Uroczystości ku czci św. Stanisława

KAI |

publikacja 09.05.2010 13:51

Niech kapłani i świeccy naśladują Dobrego Pasterza, niech niosą Ewangelię światu – apelował podczas uroczystości ku czci św. Stanisława Biskupa i Męczennika abp Damian Zimoń. Metropolita katowicki wygłosił 9 maja kazanie podczas uroczystości ku czci krakowskiego biskupa i męczennika, który 931 lat temu „naśladując Dobrego Pasterza oddał swoje życie za owce”.

Uroczystości ku czci św. Stanisława Procesja z relikwiami św. Stanisława ruszyła mimo ulewy Jacek Bendarczyk/PAP

Procesja św. Stanisława tradycyjnie rozpoczęła się uroczystym biciem dzwonu Zygmunta. Zgodnie z tą samą tradycją wyruszyła z katedry na Wawelu do klasztoru ojców paulinów na Skałce. W tym roku głównymi intencjami uroczystej Eucharystii była modlitwa za Ojczyznę i ofiary katastrofy pod
Smoleńskiem oraz wyniesienie na ołtarze Jana Pawła II i za wszystkich kapłanów.

Uroczystości rozpoczęły się przy konfesji św. Stanisława w katedrze na Wawelu o godz. 9.00.
Godzinę później, gdy procesja doszła na Skałkę, przy wtórze pieśni „Gaude Mater Polonia”, wiernych, zgromadzonych przy Ołtarzu Trzeciego Tysiąclecia powitał kard. Stanisław Dziwisz. Metropolita krakowski przypomniał, że "931 lat temu krew krakowskiego biskupa wsiąknęła w ziemię". To ziarno pszeniczne przyniosło obfite owoce, przyjęcie Ewangelii jako programu życia osobistego i społecznego w ojczyźnie Męczennika. – Co roku tu wracamy – mówił kard. Dziwisz – żeby modlić się w ważnych intencjach. W tym roku stajemy wobec tajemnicy śmierci ofiar katastrofy pod Smoleńskiem, wobec tajemnicy kruchości ludzkiego losu, ale też miłości i służby. Metropolita krakowski zaapelował, aby w imię 96 ofiar, które zginęły pod Smoleńskiem zrobić wszystko, aby spory i konflikty nie niszczyły życia społecznego i aby wysoka kultura i dialog nie były traktowane jak utopia, zwłaszcza w życiu tych, którzy przyjęli Chrystusa.

Kard. Dziwisz wspomniał też o innych rocznicach: 65. od zakończenia II wojny światowej i zachęcał do modlitwy za wolną ojczyznę – oraz 90. rocznicę urodzin Jana Pawła II – za dar życia biskupa krakowskiego, który służył także jako biskup Rzymu, ukazywał chrześcijanom kierunek, a Kościół czeka na jego beatyfikację i kanonizację.

Metropolita krakowski wspomniał także o beatyfikacji ks. Jerzego Popiełuszki, która ma nastąpić za cztery tygodnie, oraz o mającej odbyć się w tym roku kanonizacji bł. Stanisława Kazimierczyka. – Świętość przemawia również po wiekach – stwierdził kard. Dziwisz.

Eucharystii na Skałce przewodniczył nowo mianowany metropolita gnieźnieński i prymas Polski – abp Józef Kowalczyk, który na wstępie wyznał, że za wstawiennictwem św. Stanisława – patrona ładu moralnego – będzie modlił się o potrzebne mu w sprawowaniu tego urzędu łaski i że będzie dziękował za dobro, jakie przez wieki na polskiej ziemi wyrosło z ofiary św. Wojciecha i św. Stanisława.

