Prawo Jachimowicz

Jarosław Dudała

GN 4/2017 |

publikacja 26.01.2017 00:00

Pracująca w Norwegii polska lekarka Katarzyna Jachimowicz została wyrzucona z pracy za sprzeciw sumienia wobec zakładania spiralek wczesnoporonnych. A jej koledzy Norwegowie – którzy także tego nie robią – zachowują swe etaty. Dlaczego? Pojechaliśmy do Norwegii, by przyjrzeć się procesowi w tej sprawie.

Katarzyna Jachimowicz i jej adwokat, Haakon Bleken, tuż przed rozpoczęciem rozprawy. roman koszowski /foto gość Katarzyna Jachimowicz i jej adwokat, Haakon Bleken, tuż przed rozpoczęciem rozprawy.

Gdy w 2011 r. norweska gmina Sauherad zaproponowała jej objęcie posady lekarza rodzinnego w miejscowej przychodni, dr Jachimowicz od razu zaznaczyła, że nie będzie kierować pacjentek na aborcję ani zakładać im domacicznych wkładek wczesnoporonnych. Przyszły pracodawca przystał na to. Było to zgodne z ówczesnym prawodawstwem. Jednak w 2015 r. w prawie norweskim całkowicie zniesiono klauzulę sumienia w medycynie rodzinnej, a Polka została zwolniona z pracy. Tego samego dnia znalazła inną – w poradni psychiatrycznej, gdzie nie ma pola konfliktu dotyczącego wkładek domacicznych. Musiała jednak zacząć naukę nowej specjalizacji, co oznaczało cofnięcie kariery zawodowej 48-letniej lekarki o 20 lat.

Dr Jachimowicz postanowiła wystąpić do sądu o ochronę wolności sumienia jej samej i wszystkich lekarzy rodzinnych w Norwegii. Nie chodzi o kierowanie na aborcje do specjalisty, bo do tego lekarzy rodzinnych zmuszać nie wolno. Chodzi o zmuszanie do zakładania tzw. spiralek. Ich działanie jest wczesnoporonne. To rodzaj wczesnej aborcji.

Dostępne jest 10% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.