Kto kupi stocznie w Gdyni i Szczecinie?

PAP |

publikacja 18.08.2009 12:55

Wiceszef sejmowej komisji gospodarki Andrzej Czerwiński (PO) nie wyklucza, że katarski inwestor może jednak ostatecznie kupić stocznie w Gdyni i Szczecinie. Zapowiedział, że komisje gospodarki i najprawdopodobniej również skarbu zwrócą się do resortu skarbu o wyjaśnienia w sprawie stoczni.

Kto kupi stocznie w Gdyni i Szczecinie? Adam Warżawa/ PAP/EPA Dźwigi w nieczynnej stoczni Gdynia.

Resort skarbu poinformował we wtorek, że Fundusz Stichting Particulier Fonds Greenrights nie wpłacił pieniędzy za stocznie w Gdyni i Szczecinie. Miał na to czas do północy w poniedziałek.

"Trzeba teraz jeszcze kilka dni poświęcić na rozmowy z Katarczykami. Ministerstwo skarbu musi przeanalizować, dlaczego pieniądze nie wpłynęły i czy jest szansa, żeby wpłynęły. Przecież rozmowy prowadzili konkretni ludzie, twarzą w twarz. Taka niepisana umowa wymaga, żeby ten, kto negocjował zadzwonił do swojego partnera negocjacyjnego i zapytał, co się stało. Na wnioski jest jeszcze mimo wszystko za wcześnie" - powiedział PAP we wtorek Czerwiński.

Wiceszef sejmowej komisji uważa, że ciągle jeszcze możliwe jest pomyślne zakończenie transakcji z inwestorem katarskim. "Możemy mieć do czynienia z zatorem płatniczym, albo sprawa jest (dla inwestora - PAP) odległa w tym sensie, że jest jedną z szeregu podejmowanych inwestycji. Ale oczywiście w każdych interesach, małych czy dużych mierzy się partnerów po wywiązywaniu się ze zobowiązań" - zaznaczył.

"Jeśli scenariusz katarski zakończy się fiaskiem, można mówić o dwóch scenariuszach rezerwowych: albo syndyk i upadłość, albo intensywne szukanie nowego inwestora i próba sprzedania stoczni na nowych warunkach. Takie są dwa wyjścia: albo zamknąć (stocznie - PAP), przyznać, że w Polsce statki nie mogą być produkowane i zaoferować pracownikom jakiś inny produkt, albo stanąć na głowie i szukać inwestora, który będzie chciał zmodernizować stocznie i podjąć ryzyko produkcji statków" - ocenia Czerwiński.

Eksperci oceniają jednak, że gdyby katarski inwestor rzeczywiście wycofał się z zakupu stoczni w Gdyni i w Szczecinie, trudno będzie znaleźć nowego, bo sytuacja branży na świecie jest bardzo trudna.

"Rynek tej branży w tej chwili jest niesłychanie trudny. Wątpię, aby znalazł się inwestor, który zakupiłby obie stocznie po to, by produkować w nich statki" - powiedział we wtorek PAP ekspert branży stoczniowej, profesor Uniwersytetu Gdańskiego Henryk Ćwikliński.

Szef gabinetu politycznego premiera Sławomir Nowak zapowiedział we wtorek jeszcze przed komunikatem MSP, że jeśli okaże się, iż katarski inwestor nie przelał pieniędzy, wówczas rząd zwróci się do Komisji Europejskiej o dodatkowy czas na sprzedaż obu zakładów. "Rząd spróbuje przedłużyć ten okres w Komisji Europejskiej, by rozpisać przetarg raz jeszcze. Jakie są na to szanse - nie wiem. Inna opcja to wprowadzenie syndyka, ale wtedy nie uda się już sprzedać stoczni w całości" - skomentował Ćwikliński.

Według ekonomisty, profesora Akademii Ekonomicznej w Krakowie Dariusza Wędzkiego, rząd nadal powinien czekać na przelew pieniędzy od Katarczyków. "Z jakichś powodów obiektywnych zwlekają oni z zapłatą. Wydaje mi się, że inwestor jest na tyle poważną firmą, że skoro powiedział, że nabywa aktywa, to znaczy, że ma taki zamiar. Sadzę, że trzeba cierpliwie czekać" - powiedział PAP Wędzki.

W opinii eksperta, gdyby jednak inwestor stwierdził, że inwestycja w polskie stocznie jest dla niego niekorzystna, to sytuacja zakładów będzie "nieciekawa". "Są raczej małe szanse, że znajdzie się inwestor, który kupi dwie stocznie, tak jak zadeklarowali to Katarczycy. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, by jeszcze raz spróbować znaleźć nowego nabywcę, aby ten majątek - choć w mniejszym stopniu - przekazać na produkcję statków" - podkreślił.

W lipcu premier Donald Tusk zapowiedział, że jeśli do końca sierpnia nie uda się dokończyć z sukcesem sprzedaży stoczni inwestorowi, minister skarbu Aleksander Grad pożegna się ze swoim stanowiskiem. Czerwiński pytany, czy minister Grad powinien zostać zdymisjonowany powiedział, że nie chce wypowiadać się za premiera. Podkreślił natomiast, że ważny jest przede wszystkim problem, czyli stocznie, dlatego należy zastanowić się, czy dymisja Grada byłaby dla nich korzystna.

Czerwiński podkreślił też, że najważniejszym argumentem przemawiającym za inwestorem katarskim była cena, a pozostali inwestorzy zainteresowani stoczniami chcieli je kupić za dużo niższą cenę. Podkreślił też, że "procedury były przeprowadzone zgodnie ze sztuką".

Zapowiedział, że komisja gospodarki zwróci się do resortu skarbu o wyjaśnienia w tej sprawie. Najprawdopodobniej - według niego - takich wyjaśnień będzie chciała też komisja skarbu.

Czy przedłużenie terminu sprzedaży stoczni będzie możliwe? Komisja Europejska rozważy prośbę polskiego rządu o przedłużenie terminu sprzedaży majątku stoczni Gdynia i Szczecin wówczas, gdy ona wpłynie - powiedziano PAP we wtorek biurze prasowym komisarz ds. konkurencji Neelie Kroes.

"Na razie nie chcemy spekulować. Dla nas Polska ma jeszcze dwa tygodnie na sprzedaż - do 31 sierpnia - powiedziały służby prasowe KE. - Jeśli Polska poprosi o przedłużenie terminu, to to rozważymy".Inicjatywa, jak podkreślono, musi wyjść ze strony polskiej; dla KE w mocy pozostaje decyzja z listopada.

Fundusz Stichting Particulier Fonds Greenrights w maju zdecydował się na zakup kluczowych aktywów stoczni Gdynia i Szczecin, a 17 czerwca otrzymał gwarancje arabskiego banku Qatar Islamic Bank. Zgodnie z ustaleniami, miał zapłacić za majątek stoczni ok. 400 mln zł: 287 mln zł za zakład w Gdyni i ponad 94 mln zł za zakład w Szczecinie.

Inwestor wpłacił wadium w wysokości 8 mln euro, a potem rozpoczął procedurę rejestracji w Polsce spółki, która miałaby zarządzać majątkiem obu stoczni. Spółka Polskie Stocznie została zarejestrowana przez warszawski sąd 21 lipca. Jej kapitał zakładowy wynosi 100 tys. zł, a jedynym udziałowcem jest Stichting Particulier Fonds Greenrights. Gwarantem transakcji zakupu stoczni przez inwestora miały być katarskie banki: inwestycyjny QInvest oraz Qatar Islamic Bank.