fascinans) jaki towarzyszy ludzkiej religijności: - Religia zawsze ma dwa wymiary: grozy i fascynacji. Dziś coraz mniej jesteśmy czuli na wymiary grozy, religia ma nam sprawiać radość, przyjemność. To dlatego uciekamy ze wspólnot religijnych i zamykamy się z własnymi przeżyciami w sobie. We własnym świecie możemy sobie swobodnie składać naszą wiarę z różnych dostępnych elementów: trochę starych kultów, trochę religii Wschodu, odrzucamy wiarę w piekło. Przychodzi to nam tym łatwiej, że dzięki globalizacji mamy dostęp do religii na całym świecie. Polska pod tym względem nie jest wyjątkowa. Widać, że od śmierci Jana Pawła II brakuje spoiwa dla naszego Kościoła i traci on na popularności. A Benedykt XVI na pewno nie pomoże jej odzyskać - uważa na łamach "Polski" Zbigniew Mikołejko. Od redakcji Wiara.pl Z opiniami profesora można się zgadzać lub nie. Informujemy o nich, a czytelnicy sami ocenią... Andrzej Macura