Za pięć lat bez gazu z Rosji

GN 35/2017 |

publikacja 31.08.2017 00:00

O bezpieczeństwie energetycznym Polski, budowie gazociągów i projekcie Baltic Pipe mówi prezes Operatora Gazociągów Przesyłowych Gaz-System Tomasz Stępień.

Za pięć lat  bez gazu z Rosji Jakub Szymczuk /foto gość

Bogumił Łoziński: Biorąc pod uwagę światową koniunkturę na rynku paliw, czy można spodziewać się, że cena gazu będzie rosła?

Tomasz Stępień: Światowy rynek gazu charakteryzuje się tym, że okresy, gdy ceny rosną, przeplatają się z okresami, gdy ceny spadają.

Od czego to zależy?

Patrząc na rynek globalnie, spadki i wzrosty zależą od bardzo wielu czynników, np. od wahań cen ropy naftowej czy produkcji w danym czasie. Natomiast jeśli patrzymy na rynki lokalne, dynamika zmian cen może zależeć np. od stopnia dojrzałości rynku i możliwości zakupu gazu od większej liczby sprzedających. Jak w każdej dziedzinie gospodarki, im więcej ofert mamy do wyboru, tym lepszą cenę możemy uzyskać.

Największym dostawcą gazu do Polski jest Rosja, która sprzedaje nam ten surowiec bardzo drogo. Czy mamy możliwość zakupienia gazu u innych dostawców?

Polska, a patrząc szerzej – kraje Europy Środkowej i Wschodniej kupują większość gazu z jednego obszaru produkcji, którym jest Półwysep Jamalski. W przypadku Polski do 2022 r. obowiązują stare kontrakty gazowe. To od strony handlowej. Od strony fizycznej możliwości dostarczenia gazu ziemnego jeszcze 10 lat temu nie istniały – infrastruktura gazowa nie była na tyle rozbudowana. Dzisiaj sytuacja wygląda znacznie lepiej. Gaz-System jako spółka, która odpowiada za przesył gazu ziemnego do polskiej gospodarki, poprzez zrealizowane już inwestycje jest w stanie dostarczać gaz również z innych kierunków. Dzięki naszym działaniom już teraz mamy większe możliwości dostaw.

To znaczy?

Możemy przesyłać gaz z kierunku Niemiec przez tzw. rewers fizyczny na gazociągu jamalskim, czyli od zachodnich odbiorców. Tradycyjnie tym gazociągiem płynie gaz rosyjski ze wschodu na zachód. Od paru lat istnieje możliwość odwrócenia kierunku i skierowania go z zachodu do Polski. To pierwsza sprawa. Druga, bardzo znacząca, to oddanie w zeszłym roku do eksploatacji Terminalu LNG im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Świnoujściu. Daje on Polsce możliwość sprowadzenia gazu od większej liczby producentów. Jako kraj możemy importować go w postaci skroplonej z dowolnego kierunku, z Afryki, Bliskiego Wschodu, Ameryki Północnej i Południowej.

Czy terminal w Świnoujściu jest w stanie przyjąć tak dużo gazu, abyśmy nie musieli go kupować od Rosji?

Obecnie jego możliwości techniczne mogą pokrywać około 30 proc. rocznego zapotrzebowania całej polskiej gospodarki.

Terminal w Świnoujściu jest wykorzystywany tylko częściowo.

Jeśli porównamy się z innymi terminalami w Europie, to stopień jego wykorzystania jest jednym z najwyższych. Francuskie, włoskie czy hiszpańskie wykorzystywane są na znacząco niższym poziomie.

Z czego wynikają te różnice?

Tłumaczę to tym, że widocznie polska gospodarka i nasi klienci mają olbrzymią potrzebę sprowadzania gazu przez nasz terminal, wykorzystując możliwości, jakie daje dostęp do nowych źródeł. Po ponad roku działalności komercyjnej terminalu LNG widać, że to była dobra inwestycja. Dlatego też podjęliśmy decyzję o jego rozbudowie. Realizacja tego projektu już się rozpoczęła.