Abp Damian Zimoń, metropolita katowicki, przypomniał w kazaniu wydarzenia sprzed miesiąca, gdy "tajemnica śmierci w najbardziej zaskakujący sposób znów stanęła przed oczyma Polaków" – pod Smoleńskiem zginął Prezydent z małżonką oraz część elity intelektualnej narodu. "Kraków był świadkiem konduktu żałobnego, który szedł z kościoła Mariackiego na Wawel i choć wiele pytań pozostaje bez odpowiedzi, nie ogarnia nas ani rezygnacja, ani bunt, a chęć powierzenia się Bożemu Miłosierdziu i powtarzania: Jezu, ufam Tobie. Dziś Kraków jest świadkiem innej procesji – chwalebnej, a przeszłość wciąż splata się z teraźniejszością. Można pytać dlaczego Polacy tak bardzo przeżywają śmierć – mówił abp Zimoń. I odpowiedział – "bo chodzi im o życie".
 

Abp Zimoń zastanawiał się też, czy śmierć św. Stanisława może rzucić światło na tę niespodziewaną, zbiorową śmierć. Pytał, "czy w tej zbiorowej celebracji nie kryje się chęć pokonania śmierci". "Ale wspólnota nie jest w stanie sama pokonać śmierć, wobec niej jest bezradna. Jedynie język Kościoła, wiary, jest jedynym sposobem, by stanąć wobec jej tajemnicy – ten język wypływa z tożsamości narodu polskiego, kultury splecionej z wiarą, która nie zagraża ani inaczej myślącym, ani laickości państwa" – podkreślił.

Abp Zimoń przypomniał Ewangelię o Dobrym Pasterzu. Czy obraz z czasów Jezusa jest dziś aktualny, czy współczesny człowiek potrzebuje autorytetów, mistrzów? – pytał kaznodzieja. Jego zdaniem ta potrzeba ujawniła się w czasie śmierci Jana Pawła II, ale także Prezydenta i towarzyszących mu osób. "Ludzie poczuli się osamotnieni i rozbici duchowo – okazuje się, że potrzebują autorytetów i mistrzów" - powiedział.

Metropolita katowicki zacytował fragment psalmu 23 „Pan jest moim pasterzem”. Przypomniał, że "Bóg dał ludziom Dobrego Pasterza – jest nim Chrystus, mający odnaleźć owce, które poginęły z domu Izraela". "Powołuje też ludzi, aby nad nimi czuwali. Zastanawiał się, jakie cechy ma posiadać Dobry Pasterz? – Ma on iść do ubogich, chorych, bezrobotnych, gromadzić ich wokół Chrystusa. Musi też pamiętać, że istnieją inne owce, które nie należą do owczarni i o nie także się troszczyć. Dlatego ekumenizm jest tak ważnym placem budowy Kościoła" – podkreślił abp Zimoń i dodał: "Dobry Pasterz nie szuka też własnej korzyści, nie szuka siebie, jest bezinteresownym darem dla innych, gotów jest oddać za nich życie".

Kaznodzieja przypomniał, że takim pasterzem był ks. Jerzy Popiełuszko, którego beatyfikacja odbędzie się za miesiąc. Takimi pasterzami byli 3 tys. alumnów i księży, którzy zginęli w czasie II wojnie światowej – w Tarnowie odczytywano ich nazwiska przez 7 godzin 29 kwietnia, w dniu upamiętniającym męczeństwo duchowieństwa polskiego. "Ich cierpienia były ogromne, ale ich świadectwo jest nadzieją dla Kościoła i świata" - podkreślił.

Abp Zimoń przypomniał też, że święci kapłani kształtują się w rodzinach, w których jest modlitwa i wiara. Przypomniał słowa Chrystusa, skierowane do św. Piotra: „Paś baranki Moje” i podkreślił, że wezwanie to skierowane jest do wszystkich uczniów Jezusa, nie tylko do kapłanów, ale i do wiernych świeckich. "Nikt nie powinien zakopywać talentów, współczesny świat potrzebuje chrześcijan, którzy powinni wyjść z domów i świątyń aby głosić światu Ewangelię. Oby nie zabrakło wiernych świeckich, którzy naśladują Jezusa Dobrego Pasterza i biorą odpowiedzialność za Ojczyznę i zbawienie świata – zakończył kazanie abp Zimoń.

