Chrześcijanin – schizofrenik?

Andrzej Macura

Granica między światopoglądową neutralnością państwa a dyskryminacją wierzących nie jest ostra. Dlatego ciągle bywa przekraczana.

Chrześcijanin  – schizofrenik?

Organizacja ateistów w USA zażądała od tamtejszej poczty rezygnacji z emisji znaczków z Matką Teresą z Kalkuty. Bo rządowa instytucja nie powinna wspierać jakiegoś religijnego wyznania. Fakt, Matka terasa jest błogosławioną Kościoła katolickiego. Jednak nie z powodu jej katolicyzmu, ale jako wielkiemu człowiekowi, inspiratorce wspaniałego dzieła pomocy ubogim, otrzymała Pokojową Nagrodę Nobla. Amerykańscy ateiści żądają w gruncie rzeczy religijnej dyskryminacji: o wierzących wolno mówić i pisać tylko tak, żeby nie wspominać o ich wierze. A jeśli się nie da – jak w przypadku zakonnicy – to trzeba milczeć. Ale pewnie gdyby wierzący dopuścił się jakiegoś zła, wtedy jego wiara stałaby się najważniejszym elementem informacji o jego postępowaniu.

Podobne myślenie można zauważyć u naszych propagatorów świeckości państwa. Nie żądają światopoglądowej neutralności, ale rugowania wiary (i wierzących) z życia publicznego. A że w państwie, w którym większość przyznaje się do swojej wiary byłoby to trudne, obłudnie domagają się, by wiarę zepchnąć do sfery prywatności. Jak miałoby to wyglądać? Tak jak w czasach komunizmu, gdy oficjalnie trzeba było udawać, że wierzy się w to, co mówi propaganda, a prywatnie można było myśleć i mówić coś innego?

Wierzyć to znaczy powiedzieć Bogu „tak”. Wierzący przyjmuje Boże objawienie i w jego świetle widzi wszystkie sprawy. Relacje z rodziną, z przyjaciółmi, problemy w szkole, pracy i na sportowym boisku. Katolik–pracownik nie może zapominać o swojej wierze i okradać pracodawcy. Katolik–pracodawca w relacjach z podwładnymi musi zachowywać chrześcijańskie zasady sprawiedliwości i miłości bliźniego. Żądanie od polityka, by zamiast chrześcijańskim sumieniem kierował się zbiorem idiotycznych zasad, zwanych polityczną poprawnością jest brutalną ingerencją w jedną z podstawowych wolności człowieka - prawa do posiadania własnych poglądów.

Nie inaczej jest z umieszczaniem religijnych symboli w przestrzeni publicznej. To element  kultury, którą współtworzą wszyscy członkowie danej społeczności. W czym – żeby użyć porównania Georga Weigla – misterna gotycka katedra jest gorsza od topornego sześcianu Grande Arche de la Fraternité, symbolu „ludzkości i idei humanistycznych”?

Niestety, dopóki środowiska lewicowe nie zastosują się do głoszonych przez siebie zasad tolerancji, ciągle ponawiane będą próby zmuszania wierzących  do życia  świecie schizofrenicznego rozdwojenia jaźni.