Ruszył proces ws. znieważenia znaku Polski Walczącej

PAP |

publikacja 02.08.2017 11:49

Przed stołecznym sądem ruszył w środę proces trójki aktywistów partii Zieloni, którym zarzucono znieważenie znaku Polski Walczącej. W czerwcu 2016 r., podczas Marszu Godności, trzymali oni zielony transparent ze znakiem, na końcu kotwicy namalowane zostały symbole płci.

Ruszył proces ws. znieważenia znaku Polski Walczącej Lukas Plewnia / CC 2.0 Symbol Polski Walczącej

Za znieważenie znaku odpowiada przewodnicząca "Zielonych" Małgorzata Tracz, autorka transparentu Elżbieta Hołoweńko i Marcin Krawczyk (wszyscy zgodzili się na ujawnianie swoich danych - PAP). Policja zarzuca im znieważenie "Znaku Polski Walczącej" "poprzez publiczne eksponowanie transparentu, na którym widniał przerobiony znak w ten sposób, że u jego dolnych podstaw umieszczono symbole płci". Grozi za to grzywna.

Chodzi o transparent, na którym na zielonym tle namalowany jest znak Polski Walczącej, a na końcach kotwicy znajdują się symbole płci oraz napis "Nie-podległa". "Zieloni" tuż przed procesem podkreślali, że "sfatygowany transparent", wykonany został w 2013 r. na "Manifę" i używany był podczas wielu innych demonstracji.

Trójka aktywistów nie przyznaje się do winy. Podkreślają, że "transparent, podobnie jak i znak Polski Walczącej, ma dla nich ogromne znaczenie" i jest odzwierciedleniem ich przekonań i walki o prawa kobiet. Ma też - jak dodają - pokazywać równość kobiet i mężczyzn.

"W Powstaniu Warszawskim walczyły i kobiety i mężczyźni, a przez te kilkadziesiąt lat, które od niego upłynęły, prawa kobiet wciąż są zaniedbywane, wciąż musimy o nie walczyć, dlatego też podpis pod transparentem +Nie-podległa+, bo ciągle, my kobiety jesteśmy podległe" - mówiła autorka transparentu.

Dodała, że nigdy nie chciałaby znieważyć czy ośmieszyć znaku, bo jest on dla niej ogromnie ważny. "Moja mama była łączniczką. Jako skrzypaczka przenosiła wiadomości ukryte w futerale, pod skrzypcami. Babcia przygotowywała jedzenie dla powstańców. Pamiętam jak opowiadała, że wychodził cały odział powstańców i wracało dwóch, trzech. Dlatego nigdy w życiu nie przyszłoby mi na myśl, żeby znieważać ten znak" - mówiła Hołoweńko.

Podkreśliła, że "znak został obecnie zawłaszczony przez nacjonalistów". "My pokazujemy go z pokojowej strony, bez agresji, w pokojowy sposób walczymy o prawa kobiet" - wyjaśniała przed sądem.

Ona, jak i pozostali współobwinieni, mówili, że dla nich znieważeniem znaku jest wykorzystywanie go w celach komercyjnych, umieszczanie "na kijach bejsbolowych, na koszulkach osób, które nosząc je nawołują do agresji, nienawiści". Zaznaczali, że transparent niesiony w Marszu Godności "nie wzbudzał negatywny reakcji, emocji".

"Jestem przekonana, że nie doszło do znieważenie znaku bo w moim przekonaniu znieważenie jest to okazywanie pogardy, wyższości czy nad symbolem, czy nad daną osobą" - powiedziała Tracz. "Nie czerpaliśmy z tego tytuły żadnych korzyści materialnych, chcieliśmy podkreślić równość kobiet i mężczyzn" - dodała.

Przed procesem mówiła, że transparent był niesiony w wielu manifestacjach. "Dopiero w 2016 r., gdy zmienił się klimat polityczny w Polsce, zaczął wyraźnie przeszkadzać. Znieważenie znaku w żaden sposób nie było naszym celem. Wprost przeciwnie było to okazanie szacunku znakowi, który ma obecnie charakter uniwersalny, bo nie dotyczy tylko Powstania Warszawskiego, ale już w PRL stał się symbolem protestu wobec opresyjnej władzy" - mówiła Tracz.

Przed sądem zeznawał też jeden z zawiadamiających ws. znieważenia znaku Paweł Zdziarski. Podkreślał, "że cieszy się, że proces rusza w takiej chwili, w okresie obchodów 73. rocznicy Powstania Warszawskiego". "Pamięć o naszych bohaterach, jest tym, co podyktowało moją obecność tutaj, a nie moje osobiste urazy" - mówił.

Powiedział, że po Marszu Godności oglądał portale internetowe i zobaczył transparent. "Widząc przerobiony znak Polski Walczącej poczułem się dotknięty. To nie było tylko moje odczucie. Rozmawiałem z ludźmi, którzy mają różne poglądy polityczne i okazało się, że im również się to nie podoba, że to według nich - jest użycie znaku Polski Walczącej bez szacunku" - powiedział. Zapewnił, że zareagowałby tak samo, "gdyby na Marszu Niepodległości był przerobiony znak Polski Walczącej".

Świadek dodał, że uraził go kontekst, w jakim znak został użyty podczas manifestacji.

"Wiele osób nie zgadza się z poglądami tych, którzy w niej uczestniczyli. Wykorzystano go do reprezentowania interesów jednej z grup kosztem innych" - mówił. Dodał, że jego sprzeciw budzi też sama grafika i znaki płci wpisane w kotwicę.

"Te symbole zostały wpisane w nią po to, aby przekazać pewne treści, poglądy, które są nie do przyjęcia dla wielu Polaków" - mówił. Dopytywany przez sąd, o "jakie treści chodzi", powiedział, że transparent był "wykorzystany w czasie Marszu Godności, którego uczestnicy "domagali się m.in. zrównania małżeństw heteroseksualnych i homoseksualnych".

"Był też wykorzystywany na +czarnych protestach+, gdzie walczono o aborcję, domagano się środków wczesnoporonnych, a wielu Polaków jest temu przeciwnych" - powiedział, dodając, że organizatorzy takich marszy, w jego odczuciu podjudzają kobiety "do walki o prawa, które już mają".

Tuż przed procesem, przed śródmiejskim sądem odbyła się pikieta solidarności z aktywistami. Jej uczestnicy przeszli później na salę sądową. Cześć z nich trzymała białe róże. Mieli też emblematy ze znakiem "Polski Walczącej" z dorysowanymi symbolami płci.

To nie pierwsza taka sprawa. W maju 2017 r. kielecki sąd skazał jedną z organizatorek "Czarnego Protestu" na dwa tysiące złotych grzywny za znieważenie znaku Polski Walczącej. W tym przypadku chodziło o umieszczenie w podstawie kotwicy dwóch kropek, symbolizujących piersi kobiety. Z kolei w lutym br. szczeciński sąd uniewinnił w podobnej sprawie inną uczestniczkę "Czarnego Protestu".

Znak Polski Walczącej jest prawnie chroniony od sierpnia 2014 r. Za jego znieważenie grozi grzywna.

W ustawie o ochronie znaku zapisano, że "Znak Polski Walczącej, będący symbolem walki polskiego narodu z niemieckim agresorem i okupantem podczas II wojny światowej, stanowi dobro ogólnonarodowe i podlega ochronie należnej historycznej spuściźnie Rzeczypospolitej Polskiej". Podkreślono też, że "otaczanie znaku Polski Walczącej czcią i szacunkiem jest prawem i obowiązkiem każdego obywatela Rzeczypospolitej Polskiej".