W tradycyjnym pochodzie na Skałkę uczestniczyli hierarchowie Kościoła – obok polskich biskupów biskupi niemieccy z Bambergu, Monachium i Goerlitz, Lwowa, Toronto, Kazachstanu i Afryki Południowej, przedstawiciele wszystkich stanów, stowarzyszeń, bractw i instytucji krakowskich. Za relikwiami św. Stanisława przeszli kardynałowie, biskupi, kapituły, Kawalerowie Maltańscy, rycerze i damy Grobu Pańskiego, członkowie Zakonu Szpitalnego św. Łazarza oraz profesorowie, rektorzy wyższych uczelni, bractwa.

W wielotysięcznym tłumie czcicieli św. Stanisława reprezentowany był także Senat Uniwersytetu Jana Pawła II w togach, prezydenci, wójtowie i burmistrzowie Małopolski z insygniami swojej władzy: berłami i łańcuchami oraz władze wojewódzkie, miejskie i samorządowe. W procesji niesione były relikwie świętych i błogosławionych archidiecezji krakowskiej, m.in. św. Stanisława, św. Brata Alberta, św. Faustyny i św. Jacka.

Tradycja procesji z relikwiami św. Stanisława sięga średniowiecza. Pierwsza procesja odbyła się po kanonizacji biskupa Stanisława w 1253 roku. W ciągu wieków utrwalił się zwyczaj przejścia z relikwiami Świętego w niedzielę po 8 maja, czyli w oktawę uroczystości patronalnej św. Stanisława.

Na następnych stronach podajemy pełny tekst homilii Ks. Abpa Damiana Zimonia

HOMILIA NA UROCZYSTOŚĆ
ŚW. STANISŁAWA, BPA I MĘCZ.
Kraków – Skałka – 9. V. 2010 r.

I.
W sobotę, 10 kwietnia 2010 roku, w najbardziej zaskakującej postaci objawiło się nam misterium śmierci. W katastrofie lotniczej pod Smoleńskiem zginęła część polskiej elity intelektualnej. Pragnęli uczcić siedemdziesiątą rocznicę zamordowania polskich oficerów w Katyniu.
Tragicznie zmarły prezydent Rzeczpospolitej i jego małżonka tu, w Krakowie znaleźli miejsce wiecznego spoczynku. Trumny z ich ciałami przenieśliśmy w żałobnym kondukcie z kościoła Mariackiego, traktem Królewskim, na Wawel.
Chociaż wiele pytań w związku z tą tragedią nadal pozostaje bez odpowiedzi, to jednak nie ogarnia nas ani rezygnacja, ani bunt. W tej wyjątkowo trudnej sytuacji towarzyszy nam ufne powierzenie się miłosierdziu Bożemu. W nim szukamy nadziei.
Dzisiaj ulicami królewskiego Krakowa przeszliśmy w procesji z Wawelu na Skałkę.
Od relikwii św. Stanisława, które są umieszczone na ołtarzu ojczyzny, aż do miejsca jego śmierci, która miała miejsce w roku 1079.
Te dwie procesje: jedna żałobna, a druga chwalebna, wyrażają to, jak w przedziwny sposób współczesność splata się z przeszłością. Poeta pytał w tych dniach: „Dlaczego Polacy tak czule chodzą koło śmierci?” I odpowiadał: „Bo im chodzi o życie”. I od razu dodaje: „Choć są grzeszni, to jednak cudowni” (ks. J. Szymik).
Czy śmierć męczeńska św. Stanisława, biskupa Krakowa z dawnych wieków, patrona ładu moralnego, rzuca jakiś strumień światła na śmierć współczesną, zbiorową, niespodziewaną, nagłą, niezasłużoną pod Smoleńskiem.
Czy w tych wszystkich uroczystościach pogrzebowych była tylko naturalna potrzeba gromadzenia się wobec śmierci i przeciw śmierci?
Niektórzy antropolodzy tłumaczą, że w tragediach tego rodzaju przejawia się zupełnie naturalny dla człowieka instynkt przetrwania, nakazujący zebrać się razem nie po to, by się śmiercią uwodzić, lecz by ją jako wspólnota pokonać (M. Beylin, GW 24. IV. 2010). Co to jednak znaczy: „by jako wspólnota pokonać śmierć”? Czy wspólnota rzeczywiście potrafi pokonać śmierć? Umieramy przecież indywidualnie. Nasi bliscy odchodzą, tracimy z nimi kontakt, pozostają tylko pamiątki, zacierające się wspomnienia.
Wspólnota nie ma tu wiele do powiedzenia, nie może powstrzymać śmierci, nie ma mocy, by jej zapobiec.
Tragedia pod Smoleńskiem uświadomiła nam, że jedynie język Kościoła, język wiary jest wspólnym, zrozumiałym dla wszystkich Polaków sposobem komunikowania w obliczu śmierci. Tylko ten język sprawdza się w trudnych sytuacjach i niesie nadzieję. Dlaczego tak jest? Bo ten język wypływa z polskiej tożsamości narodowej, która w niezwykły sposób spaja kulturę z wiarą. I nie ma w tym nic groźnego dla niepodzielających chrześcijańskiego światopoglądu, ani dla laickości państwa.

