Egipt: Chrześcijanie podzieleni

KAI |

publikacja 03.02.2011 10:18

Chrześcijanie w Egipcie są podzieleni co do wsparcia dla ruchu reformatorskiego i protestów społecznych. Zwierzchnik kościoła koptyjskiego papież-patriarcha koptyjski Szenuda III miał udzielić poparcia Hosniemu Mubarakowi.

Egipt: Chrześcijanie podzieleni HENRYK PRZONDZIONO/GN Egipscy koptowie podczas wielogodzinnego nabożeństwa

W poniedziałek 31 stycznia słowami „Niech Bóg da wam siłę i was chroni” patriarcha miał zapewnić o modlitwie za prezydenta Mubaraka, nowego wiceprezydenta i nowego premiera państwa - donosiły egipskie media.

Brytyjski dziennik „Financial Times" podważył 1 lutego autentyczność tej informacji i uznał za nieprawdopodobne, aby zwierzchnik Kościoła koptyjskiego poparł trzech wspomnianych polityków. Według pisma wśród koptów istnieje raczej grupa, która wspiera przywódcę opozycji Mohammeda El Baradeia - byłego szefa Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej i laureata Pokojowej Nagrody Nobla. Jego rzeczniczka Sarah Kamal powiedziała gazecie, że „chrześcijanie, pragnący żyć w otwartym i wolnym społeczeństwie, nie powinni teraz pozostawać w swoich domach”.

Wielu koptów najbardziej obawia się tego, aby do rządu nie doszli członkowie fundamentalistycznego Bractwa Muzułmańskiego – zdelegalizowanej przez reżim Mubaraka organizacji islamskiej, dążącej m.in. do wprowadzenia w kraju zasad Koranu i szariatu. Bracia stanowią obecnie największe ugrupowanie opozycyjne w Egipcie. „Bardzo lękamy się, że Bractwo będzie dążyć do przejęcia skrzyni biegów w walce o władzę” – powiedziała Samia Sidhom, redaktorka kairskiego tygodnika „Watani International” ekumenicznej agencji epd we Frankfurcie.

Jej zdaniem głównym celem ciągle jeszcze nielegalnego Bractwa jest dążenie do utworzenia egipskiej republiki islamskiej. „Ta opozycyjna grupa ma w szufladzie już gotowe ustawy. Według ich planów kobiety muszą chodzić w czadorach a Kościoły i nieislamskie instytucje religijne poddane zostaną ścisłej kontroli” – powiedziała dziennikarka tygodnika, czytanego przez wielu koptów a w wersji internetowej dostępnego po arabsku i angielsku.

Według Sidhom organizacja ta ma duże szanse na udział we władzach, jeśli w wyniku masowych protestów dojdzie do upadku obecnego prezydenta. „Bractwo Muzułmańskie wzmocniło obecnie masową propagandę i intensywnie przygotowuje się na czasy po Mubaraku” – oświadczyła dziennikarka.

Członkowie Bractwa, założonego w 1928 r. w Egipcie przez Hassana al-Bannę, sprzeciwiają się świeckim tendencjom w krajach muzułmańskich i odrzucają wpływy zachodnie. W grudniu 1948 jeden z członków Bractwa zabił egipskiego premiera. W następstwie rozwiązano organizację, ale po pewnym czasie wznowiła ona swą działalność. W 1954 r. terrorysta, należący do Bractwa, próbował zabić premiera Gamala Abdel Nasera. Organizację po raz kolejny zdelegalizowano, a jej członkowie trafili do więzień. Po 30 latach Bracia ponownie pojawili się na scenie politycznej – tym razem jako dobrze zorganizowana opozycja. W egipskim parlamencie jedną piątą stanowią niezależni deputowani, związani z tym radykalnym islamskim stowarzyszeniem.

Zdaniem Sidhom Mubarak może nadal liczyć na wsparcie armii. „Generałowie stoją po jego stronie, nie wiadomo jednak, jak długo” – zaznaczyła dziennikarka.

Zwierzchnik koptów w Niemczech bp Anba Damian (Refat Fahmi) obawia się, że po krwawych protestach dojdzie do dalszych ataków na chrześcijan. „Wśród ofiar śmiertelnych niedzielnych demonstracji w Kairze było wielu koptów” – powiedział hierarcha w rozmowie z agencją epd. Jego zdaniem egipscy chrześcijanie żyją w wielkim strachu. „Koptowie nie mają swojego lobby i żadnych praw“ – powiedział biskup i zaznaczył, że fala nienawiści, która doprowadziła w sylwestrową noc do krwawego zamachu na koptyjskich chrześcijan, nadal jest wielkim zagrożeniem. „Teraz bardzo się obawiamy, że to, co się rozpoczęło, przeniesie się na nas” – powiedział 65-letni hierarcha. Jednocześnie przyznał, że z dużą sympatią patrzy na protestujących, zastrzegając, że stanowczo potępia wszelkie akty przemocy. „Koptowie nie biorą w nich udziału” – zapewnił koptyjski biskup.

