A ty Kopcie pła(cz)ć

Andrzej Macura

W Egipcie wrze. W reakcjach Zachodu i medialnych doniesieniach sympatia wydaje się coraz bardziej przesuwać w stronę opozycji, żądającej ustąpienia dotychczasowych władz. Egipscy chrześcijanie - niekatolicy i katolicy - do zachodzących w ich kraju wydarzeń podchodzą ostrożnie. I trudno im się dziwić.

A ty Kopcie pła(cz)ć

Stanowią, wedle różnych szacunków, od 6 do 10 procent całego społeczeństwa. Od setek lat znosili i znoszą nadal bycie obywatelami drugiej kategorii. Nawet jeśli władze – różne na przestrzeni wieków – nie zawsze tak ich traktowały, często tak ich widzieli ich muzułmańscy sąsiedzi. Świat przypomniał sobie o ich istnieniu, gdy pierwszego stycznia przed Kościołem w Aleksandrii wybuchła bomba. Zginęło wówczas 21 osób, a wiele zostało rannych. Pojawiły się wtedy głosy, że zamach był  nie tyle próbą wywołania religijnej wojny w celu zmuszenia chrześcijan do emigracji, ile próbą zdestabilizowania sytuacji w kraju. Obecne wydarzenia, ogromne demonstracje i zamieszki, które ogarnęły większe miasta Egiptu pokazują, że w opinii tej było sporo racji. Marna to jednak pociecha. W najlepszym wypadku znaczy, że życie egipskich chrześcijan może stać się elementem politycznej gry.

Przykład Iraku pokazuje, że dobre intencje rządzących nie wystarczą. Słaba władza nie jest w stanie zapanować nad ekstremistami, dla których życie wyznawców Chrystusa staje się narzędziem dla realizacji własnych celów. Podobny scenariusz pisało i pisze życie i w innych krajach, gdzie muzułmanie mają dostatecznie silną pozycję. Trudno się egipskim chrześcijanom dziwić, że część z nich woli starą biedę niż nową niepewność. Bo kto zagwarantuje, że nowe władze będą choćby tylko w podstawowym stopniu respektowały ich prawa? Kto zapewni, że egipscy chrześcijanie nie padną ofiarę szukania sojuszników w walce o władzę? A przede wszystkim czy nowe władze będą w stanie poskromić zapalczywych ekstremistów?