II.
Bracia i Siostry!

Dzisiaj - 931 lat po śmierci św. Stanisława, - tu, w miejscu jego męczeńskiej śmierci, Kościół dzieli się z nami medytacją nad 10. rozdziałem Ewangelii św. Jana.
Św. Jan przekazuje nam pełne mocy słowa Zbawiciela: „Ja jestem Dobrym Pasterzem” – mówi Jezus. „Znam moje owce i one mnie znają”. Jezus nie jest najemnikiem. Daje życie za swoje owce. Ma też owce, które nie są z jego owczarni.
Ten fragment dzisiejszej Ewangelii nasuwa wiele pytań: co znaczą te obrazy wydobyte z kultury czasów Jezusowych? Czy pozostają one czytelne dla współczesnego człowieka? Czy dziś człowiek potrzebuje pasterzy? Czy potrzebuje mistrzów?

Wydaje się, że odpowiedź twierdząca stoi w opozycji do współczesnej kultury. Dzisiaj bowiem ideałem jest słuchanie samego siebie. O człowieku, który poddaje się autorytetom mówi się, że jest naiwny i niesamodzielny. Trzeba dbać głównie o rozwój swojej osobowości – podpowiadają nam dziś różni samozwańczy doradcy. „Moje zdanie jest najważniejsze, ja wiem najlepiej, to wokół mnie powinien kręcić się cały świat” - słyszymy często. Doświadczamy kryzysu wszelkich autorytetów. Dla współczesnego świata władza związana z autorytetem zawsze jest podejrzana. Ale czy to prawdziwy i pełny obraz?
Przypomnijmy sobie umieranie Jana Pawła II przed pięciu laty. Byliśmy przygotowani na śmierć papieża, a jednak kiedy nadeszła, pojawiło się uczucie opuszczenia i rozbicia.
Podobne odczucia towarzyszyły nam po śmierci pana Prezydenta i pozostałych pasażerów prezydenckiego samolotu. Poczuliśmy się opuszczeni i zagubieni.
Już tylko wspominając te wydarzenia, widzimy, jak bardzo potrzebujemy pasterza, autorytetu, mądrej i dobrej władzy.
Ewangeliczny obraz mówi nam, że dobry pasterz dba o swoje owce. Jest blisko nich. Kocha je. Jest w nim połączenie autorytetu z bliskością wobec owiec. Pasterzowanie to władza, której nie trzeba się bać, bo służy owcom. Daje im życie.
Dobry Pasterz mówi o owcach: To są moje owce, znam ich problemy. I chociaż nie przymusza ich, owce stają się mu posłuszne. A jednocześnie wolne.
Takim dobrym pasterzem jest w pierwszym rzędzie Pan Bóg. On jest większy od wszystkich stworzeń. Bez Boga jesteśmy jak bez Pasterza. A wtedy, zagubieni, idziemy za kimkolwiek.
Ta metafora występuje już w Starym Testamencie. Bóg w Starym Testamencie określany jest jako pasterz swojego narodu. Psalmy w poruszający sposób opisują troskę Boga o swój lud: „Pan jest moim pasterzem, nie brak mi niczego. Pozwala mi leżeć na zielonych pastwiskach. Prowadzi mnie nad wody, gdzie mogę odpocząć… Chociażbym chodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę” (Ps 23). „Albowiem On jest naszym Bogiem, a my ludem Jego pastwiska i owcami w Jego ręku” (Ps 95).
Jako troskliwy pasterz Bóg, powierza owce swym sługom – Mojżeszowi, Dawidowi i innym przywódcom narodu wybranego.