Na początku czerwca przypłynął do Świnoujścia pierwszy statek ze skroplonym gazem z USA. Jakie są perspektywy kupowania tego surowca od Amerykanów?

Jako Gaz-System nie uczestniczymy w takich rozmowach, gdyż prawnie obowiązuje nas zakaz zawierania kontraktów na zakup i sprzedaż gazu. Natomiast prowadzimy działalność promocyjną usług, jakie oferuje terminal LNG. Zainteresowanie podmiotów działających w USA pojawiło się parę lat temu. Czekano na zielone światło administracji amerykańskiej, żeby móc gaz produkowany na terenie Stanów Zjednoczonych eksportować do krajów trzecich. Po wyborach prezydenckich widzimy, że nowa administracja w USA podtrzymała zielone światło na eksport surowca. To otwiera dobrą perspektywę dla rynku gazu w Europie. Wszystko jest teraz w rękach spółek, które zajmują się handlem gazem. Skoro doszło do realizacji pierwszej dostawy, zasadne jest patrzenie z optymizmem na ten kierunek.

Pojawiają się obawy, że gaz z USA może być drogi, bo na przykład jest sprowadzany z daleka.

Dziś na świecie gaz transportowany jest albo w postaci skroplonej (LNG) statkami, albo tradycyjnie przez gazociągi. Im odległość większa, tym bardziej ekonomiczny staje się transport statkami. Jeżeli popatrzymy na mapę i miejsca, gdzie znajdują się obszary produkcji gazu, okaże się, że gaz produkowany w USA wcale nie jest dużo dalej niż gaz produkowany np. na Bliskim Wschodzie. Choć gaz z Afryki, Norwegii czy Rosji znajduje się nieco bliżej, jego transport przez system rurociągów też jest kosztowny. Co do samej ceny gazu, nie wyobrażam sobie, aby na dłuższą metę jakiekolwiek przedsiębiorstwo funkcjonowało na zasadzie „kupię drogo, sprzedam tanio”, bo po prostu by upadło. W tej branży, jak w każdej innej, wszystko musi spinać się finansowo.

Mamy terminal, własny gaz, ale to nie wystarczy, aby uniezależnić się od dostaw z Rosji. Czy projekt Baltic Pipe – budowa gazociągu wraz z Danią pod dnem Bałtyku, którym płynąłby surowiec z Norwegii – da taką możliwość?

Takie są założenia. Prace nad tym projektem posunęły się bardzo. Na początku sierpnia Gaz-System podpisał umowę z firmą Ramboll. Weszliśmy w fazę projektowania i badań środowiskowych, które pozwolą na wyznaczenie przebiegu trasy gazociągu. Ten etap powinien zakończyć się uzyskaniem pozwoleń na rozpoczęcie i prowadzenie prac budowlanych. Od strony handlowej jesteśmy w trakcie tzw. procedury Open Season. Jej celem jest podpisanie przez spółki infrastrukturalne, takie jak Gaz-System w Polsce czy Energinet w Danii, kontraktów na przesyłanie gazu nową magistralą. Te kontrakty są podstawą podjęcia decyzji o budowie, bo pokazują zainteresowanie podmiotów gospodarczych przesyłem gazu z Norwegii do Polski.

Jak to wygląda w przypadku Baltic Pipe?

Obie spółki – nasza i duńska – oceniły, że zainteresowanie wykazane w pierwszej fazie procedury było wystarczające, aby przyjąć szybką ścieżkę realizacji i przejść do drugiej fazy. Zamierzamy ogłosić ją we wrześniu tego roku. Celem tej drugiej, tak jak powiedziałem wcześniej, jest podpisanie kontraktów przesyłowych. One będą podstawą do ruszenia z budową.

Jaką część gazociągu zbuduje Gaz-System, a jaką Energinet?

