Podatnikowi na odsiecz

Stefan Sękowski

GN 22/2011 |

publikacja 01.06.2011 15:00

Do tej pory podatnik w Polsce był pozostawiony na łasce urzędników. Politycy starają się to zmienić. Czy skutecznie?

Nina Cholewicka na próżno domaga się sprawiedliwości fot. Agencja Gazeta/Jarosław Kubalski Nina Cholewicka na próżno domaga się sprawiedliwości

Jeszcze dziesięć lat temu firma PHU „Nina”, produkująca ubranka dziecięce i importująca materiały, była największym pracodawcą w gminie Chmielnik w województwie świętokrzyskim. Zatrudniała ok. 50 osób, w dużej części kobiety będące jedynymi żywicielkami rodziny, wspierała także lokalną społeczność. – Zgłaszały się do nas szkoły, domy opieki. Sponsorowaliśmy olimpiady dla niepełnosprawnych. Starałam się dzielić tym, co miałam – mówi GN właścicielka firmy, Nina Cholewicka. Dziś 53-letnia kobieta nie ma już czym się dzielić. „Nina” ostatecznie upadła w lipcu 2001 roku.

Winę ponosi Izba Skarbowa w Kielcach, a w szczególności nadinspektor Mirosław Kosela. Kierowana przez niego kontrola w firmie trwała trzy lata, w trakcie których przeprowadzano m.in. dziwaczne eksperymenty, mające udowodnić, że Cholewicka nie odprowadziła podatku za część sprzedanych materiałów. Fiskus zażądał pierwotnie zwrotu 3 mln zł podatku, później obniżył stawkę do miliona. Zanim kobiecie udało się udowodnić niewinność, straciła firmę. Nikt nie chciał współpracować z osobą oskarżaną o oszustwa podatkowe. Większość zatrudnionych u niej pracownic do dziś nie może znaleźć pracy. Sama Cholewicka jest bezrobotna, bez prawa do zasiłku, z powodu zadłużenia może stracić dom. – Najgorsze są nie problemy finansowe, ale cierpienia moralne. Rozpadło mi się małżeństwo, dzieci bały się o jutro. Straciłam czwartą część życia na domaganie się prawdy – mówi Cholewicka. Teraz ubiega się o 12 milionów odszkodowania od Skarbu Państwa.

Bat na urzędników?

Schemat zawsze jest podobny. Przedsiębiorca z dnia na dzień dowiaduje się, że musi zwrócić fiskusowi dużą sumę pieniędzy. Często przetrzymuje się go jak zwykłego bandziora w areszcie. Po latach okazuje się, że to jednak nie urzędnik, a podatnik miał rację. Pokrzywdzony może sądzić się o odszkodowanie, które otrzyma nie od winowajcy, a od innych podatników. Od osoby, która zniszczyła dobrze prosperujący biznes, na próżno oczekiwać przeprosin, nie mówiąc o zadośćuczynieniu. Mirosław Kosela żyje spokojnie na emeryturze, wybudował dom w Kielcach. Obecnie jest prezesem Związku Międzygminnego „Ponidzie”. Prokurator Andrzej Kwaśniewski, który bezpodstawnie oskarżył jednego z szefów Krakmeatu Lecha Jeziornego o pranie brudnych pieniędzy i przynależność do zorganizowanej grupy przestępczej, został przeniesiony z Prokuratury Rejonowej Kraków-Nowa Huta do Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie. – Ludzie, którzy nie powinni więcej prowadzić żadnych spraw, nie są pociągani do odpowiedzialności i żyją w dobrym zdrowiu – mówi GN Jeziorny, obecnie ekspert Centrum im. Adama Smitha.

Tę sytuację ma zmienić obowiązująca od 17 maja ustawa o odpowiedzialności majątkowej urzędników. Urzędnik, który celowym działaniem lub zaniechaniem dopuścił się rażącego naruszenia prawa i wyrządził w ten sposób szkodę, będzie musiał zapłacić odszkodowanie w wysokości do 12 własnych pensji. Wreszcie to winowajcy, a nie niewinni podatnicy będą płacić za zniszczenie czyichś wieloletnich starań. Z ustawą jest jednak problem, bo podejmowanie decyzji administracyjnych jest wieloetapowym procesem i prawnicy zwracają uwagę, że trudno będzie sądowi orzec, kto konkretnie ponosi odpowiedzialność. Ustawa niezbyt podoba się także sejmowej opozycji. – Założenie, by zwiększyć odpowiedzialność urzędników, jest słuszne, ale w tej formie niczego nie poprawi, a wręcz pogorszy. Urzędnicy, obawiając się nierealnych kar, będą działali asekuracyjnie. Trzeba doprowadzić do tego, aby kary były możliwe do spłacenia – mówi GN posłanka Prawa i Sprawiedliwości Beata Szydło. O słuszności ustawy przekonany jest poseł Platformy Obywatelskiej Michał Jaros. – Ktoś podpisuje się pod daną decyzją i to on ponosi odpowiedzialność – mówi GN.

