Czarne chmury nad Brukselą

Jerzy Szygiel

GN 32/2016 |

publikacja 04.08.2016 00:00

Jean-Claude Juncker, szef Komisji Europejskiej, odlatuje w kosmos. W przyszłym roku może całkiem zniknąć z radarów.

Jean-Claude Juncker jest już powszechnie krytykowany jako szef Komisji Europejskiej. LAURENT DUBRULE /epa/pap Jean-Claude Juncker jest już powszechnie krytykowany jako szef Komisji Europejskiej.

Musicie wiedzieć, że ci, którzy obserwują nas z daleka, są zmartwieni. Spotkałem się z wieloma przywódcami innych planet i wysłuchałem ich. Są naprawdę bardzo zmartwieni. Są zaniepokojeni, bo wciąż aktualne jest pytanie, dokąd zmierza Unia Europejska – ten fragment dziwnie niespójnej przemowy przewodniczącego Komisji Europejskiej (KE), wygłoszonej
 28 czerwca przed europejskim parlamentem, zrobił krótkotrwałą karierę w mediach. Wielkodusznie omijały pytanie, co może być przyczyną nadzwyczajnych stosunków Junckera z kosmitami, albo tłumaczyły to jego słabą znajomością języka francuskiego, co budziło szczery śmiech w Berlaymont, jak w Brukseli nazywa się siedzibę KE. Szczególnie złośliwe żarty, mniej więcej takie, jakie wśród polskich internautów budzi postać b. prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, krążyły wśród europejskich dziennikarzy akredytowanych w Berlaymont: domniemany alkoholizm przewodniczącego jest tajemnicą poliszynela od początku jego kadencji, tj. od listopada 2014 roku.

Na korytarzach Komisji i parlamentu przyjęło się żartobliwie nazywać Junckera „Al Capone” od wiosny zeszłego roku, kiedy przewodniczący pojechał do Rygi na szczyt europejski. Przywódców pomniejszych państw witał wtedy, klepiąc ich po policzkach lub wręcz policzkując, jak węgierskiego premiera Orbána, którego pozdrowił słowami „Oto dyktator!”. Tych „lepszych” całował w czoła… Oczywiście służby prasowe KE dbają o jego wizerunek i większość podobnych incydentów do mediów nie przedostaje się – drogą dyskretnej konfiskaty materiałów filmowych lub pod groźbą odebrania akredytacji. Nic na przykład nie przedostało się z konferencji prasowej po pierwszym dniu Rady Europejskiej z czerwca 2015 r.,
kiedy Juncker wyszedł do dziennikarzy po trudnych dyskusjach na temat kryzysu imigracyjnego. Najdosłowniej zataczał się, a później miał problem z utrzymaniem pozycji stojącej. Trzeba przyznać, że Donald Tusk, który mu wtedy towarzyszył, trzymał się lepiej.

Dostępne jest 24% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.