Uzdrawiające spojrzenie

ks. Włodzimierz Lewandowski

Postrzeganie świata i jego najbardziej palących problemów zmienia spojrzenie drugiemu człowiekowi w oczy.

ks. Włodzimierz Lewandowski xwl ks. Włodzimierz Lewandowski

Do ataków na Kościół nie potrzeba ateistów, liberałów i masonów. Wierzący robią to lepiej. Takie przynajmniej wrażenie można odnieść czytając komentarze pod informacjami i publicystyką w mediach katolickich i na wszelkiej maści portalach społecznościowych. Przy czym nie chodzi tylko o papieża Franciszka z wiadomego powodu niezbyt przez nas lubianego. Tu zresztą działa także inny mechanizm. Wielu z nas jest święcie przekonanych, że po Janie Pawle II lepszego papieża już być nie może. Do stwierdzenia, że w 2005 roku skończyło się działanie Ducha Świętego w Kościele już tylko jeden krok.

Dla potwierdzenia tego, co wyżej zostało napisane, obserwacje z naszego podwórka. Jak wynika ze statystyk ilość odwiedzających niektóre z naszych serwisów formacyjnych jest dwu- niekiedy trzykrotnie wyższa od czytających informacje. Ale ilość komentarzy jest nieproporcjonalnie odwrotna. O ile w przypadku pierwszych ze świecą szukać tekstów komentowanych (w dodatku sensownie), pod drugimi rzeka zanieczyszczona złośliwością, brakiem kultury, personalnymi atakami, gdzie emocje zastępują myślenie. Owszem, nawet w Piśmie świętym bywają złośliwości (podobno to cecha ludzi inteligentnych), czego przykładem może być choćby słynny tekst o umytej świni, która powróciła do kałuży błota, ale i to trzeba zauważyć, że stanowią one margines.

Psychologowie mówią o braku empatii. Rzeczywiście, trudno o nią przed ekranem komputera. Jeszcze trudniej, gdy pisanie komentarzy i prześciganie się we wspólnej nawalance są formą kompensowania życiowych niepowodzeń i objawem niezdolności przysłowiowego chwycenia życia za bary.

Zatem empatia. Temat pojawił się przy okazji ukazania się książki „Lekarz z Lampedusy” i opublikowanego wczoraj wywiadu z Arturem Żmijewskim. Dwie historie. Lekarza, który wyjechał z wyspy w poszukiwaniu lepszego życia, a następnie wrócił na nią, by swój los spleść z tymi, którzy do jej brzegów przypływają dokładnie po to samo, co on zrobił przed laty. I historia znanego aktora, angażującego się (choć nie musiał szukać tak zwanego lepszego życia) w pomoc głodnym dzieciom. Obydwaj zauważają jak postrzeganie świata i jego najbardziej palących problemów zmienia spojrzenie drugiemu człowiekowi w oczy.

Żmijewski, pytany o nasze lęki gdy słyszymy o uciekających przed wojną i głodem, mówi: „Bo ich nie znamy. A oni mają te same emocje, te same uczucia, tę samą wrażliwość. Czują tę samą przykrość, gdy komuś dzieje się krzywda, jaką my czujemy. A gdy jest się wśród nich, to sprawiają, że natychmiast można poczuć się jak u siebie w domu. Choć pochodzimy z zupełnie innych światów. My mamy wokół ten lepszy, bogatszy, czystszy, a oni nie mają nic. Jesteśmy nieprawdopodobnymi szczęściarzami. Wybrańcami. Żyjemy w świecie, który mimo swoich wielkich wad, z punktu widzenia tamtych ludzi jest idealny.”

Pietro Bartolo, wspomniany lekarz z Lampedusy, wyznaje: „Oddycham z trudem ze zmęczenia. Mdli mnie, czuję ucisk w piersiach. Nie daję już rady. Możesz do woli próbować chronić się w pancerzu, który pozwala ci iść naprzód, ale na pewno w końcu przyjdzie taki moment, w którym twoja dusza już dłużej nie wytrzyma. Jest prawie jak na wojnie. Wojnie, na którą nie masz żadnego wpływu i w której musisz walczyć z przeważającymi siłami wroga. Wojnie, która każdego dnia przynosi dziesiątki rannych. A ty nie możesz zrobić nic więcej niż tylko trwać w okopach.”

Nie trzeba zresztą przywoływać rozbudzających emocje tematów uchodźców i głodu w Afryce. Wystarczy spojrzeć bliżej. Jak zmienia się postrzeganie człowieka doskonale wiedzą choćby pracujący z trudną młodzieżą. Każdy doświadczony wychowawca wie, że czym innym jest wysłuchać na radzie pedagogicznej kolejnej historii o bójkach, włamaniach i narkotykach, a czym innym jest spojrzeć uczniowi w oczy i wysłuchać jego historii. Odkryć – mówiąc językiem znanego duszpasterza paryskich przestępców – jakie dramaty kryją się za będącą wołaniem o miłość i zauważenie agresją.

Empatia. Spojrzenie w oczy. Klucz do lepszego świata. Nie technika. Nie wzrost produktu krajowego brutto. Nie zamknięte getto. Ale empatia. Czyli bycie jak Jezus. „Spojrzał na niego z miłością” i „szedł z nimi” (czytaj z tymi, którzy Go pod krzyżem zdradzili). Czysta Ewangelia. Reszta jest zbijaniem na ludzkich lękach politycznego kapitału.

Już po napisaniu tekstu wróciłem do opowiedzianej we włoskiej TV2000 historii Jakuba. Młody Gambijczyk pokonał pustynię i Morze Śródziemne. Teraz marzy o jednym. Skończyć medycynę i wrócić do ojczyzny, by nieść pomoc rodakom. Na szczęście znalazł kogoś, kto wysłuchał jego historii i podał rękę. Takich relacji brakuje w naszych mediach. Widzących jedynie zamachy i przemoc. A przecież – jak powiedział Artur Żmijewski – „czy fakt, że na świecie jest wielu idiotów, którzy przemocą chcą zawładnąć częścią społeczeństwa, może nas usprawiedliwiać?”

News Tv2000 Benevento, il sogno di Yankuba: diventare medico e tornare in Gambia per aiutare gli altri

Zapisz