Przyjaciel podatnika

Inny pomysł ma Fundacja Republikańska, której eksperci napisali projekt ustawy wprowadzający instytucję Rzecznika Praw Podatnika. – Różnica pomiędzy kulturą administracji polskiej i zachodnioeuropejskiej jest gigantyczna. Jeśli ktoś myśli, że to się zmieni samo z siebie, grzeszy naiwnością. Potrzeba rozwiązań ustrojowych i prawnych, które wymuszą podnoszenie jakości jej pracy – mówi były poseł Krzysztof Bosak, obecnie pracownik FR i współautor uzasadnienia ustawy. Autorzy projektu, wśród nich doradcy podatkowi, w swoich propozycjach wzorują się na rozwiązaniach zagranicznych, ponieważ podobne urzędy istnieją także w takich krajach, jak Wielka Brytania, USA czy Kanada. Rzecznik mógłby włączyć się na wczesnym etapie w postępowania przeciwko podatnikom, gdyby podejrzewał urzędników o błędy, naruszenie prawa bądź nieuzasadnioną zwłokę. Ponadto mógłby proponować zmiany w prawie, a także opiniować propozycje reform.

Zyskać ma na tym nie tylko podatnik. – Pierwszym powodem, dla którego napisaliśmy projekt tej ustawy, była chęć wzmocnienia praworządności. Jeśli dochody budżetowe zmniejszą się, bo nie będą tam trafiać niesprawiedliwe dochody, to to jest fair. Jednak na pewno spadną wydatki na odszkodowania, jakie musi płacić budżet państwa – mówi GN prezes Fundacji Republikańskiej, Przemysław Wipler. Jak dowiedział się GN w Ministerstwie Finansów, jedynie odsetki wypłacane w wyniku uchylenia wadliwych decyzji przez izby skarbowe i sądy wyniosły w 2010 roku ponad 72,5 mln zł.

RPO nie wystarczy?

Pomysł powołania Rzecznika Praw Podatnika zgłosił do laski marszałkowskiej klub parlamentarny Prawa i Sprawiedliwości. – To jeden z najważniejszych problemów w Polsce. Przez błędy i nadużycia urzędników cierpią zwykli podatnicy, przedsiębiorcy, traci na tym budżet państwa – mówi posłanka Szydło. Dodaje, że Rzecznik Praw Obywatelskich nie ma narzędzi do realnej pomocy pokrzywdzonym. Ci rzadko zwracają się do niego, o czym świadczy fakt, że w ciągu ostatnich czterech lat do RPO trafiło raptem ok. 200 tego typu spraw. Trudno powiedzieć, czy ustawa ma szansę na uchwalenie. W 2010 roku poseł PO Michał Jaros złożył interpelację do premiera, w której domagał się ustanowienia RPP (Ministerstwo Finansów uznało takie rozwiązanie za zbyteczne). Czy dziś byłby w stanie poprzeć pomysł opozycji? – Choć koszt 7 mln złotych, jaki podają autorzy ustawy, jest niewielki, jestem przeciwny tworzeniu kolejnego urzędu. Moim zdaniem, powinno się wyposażyć jednego z zastępców Rzecznika Praw Obywatelskich w dodatkowe kompetencje i uczynić go odpowiedzialnym jedynie za kwestie podatkowe – mówi wrocławski poseł. Mnożenia bytów boi się także Lech Jeziorny. – Pamiętam, że gdy poprzedni RPO śp. Janusz Kochanowski chciał dostać się do księgowej, która oskarżona o malwersacje musiała rodzić w areszcie, został potraktowany jak intruz. RPP byłoby łatwiej jej pomóc? – pyta przedsiębiorca. Fundacja Republikańska jest otwarta na dyskusję. – Jeśli komuś nie podoba się nasz pomysł, niech zaproponuje lepsze rozwiązanie – mówi Bosak.

Wstrzymać wykonanie wyroku!

Polska potrzebuje głębokich zmian w prawie podatkowym. Jednym z aspektów transformacji ustrojowej było, de facto, stworzenie na nowo systemu podatkowego. Okazuje się jednak, że choć mamy do czynienia z nowymi formami ściągania danin publicznych, podejście państwa do tej sprawy od czasów komunizmu nie zmieniło się. Żyjemy w gęstej pajęczynie prawa, w której mało kto się orientuje. Państwo nadal wychodzi z założenia, że to urzędnik ma rację, i to właśnie wiecznie podejrzany o oszustwa obywatel powinien udowodnić swoją niewinność.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.