Zdarzało się, że niektórzy z pasterzy powołanych przez Boga, zamiast troszczyć się o trzodę, paśli samych siebie, doprowadzając do rozproszenia trzody (Ez 34, 1-10). Jednak Bóg nie pozostawał nigdy obojętny. Jest wierny słowu swojej obietnicy. W takich sytuacjach On sam przejmuje pieczę nad owcami i daje im pasterzy „według swojego serca” (Jr 3, 15; 23,4).
W tym sensie Jezus jest najwyższym i jedynym pasterzem posłanym do owiec, które poginęły z domu Izraela (Mt 15, 24).
Ale każdy, kto w jakikolwiek sposób sprawuje opiekę czy władzę nad innymi, w szczególności kapłan, ma udział w pasterskiej misji Jezusa. Taki pasterz musi przede wszystkim znać drogę, aby wskazywać ją innym. Musi widzieć cel i wyznaczać kierunek.
Musi też zdawać sobie sprawę z dwóch rzeczy: z tego, że Jezus Chrystus i tylko On jest drogą, prawdą i życiem (J 14, 6) oraz że tylko miłość jest dla chrześcijanina kierunkiem prowadzącym do pełnego rozwoju (1 Kor 12, 31).
A prawda wyzwala, bo tylko ona jest w życiu światłem (J 3, 21). Jezus, jako uosobiona Prawda, jest również Drogą. Miłość w prawdzie, Caritas in Veritate, jest drogą Kościoła. Jest celem i kierunkiem każdego pasterzowania.
Pasterz powinien być czujny wobec wszelkich przewrotnych nauk w Kościele, żeby osłaniać stado przed nimi (Dz 20, 30-31. 35).


Dobry pasterz pójdzie przede wszystkim do chorych, biednych, prześladowanych. Gromadzi wszystkich wokół Jezusa Chrystusa, rozpoznając różne charyzmaty owiec. Ta potrzeba jednoczenia wykracza poza własne stado. Dobry pasterz powinien działać w przeświadczeniu, że istnieją inne owce, spoza Jezusowej owczarni. Również i te trzeba otoczyć troską, zgromadzić w jedno, aby jedność ponad podziałami była świadectwem wobec świata.
Dlatego ekumenizm można nazwać jednym z wielkich placów budowy Kościoła, na którym tworzy się jego przyszłość.
Gmach ten będzie budowlą trwałą tylko pod warunkiem, że będzie wznoszony na fundamencie życia w prawdziwej miłości (Ef 4, 15) – pisze kard. Walter Kasper.
Dobry pasterz nie ma zwyczaju „paść sam siebie”, bo nie szuka własnej korzyści, ani się nie oszczędza. Rzuca na szalę własne życie, aby je oddać za innych zgodnie z chrześcijańską „logiką bezinteresownego daru”.
Logika daru różni się zaś od logiki kupieckiej. Osoba składająca dar musi być wolna w darowaniu siebie. Dar, który jest wyrachowany czy też uzasadniony wyłącznie uprzednim zadłużeniem, przestaje być darem – staje się zapłatą. Gdzie zjawia się dar, znika przymus i wszelka przyczynowość. Dar rodzi się jako owoc wolności, wolności nakierowanej na dobro drugiego człowieka. Tam, gdzie jest dar, tam rodzi się wzajemność. Chodzi o więź, która buduje na zasadzie nieprzymuszonej, radosnej i ubogacającej wymiany darów. Tylko taki pasterz gotów jest oddać swoje życie za owce, aby one miały je w obfitości (J 10,10).

