Drożsi od narkotyków

Jakub Jałowiczor

GN 22/2017 |

publikacja 01.06.2017 00:00

Dla uciekinierów z Afryki droga do Europy to męka. Dla przemytników – świetny biznes.

Kwiecień 2017 r. 400 imigrantów z Afryki Subsaharyjskiej uratowanych przez włoską straż przybrzeżną na Morzu Śródziemnym. Michele Amoruso /epa/pap Kwiecień 2017 r. 400 imigrantów z Afryki Subsaharyjskiej uratowanych przez włoską straż przybrzeżną na Morzu Śródziemnym.

Dawda (imię zmienione) pochodził z małej wioski w Gambii. Jako taksówkarz zarabiał równowartość 42 euro miesięcznie. Presja rodziny i rady kuzyna mieszkającego w Niemczech sprawiły, że w marcu 2016 r. wyruszył do Europy. Za równowartość 140 euro kupił bilet autobusowy do Niamey w Nigrze. Najbliższy kurs był za 2 dni, więc Dawda pojechał naokoło, przez Mali i Burkina Faso. Po drodze jacyś ludzie oferowali mu senegalski paszport, który miałby go ochronić przed deportacją. Mężczyzna nie kupił dokumentu. Stwierdził, że w razie czego będzie płacił pogranicznikom. Rzeczywiście, autobus zatrzymywał się na każdym posterunku drogowym. Pasażerowie musieli wysiadać i dawać łapówki – od 3 do 30 euro, zależnie od pochodzenia i tego, czy mieli odpowiednie dokumenty.

Z Niamey Dawda ruszył do Agadezu w środkowym Nigrze, przemytniczej stolicy zachodniej Afryki. Kiedy po dwóch tygodniach doczekał się przelewu 150 euro od rodziny (był już bez pieniędzy), ruszył do Libii. Tym razem już nie autobusem rejsowym, ale przemytniczym pick-upem razem z 26 innymi osobami. Kierowca celowo zatrzymywał się na wszystkich posterunkach. Trzeba było płacić do 20 euro. 25 euro kosztowało przekroczenie libijskiej granicy.

Dostępne jest 15% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.