"Życie jest piękne" po ukraińsku: Najmłodsze dzieci czują się jak na wakacjach czy egzotycznym wyjeździe

PAP |

publikacja 11.03.2022 15:38

Po małych dzieciach nie widać traumy - to zasługa ich rodziców, którzy sami są często są w emocjonalnej rozsypce - mówi pediatra dr Natalia Krysiak z Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki (ICZMP) w Łodzi, gdzie trafia coraz więcej małych pacjentów z Ukrainy.

"Życie jest piękne" po ukraińsku: Najmłodsze dzieci czują się jak na wakacjach czy egzotycznym wyjeździe PD Kadr ze słynnego filmu Roberta Benigniego "Życie jest piękne"

"Najmłodsze dzieci czują się na wakacjach czy egzotycznym wyjeździe. To oczywiście zasługa rodziców. Nie widać po nich wielkiej traumy. Im większe dzieci, tym większa świadomość i będą na pewno dużo przeżywały i potrzebowały pomocy psychologa czy nawet psychiatry. Natomiast rodzice to osoby czasami w wielkiej rozsypce emocjonalnej. Myślę, że nie będzie łatwo im pomóc, bo nie potrafimy tak płynnie mówić, by także oni czuli się pewnie i bezpiecznie. A wiadomo, że jak rodzic tak się czuje, to przekłada się na samopoczucie dziecka" - powiedziała PAP dr Natalia Krysiak, pediatra z Kliniki Pediatrii, Immunologii i Nefrologii ICZMP.

ATAK ROSJI NA UKRAINĘ [relacjonujemy na bieżąco]

Jedną z pacjentek przebywających w klinice jest kilkuletnia Daryna, której towarzyszy mama Ania. Kobieta uciekła z Winnicy. Oprócz córeczki jest z nią 18-letni syn. W naszej rozmowie przeszkadza nie tylko bariera językowa, ale też stres, który widoczny jest w całej postawie pani Anny. W Winnicy pozostawiła męża, wojskowego.

Daryna trafiła do szpitala z wysoką gorączką, nieżytem i z kaszlem. Teraz jej stan jest na tyle dobry, że nie musi leżeć w łóżku, tylko bawi się z innymi pacjentami w pełnej zabawek świetlicy.

"Na naszym oddziale pacjentów uchodźców, w wieku od 3 do kilkunastu lat, było do tej pory pięcioro, chociaż w całym Instytucie takich dzieci jest więcej. Przybywają z różnymi problemami - z nieżytem żołądkowo-jelitowym, z zapaleniami płuc. Ale musimy spodziewać się wszystkiego. Wiemy, że te dzieci razem z rodzinami przebywały nawet kilkadziesiąt godzin w niesprzyjających warunkach atmosferycznych. Były wyziębione, głodne, mają też różne choroby współistniejące. Bierzemy też pod uwagę fakt, że są to osoby niezaszczepione, które być może przeszły zakażenie koronawirusem" - podkreśliła dr Krysiak.

Bariera językowa między polskim personelem i ukraińskimi pacjentami i ich rodzinami jest dość duża. Od niedawna są do dyspozycji translatory, ale - zdaniem dr Krysiak - trzeba je też traktować z ostrożnością, bo czasami podpowiadają dziwne rzeczy. Doraźnie lekarze i pielęgniarki dają sobie radę na różne sposoby - porozumiewając się na migi, rysując obrazki, używając translatorów w komórkach. Są też tłumacze ukraińskiego, dostępni pod telefonem przez całą dobę, którzy mogą pomóc w szczególnie skomplikowanych kwestiach.

Część pacjentów została już wypisana, część musi dokończyć antybiotykoterapię czy leczenie objawowe i wkrótce będzie mogła wyjść ze szpitala. I tu często pojawia się problem, bo nie każda rodzina ma dokąd pójść.

"Na szczęście dzięki decyzji zarządu Instytutu możemy przetrzymać tych pacjentów dłużej. Jeżeli zajdzie taka potrzeba, będą mogli przebywać w oddziale, dopóki nie znajdą miejsca do zamieszkania. Ich mamy mają zapewnioną leżankę, posiłki. Zdarzyło się, że dowiedzieliśmy się o starszym rodzeństwie pacjenta, które nie wymagało hospitalizacji, a mimo to za zgodą dyrekcji także przyjmowaliśmy je na oddział, bo w takiej sytuacji byłoby nieludzkie oddzielać dziecko, nawet nastoletnie, od matki" - dodała pediatra.

Personel Instytutu stara się pomóc opuszczającym szpital uchodźcom. Jedna z lekarek udostępniła swoje mieszkanie kobiecie z dzieckiem, która po wypisaniu ze szpitala nie miałaby dokąd pójść. Inni spontanicznie pomogli w zakupie mebli, ubrań, żywności.

"Lekarze, panie pielęgniarki i salowe, wszyscy się w to angażujemy, łącznie z naszymi znajomymi i przyjaciółmi, ale teraz to już chyba norma, bo trudno znaleźć kogoś, kto nie bierze udziału w takich akcjach" - zaznaczyła lekarka.