Żył w biegu i Bóg go w tym biegu zatrzymał…

Monika Łącka

publikacja 02.08.2017 16:05

Zmarłego wczoraj ks. Marka Leśniaka wspominają jego współpracownicy z Arcybractwa Miłosierdzia i Sekcji Rejestracji KO ŚDM Kraków 2016.

Żył w biegu i Bóg go w tym biegu zatrzymał… Marcin Mazur /episkopat.pl Ks. Marek Leśniak (po prawej) na kilka chwil przed rozpoczęciem Mszy Posłania kończącej ŚDM Kraków 2016

- Marek we wszystko, co robił, mocno się angażował i w tym wszystkim najbardziej liczył się dla niego drugi człowiek. Miał genialne pomysły i dbał o dobre relacje z tymi, których spotykał na swojej drodze. Każdemu życzę takiego szefa - mówi ks. Andrzej Wołpiuk, który ks. Leśniaka poznał w 1990 r., gdy przyszedł do krakowskiego WSD.

- Marek był ode mnie kilka lat starszy i wprowadzał mnie w seminaryjną rzeczywistość. Święcenia przyjął w 1993 r., a ja w roku 1996. Potem jednak cały czas mieliśmy kontakt dzięki wspólnym znajomym, Rycerzom Kolumba, dziełom, w których oboje byliśmy zaangażowani, i poprzez pracę w Komitecie Organizacyjnym Światowych Dni Młodzieży Kraków 2016. Przez te wszystkie lata przyjaźniliśmy się. Trzeba powiedzieć, że Marek był bardzo ciepłym człowiekiem - opowiada ks. Wołpiuk.

Podkreśla też, że w Sekcji Rejestracji Komitetu Organizacyjnego Światowych Dni Młodzieży Kraków 2016, w której oboje pracowali, ks. Marek dał się poznać jako człowiek, który dla każdego był serdeczny. - Gdy przychodził do naszego pokoju w KO ŚDM, z każdym się witał i to w jego ojczystym języku, bo znał dobrze kilka języków. Był zawsze pogodny i uśmiechnięty, a gdy miał coś załatwić, mówił: "Poczekajcie, zaraz do was przyjdę, tylko to zaniosę, gdzie trzeba" - wspomina ks. Andrzej i dodaje, że nawet jeśli sytuacja była nerwowa, to ks. Leśniak rozładowywał ją swoim spokojem i uśmiechem.

Ks. Jarosław Chlebda, który również pracował w tej sekcji, a z ks. Markiem współpracował także w parafii św. Floriana, mówi z kolei, że w tym, czym ks. Leśniak zajmował się na co dzień, na pierwszym miejscu był Bóg i Kościół oraz jego sprawy, a zaraz potem drugi człowiek.

- Nasza sekcja w KO ŚDM zawsze była najlepiej zaopatrzona, a ks. Marek sam wiele rzeczy organizował i za nie płacił, także za to, żeby w jeden dzień w tygodniu wspólnie iść na obiad - na pizzę, pierogi… To były nasze "obiady czwartkowe". Ciągle też chciał coś załatwić, komuś pomóc i takie miał plany na przyszłość. Żył w biegu i Bóg go w tym biegu zatrzymał, by zabrać do siebie… - zauważa ks. Chlebda.

Anna Chmura, która w KO ŚDM pracowała w departamencie komunikacji, dodaje, że ks. Marek bardzo dbał też o integrację w komitecie i często zabierał współpracowników na śniadanie.

Przemysław Bednarz ks. Leśniaka znał poprzez działalność Rycerzy Kolumba, z którymi zmarły kapłan był związany od 11 lat. Podczas przygotowań do ŚDM współpracował z nim także w sekcji rejestracji.

- Przyjaźniliśmy się i był mi bliskim człowiekiem. Jego śmiercią jestem bardzo zaskoczony, ale widać Bóg miał wobec niego jakieś plany i chciał, żeby ks. Marek dalej wszystko załatwiał w niebie tak, jak to robił na ziemi - mówi. Zaznacza, że ks. Leśniak nie tylko sam był świetnym organizatorem, ale też pomagał innym osiągać wielkie rzeczy.

- Wiele razy doświadczyłem jego pomocy, a szczególnie wtedy, gdy byłem bezrobotny i szukałem pracy. To on wtedy stanął na mojej drodze - wspomina i przypomina, że ks. Markowi zależało także na młodym pokoleniu, któremu pomagał, pracując w Fundacji św. Jana Kantego fundującej ubogiej młodzieży stypendia, by umożliwić jej dalszą naukę.

- Marek był człowiekiem niezwykłym, ale to za mało powiedziane. Był niestandardowy i odważny w głoszeniu pozytywnych rzeczy. Tam, gdzie ludzie szukają dziś problemów, on szukał dobra i mówił: "Jednym słowem - jest dobrze. A w dwóch słowach: bardzo dobrze" - opowiada Starszy Brat Arcybractwa Miłosierdzia, w którym ks. Leśniak był prokuratorem, czyli skarbnikiem.

- Był bardzo elokwentnym i dobrym rozmówcą - można było długo rozmawiać z nim na różne tematy i wtedy wiele spraw się konstruktywnie rozwiązywało. Umiał też otworzyć człowieka małomównego, a ja taki jestem. Co więcej, budował wzajemne zaufanie, a decyzje podejmował na podstawie wcześniejszych rozmów - dodaje Starszy Brat i wspomina wczorajszy dzień, który - w dużej części - spędził z ks. Leśniakiem.

- Najpierw mieliśmy w Arcybractwie czterogodzinny zarząd, po którym Marek był bardzo zmęczony. Poszliśmy jeszcze jednak do banku, gdzie złożył swój ostatni podpis, a następnie do kurii. Po południu pojechaliśmy jeszcze na Salwator, gdzie załatwialiśmy sprawę, poprzez którą pomagaliśmy jednemu z naszych współbraci. Tam, u proboszcza, nieco odżył, bo upał dawał mu się we znaki. W końcu ja wsiadłem do auta, a on na swój rower, ale do celu już nie dojechał... Rozległego zawału doznał na Plantach - opowiada i dodaje, nie kryjąc wzruszenia, że ks. Marek był dla niego jak wspaniały brat, jakiego nigdy nie miał.


Ks. Marek Leśniak zmarł 1 sierpnia w wieku 49 lat i 24 lat kapłaństwa. Uroczystości pogrzebowe odbędą się 7 i 8 sierpnia. Rozpoczną się w poniedziałek o godz. 15 w kościele Matki Bożej Królowej Polski w Krakowie-Bieńczycach (Arka Pana). We wtorek o godz. 10 nastąpi wprowadzenie trumny z ciałem do bazyliki św. Floriana, gdzie odmówiony zostanie Różaniec. O godz. 11 odbędzie się Msza św. pogrzebowa, po której nastąpi złożenie ciała w krypcie kolegiackiej. Zmarły kapłan od 10 lat był duszpasterzem w bazylice św. Floriana w Krakowie, a od 2013 r. Kanonikiem Kapituły Kolegiackiej przy tej bazylice.