Uważa on, że do wyjścia na ulicę i uwolnienia się od dyktatora zachęciła Egipcjan rewolucja w Tunezji. „Najpierw ten cel zjednoczył muzułmanów i chrześcijan. Koptowie demonstrowali wspólnie z muzułmanami. Po pełnym nadziei i pokojowym początku protesty w dużym stopniu przerodziły się w przemoc i wandalizm” – powiedział bp Damian. Według niego istnieje zagrożenie, że staną się one manifestacją islamskiego fundamentalizmu.

Zdaniem egipskich i międzynarodowych organizacji praw człowieka reżim Mubaraka próbuje zdyskredytować demonstrantów, określając ich jako zwolenników Bractwa Muzułmańskiego. Według Międzynarodowego Towarzystwa Praw Człowieka (IGFM) we Frankfurcie nad Menem szef państwa chce pokazać, że nadal jest jedyną alternatywą dla ewentualnych rządów islamskich ekstremistów.

„W żadnym wypadku demonstracje nie są inicjowane przez Bractwo Muzułmańskie czy inne ugrupowania polityczne, jak również nie są przez nie kierowane” – uważa katolicki koptyjski biskup Gizy, Antonius Mina. W rozmowie z katolickim radiem w Monachium powiedział, że jak na razie opozycja nie ma jeszcze określonego przywództwa. „Nie jest jasne, kto w imieniu protestującego narodu ma mówić“ – powiedział biskup.

”Jak na razie przeciwko rządowi walczy naród, a nie tylko opozycja. Jeśli prezydent i jego rząd odejdą, nie ma nikogo, kto weźmie sprawy w swoje ręce. Sam Mubarak wiele zrobił dla Egiptu, dlatego powinno się mu dać okazję do odpowiedzi na protesty” – zaznaczył koptyjski hierarcha. Jego zdaniem, szef państwa zrozumiał przyczynę protestów i nadszedł czas, aby ich zaprzestać i czekać na reakcję ze strony rządu.

Biskup osobiście stoi po stronie armii. Choć służby bezpieczeństwa wezwały 2 lutego do zakończenia protestów, demonstranci nadal zbierają się na kairskim placu Tahrir. Dochodzi do bójek między zwolennikami a przeciwnikami Mubaraka. „Jeśli protesty będą nadal trwały, wszystko może się załamać i nikt na tym nie wygra. Nie widzę żadnego niebezpieczeństwa ze strony Bractwa Muzułmańskiego. Naród zrozumiał, kim oni są i co robią. Bractwo nie jest żadną wielką siłą w tej politycznej walce“ – zastrzegł koptyjski hierarcha katolicki.

Wysoka Komisarz ONZ ds. Praw Człowieka Navi Pilla poinformowała 1 lutego, że według niepotwierdzonych danych, od początku protestów 25 stycznia w Egipcie zginęło ok. 300 osób a 3 tys. zostało aresztowanych.

Kościół koptyjski, na którego czele stoi od 14 listopada 1971 papież Aleksandrii i patriarcha Stoicy św. Marka - 87-letni obecnie Szenuda III, jest największym wyznaniem chrześcijańskim w Egipcie. Jego wyznawcy stanowią – według różnych ocen – od 6 do 10 proc. mieszkańców kraju. Większość spośród 80 mln obywateli to muzułmanie. Koptowie są szczególnie częstym celem ataków islamistów, którzy rozpoczęli falę przemocy w tym kraju w marcu 1992 r. Zamach na świątynię koptyjską w Aleksandrii w noc sylwestrową 2010 r. był najkrwawszym wydarzeniem tego rodzaju w ciągu minionych 18 lat.

Koptowie są też pierwotnymi mieszkańcami tego kraju, będącymi niemal w prostej linii potomkami starożytnych Egipcjan. Ich Kościół należy wraz z Kościołami ormiańskim, etiopskim i syryjskim (w Indiach) do tego odłamu wschodniej tradycji chrześcijańskiej, która nie przyjęła nauk Soboru Chalcedońskiego z 451 r., potępiających m.in. pogląd o jednej naturze w Chrystusie (monofizytyzm). Za twórcę i pierwszego biskupa swego Kościoła, którego głównym ośrodkiem zawsze była Aleksandria, uważają św. Marka Apostoła. Obecnie mówią na co dzień po arabsku, ale ich językiem liturgicznym jest koptyjski, wywodzący się ze staroegipskiego.

Oprócz Kościoła koptyjskiego istnieje - liczący ok. 250 tys. wiernych - katolicki Kościół Koptyjski, pozostający w jedności z papieżem, którego głową na miejscu jest od 7 kwietnia 2006 r. 75-letni obecnie kard. Antonios Naguib.