III.
Potwierdza to przykład świętych pasterzy.

Na pogrzebie ks. Romana Indrzejczyka odczytano jego poruszający testament. Podczas mszy żałobnej w kościele pw. Dzieciątka Jezus w Warszawie, gdzie ks. Indrzejczyk był proboszczem przez 18 lat (1986-2004) – zgodnie z wyrażoną w przeszłości wolą zmarłego – nie wygłoszono homilii. „Pogrzeb niech będzie skromny.
Nie róbcie – błagam – żadnych uroczystości” - napisał ks. Indrzejczyk. „Wystarczy msza św., pożegnanie liturgiczne przy trumnie i wyprowadzenie na cmentarz. Nie głoście żadnych przemówień. Po Ewangelii przeczytajcie moje ostatnie słowo i zróbcie chwilę ciszy”.
Zgodnie z wolą zmarłego biskup pomocniczy archidiecezji warszawskiej Marian Duś odczytał ostatnie słowo ks. Indrzejczyka: „Przemawiałem do was przy różnych okazjach, różnych okolicznościach. Próbowałem wam służyć dobrze. Próbowałem pomagać wam poznawać Boga. Kochałem was i kochałem swoją pracę. Starałem się oddać wam całe swoje serce, cieszę się, że mogłem być z wami”.
„Dziękuję za to, że chcieliście mnie słuchać i okazywaliście mi tyle życzliwości” – słyszeli uczestnicy uroczystości pogrzebowych. Ks. Indrzejczyk przeprosił za nieświadomie sprawione przykrości i wybaczył krzywdy, jakie jemu wyrządzono. „Pragnę też, żebyście się nie smucili i nie płakali. Nie wolno. Przecież musiałem kiedyś odejść do Ojca, i wy wszyscy tam też dojdziecie i wtedy znów będziemy mieli sobie dużo do powiedzenia. A więc uśmiechnijcie się” – pisał prezydencki kapelan w ostatnim słowie.
„W wieczności będę o was pamiętał, pozdrawiam serdecznie, żyjcie szczęśliwie, a Łaska Boga niech będzie z wami” – zakończył swój duchowy testament ks. Indrzejczyk. Oto pasterz dobry.
W ogłoszonym przez Benedykta XVI Roku Kapłańskim odbywają się beatyfikacje kapłanów.

