Na tropie łowców głów

Jan Hlebowicz

publikacja 12.03.2017 18:50

Kolosy przyznane! W Gdyni po raz 19. wręczono prestiżowe nagrody podróżnicze.

Na tropie łowców głów Jan Hlebowicz /Foto Gość W prelekcjach i warsztatach uczestniczyły tysiące osób z całej Polski

Gdynia w dniach 10-12 marca zmieniła się w stolicę polskich podróży. W ramach 19. Ogólnopolskich Spotkań Podróżników, Żeglarzy i Alpinistów odbyło się kilkaset większych i mniejszych prezentacji i warsztatów. W niedzielę wręczone zostały Kolosy, czyli nagrody podróżnicze za wyprawy i wyczyny, które odbyły się lub zakończyły w 2016 roku.

Wyczyn Roku to dokonanie Małgorzaty Wojtaczki, która jako pierwsza Polka samotnie dotarła na Biegun Południowy bez asysty i wsparcia. Na najzimniejszym, najsuchszym i najbardziej wietrznym kontynencie zmagała się z temperaturami sięgającymi 35 stopni Celsjusza poniżej zera. Przez wiele tygodni, nie widząc człowieka, przedzierała się na nartach przez lodowe szczeliny, góry i śnieżne zaspy, ciągnąc sanki wyładowane ponad 100-kilogramowym ładunkiem. Przygotowania do tej wyprawy zajęły laureatce ponad 2 lata.

Kolos w kategorii "Podróże" trafił do Małgorzaty Jarmułowicz i Zygmunta Leśniaka za wyprawę na indonezyjską wyspę Sumba. Para od lat eksploruje rzadko odwiedzane zakątki Azji. Tym razem postanowiła odnaleźć potomków łowców głów, czyli dawnych sumbańskich wojowników. Zaakceptowani przez hermetyczne społeczności klanowe, z bliska przypatrywali się charakterystycznym ceremoniom, takim jak negocjacje przedślubne, wymiana darów, transport elementów kamiennych grobowców czy rytuały pogrzebowe połączone ze składaniem ofiar ze zwierząt. Wzięli też udział w dorocznym festiwalu Pasola, w którym ścierają się z sobą zwaśnione klany zamieszkujące wybrzeże i tereny górzyste.

W kategorii "Alpinizm" wygrał Andrzej Bargiel za rekordowo szybkie zdobycie 7 siedmiotysięczników. W kategorii "Eksploracja jaskiń" wygrał Krzysztof Starnawski za konsekwencję w badaniu największej podwodnej jaskini świata. Kategorię "Żeglarstwo" wygrał Szymon Kuczyński za 15-miesięczny rejs dookoła świata na łódce o długości 6 m.

SuperKolosa za całokształt dokonań podróżniczych wręczono wybitnym żeglarzom i polarnikom Joëlle i Januszowi Kurbielom. Januszowi Kurbielowi nagroda została przyznana pośmiertnie - zmarł w wieku 70 lat 22 sierpnia 2016 roku.

Galę wręczenia Kolosów poprzedziły ostatnie prezentacje. Bohaterem jednej z nich był Marek Kamiński. Polarnik i podróżnik opowiedział o swojej ostatniej podróży. Przez ponad trzy miesiące wędrował pieszo pielgrzymim szlakiem od grobu Immanuela Kanta w dawnym Królewcu (dzisiaj Kaliningrad) do grobu św. Jakuba w Santiago de Compostela. Przemierzył 6 krajów: Rosję, Polskę, Niemcy, Belgię, Francję i Hiszpanię.

- Choć Europa nie brzmi równie spektakularnie jak biegun, to paradoksalnie właśnie ta podróż była najtrudniejsza w moim życiu. Człowiek, idąc 40 km dziennie, staje się nikim. Oczywiście, w Polsce w pewnym stopniu byłem rozpoznawalny i wiele się w związku z tym działo. Ale potem przestało się dziać. To była podróż przez duchową pustynię Europy. Ruszyłem na pielgrzymkę i chciałem uczestniczyć w Mszy św., tymczasem okazało się, że w Niemczech, Belgii czy Francji kościoły były zamknięte. Nikogo nie interesowały tematy duchowe - mówił. - To była podróż w głąb samego siebie i moich chrześcijańskich korzeni. Pozwoliła mi na nowo ustawić igłę życiowego kompasu w tych trudnych, burzliwych czasach - dodał.  

W ramach Kolosów odbyło się także spotkanie z naszym redakcyjnym kolegą. Krzysztof Błażyca jest członkiem Polskiego Towarzystwa Afrykanistycznego, podróżnikiem, dziennikarzem "Gościa Niedzielnego", a także autorem książki "Tego drzewa nie zetniesz", będącej wielowątkową opowieścią o krajach Afryki Wschodniej, które autor - dziennikarz i fotograf - poznawał podczas swoich reporterskich wędrówek.

Krzysztof zaprezentował także cykl 15 czarno-białych fotografii, zatytułowany "Krew Aczoli. Dziesięć lat po zapomnianej wojnie na północy Ugandy". Wystawa zapowiada nową książkę dziennikarza "Gościa Niedzielnego", która ukaże się w kwietniu.

Bilansem wojny w Ugandzie pozostaje 100 tys. zabitych oraz 60 tys. uprowadzonych dzieci. - Ci ludzie zostali pozostawieni sami sobie. Z ich traumą i dramatycznymi przeżyciami. Dzisiejsi 30-latkowie, mając po 12 lat, nierzadko byli ofiarami porwań. Wcielano ich do oddziałów rebelianckich. Tam pod presją robili rzeczy straszne. Ich agresja jest wprawdzie wytłumiona, ale objawia się w domach. Przemocą, alkoholizmem, ogromną liczbą samobójstw - opowiada Krzysztof.