Podzieliliśmy się po połowie. Duńczycy zbudują odcinek od gazociągów norweskich przez teren Danii aż do swojej wschodniej plaży, razem z tłocznią, która będzie odpowiadać za tłoczenie gazu do Polski. My odpowiadamy za odcinek pod Morzem Bałtyckim i rozbudowę systemu przesyłowego na terenie naszego kraju.

Baltic Pipe skrzyżuje się z rosyjsko-niemieckim gazociągiem Nord Stream. To może być problem?

Od strony technicznej nie ma przeszkód. Przecież będziemy też krzyżować się z inną infrastrukturą, np. kablami. Nord Stream krzyżuje się z kablem elektrycznym położonym między Szwecją i Polską. Oczywiście przed nami jest ustalenie szczegółów, ale jeśli będziemy traktowani jak każdy inny podmiot gospodarczy, to nie powinno być trudności.

Jeśli dojdzie do głosu polityka, to mogą pojawić się problemy?

Gaz-System nie funkcjonuje w obszarze polityki. Do nas należy realizacja tego przedsięwzięcia od strony czysto inżynierskiej. Oczywiście międzynarodowe projekty energetyczne zawsze, w każdym kraju, mają wsparcie polityczne swoich rządów, gdyż wpływają na sytuację polityczną, np. bezpieczeństwo energetyczne.

Czy Gaz-System dla Baltic Pipe zbuduje nowy system gazociągów przesyłowych w Polsce, czy oprzecie się na dotychczasowej infrastrukturze?

Jedno i drugie. Rozbudowa obecnego systemu jest konieczna, gdyż powstawał on w latach 70., gdy gaz płynął ze wschodu na zachód. Dziś są zupełnie inne warunki polityczno-gospodarcze, w których państwa dążą do integracji systemów gazowych. Kraje członkowskie UE łączą się w jeden obszar rynku gazu. Jako operator przesyłowy gazu w Polsce musimy zapewnić techniczną możliwość dostarczenia surowca z każdego kierunku. Zaczęliśmy realizować to zadanie przy okazji budowania terminalu LNG. Obecnie jesteśmy w połowie dużego programu inwestycyjnego rozbudowy polskiego systemu przesyłowego.

Czy przy rozbudowie na potrzeby Baltic Pipe planujecie doprowadzenie systemu przesyłowego do granic Polski, aby inne kraje również mogły korzystać z gazu norweskiego?

Na każdej granicy mamy międzynarodowy projekt z operatorem infrastruktury gazowej danego kraju – ze spółkami z Czech, Słowacji, Ukrainy, Litwy. Chodzi o tzw. interkonektory, które dają możliwość przesyłu w obie strony.

Kraje Międzymorza nie ukrywają, że Baltic Pipe ma się stać elementem budowy ich bezpieczeństwa energetycznego, które polega m.in. na uniezależnieniu się od dostaw gazu z Rosji. Jest zainteresowanie tych krajów gazem z Baltic Pipe?

Oczywiście, że jest. Na pewno na poziomie deklaracji politycznych, gdzie dostrzeżono żywotny interes gospodarek krajów Międzymorza w dywersyfikacji dostaw gazu. Gdy spółki odpowiedzialne za infrastrukturę zbudują gazociągi, pojawią się i kontrakty. Budowa interkonektorów ma bardzo silne wsparcie w Komisji Europejskiej, gdyż ich istnienie umożliwi budowę wspólnego rynku gazu w UE. Takie projekty realizowane są przez długie lata. Na niektórych kierunkach jest dziś większe zainteresowanie, a długofalowo ta infrastruktura będzie służyła wszystkim gospodarkom regionu.

Kiedy będziemy mogli w Polsce korzystać z gazu z Baltic Pipe?

Horyzont czasowy inwestycji związanych z Baltic Pipe zamyka się w październiku 2022 roku.

W 2022 r. będziemy niezależni energetycznie od Rosji?

Tak.

Tomasz Stępień

Pełni funkcję prezesa. GAZ-SYSTEM od grudnia 2015 r. W spółce pracuje od 2008 r. Jest absolwentem Wydziału Filozofii Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Dostępne jest 9% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.