Już za miesiąc w Warszawie błogosławionym zostanie ogłoszony Sługa Boży ks. Jerzy Popiełuszko. „Z jego śmierci wyrosło dobro, tak jak z Krzyża zmartwychwstanie” – powiedział o nim Jan Paweł II.
Ks. Popiełuszko jest wzorem miłości Boga, Ojczyzny, oddania drugiemu człowiekowi. Miał ogromny autorytet, bo realizował kapłaństwo w sposób autentyczny. Życiem i śmiercią potwierdził, że Pan Bóg jest najważniejszy. Był chrześcijaninem wielkiego ducha, utwierdzonym mocą miłości i mądrością wiary. Głosił z niezwykłą mocą społeczną naukę Kościoła. Oto pasterz dobry.
W Tarnowie spisano prawie trzy tysiące nazwisk księży i alumnów, którzy zginęli w obozach koncentracyjnych, łagrach sowieckich, jako zesłańcy na Wschodzie. 29 kwietnia, w Dniu Męczeństwa Duchowieństwa Polskiego, przez prawie 7 godzin odczytywano te wszystkie nazwiska. Oto dobrzy pasterze.
Wspomniane przykłady kapłanów gotowych oddać życie za powierzone im owce, napawają optymizmem i niosą nadzieję dla Kościoła. Ale zdarza się, że kapłaństwo bywa problemem dla samych kapłanów, jak i dla Kościoła. Całego Kościoła.
Świętość całego Kościoła zależy bowiem w dużym stopniu od świętości kapłanów. Nie ma Kościoła bez kapłanów. Dlatego my, kapłani, bardzo prosimy o modlitwę w intencji powołań i naszej osobistej świętości.
Na Jasnej Górze 1 maja 2010 roku polscy księża zawierzyli siebie Chrystusowi Najwyższemu Kapłanowi przez wstawiennictwo Maryi, Królowej Kapłanów.
Prosiliśmy z wiarą: „Pomóż każdemu z nas być pasterzem dobrym, czyli przyjacielem życia, udostępniającym owcom dostęp do Jego źródeł.
Pomóż pokornie i ufnie naśladować Ciebie, Dobrego Pasterza, w trosce o całe stado, zwłaszcza o owce słabe i poranione. Zawierzamy Ci nasz lud, nasze czasy i nas samych, prosząc o dary Twojego Ducha, zwłaszcza rady i męstwa”.

IV.
Bracia i Siostry!

Najwyższym Pasterzem naszych dusz jest Jezus. Wyłącznie On może powiedzieć: „Ja i Ojciec jedno jesteśmy” (J 10,29).
Obok Jezusa, Najwyższego Pasterza Kościoła, są także ci, których on sam ustanowił pasterzami i posłał na świat, aby głosili Jego Ewangelię. Piotrowi powiedział: „Paś owce moje” (J 21,16). To polecenie dotyczy wszystkich uczniów Chrystusa. Żaden chrześcijanin nie może cofnąć się przed tym zadaniem i powiedzieć za Kainem: „Czy ja jestem stróżem brata mego?” (Rdz 4,9). Nie wolno nam zachować się jak sługa z przypowieści ukrywający pod ziemią talent, który powinien był puścić w obieg i pomnożyć (Mt 25,25).

Bycie przewodnikiem duchowym dla ludzi jest posługą, która dotyczy Kościoła jako całości, ale dotyczy także poszczególnych ludzi i wspólnot.
Rodzice są przewodnikami duchowymi dla swoich dzieci, pracodawcy dla pracowników, nauczyciele dla uczniów, mający władzę dla podwładnych. Do każdego w jakimś zakresie odnosi się nakaz prowadzenia powierzonych sobie ludzi na wzór Jezusa – Dobrego Pasterza.
Współczesny świat potrzebuje chrześcijan, którzy wyjdą ze swoich domów i kościołów i udadzą się na otwarte przestrzenie ojczyzny, aby poświęcać swój czas na głoszenie prawdy Ewangelii.
Święty Stanisławie, biskupie i męczenniku, pasterzu Kościoła Krakowskiego i patronie naszej ojczyzny, pomóż nam - kapłanom i osobom konsekrowanym, zrozumieć nieprzemijającą moc Chrystusowego Kapłaństwa. Pomóż nam pozostać wiernymi sługami, jak Ty sam byłeś wierny Chrystusowi, Kościołowi i ojczyźnie do ostatnich dni Twego życia.
Prośmy też za Twoim wstawiennictwem, aby nie zabrakło wiernych świeckich gotowych odważnie, z oddaniem i z mocą naśladować Jezusa - Dobrego Pasterza Chodzi o odpowiedzialność za bliźnich, za kształt ojczyzny, za zbawienie świata.

Amen.