Miejsca kultowe

Marcin Jakimowicz, Wojciech Wencel, Przemysław Kucharczak GN 26/11

publikacja 01.07.2011 20:53

To nie są sanktuaria z pierwszych stron gazet. Często zaszyte są w szuwarach, krzakach malin czy w górskich dolinkach. A jednak to miejsca kultowe. Dosłownie.

Proponujemy subiektywny przegląd dziesięciu niezwykłych miejsc. Są położone w „pięknych okolicznościach przyrody” i mają w sobie coś nieuchwytnego, trudnego do nazwania. Coś, co sprawia, że powracamy do nich z tak ogromną tęsknotą. Ruszamy!

Klasztor pokamedulski na Wigrach (Suwalszczyzna)   Marcin Jakimowicz Klasztor pokamedulski na Wigrach (Suwalszczyzna)
Igry o Wigry

Klasztor pokamedulski na Wigrach (Suwalszczyzna)

Co roku obiecuję sobie, że więcej tam nie pojadę. Byłem już przecież na półwyspie z trzydzieści razy. I za każdym razem łamię słowo. Wigry przyciągają. „I wówczas diabeł, słysząc potężny dźwięk dzwonów, upuścił głaz na ziemię” – opowiadałem dzieciom przez lata. Dziś już nie muszę. Znają tę opowieść na pamięć. Wiedzą też dokładnie, że ten ogromy głaz leży tuż przy wejściu na pomost przystani statków. Znają też opowieść o innym diabelskim rzucie: pluskających w falach ogromnego jeziora siei i sielawie. Mniam… Co zobaczymy z okien potężnego klasztoru? Na przykład to, że jezioro Wigry (72 metry głębokości!) jest położone wśród przepięknych lasów Puszczy Augustowskiej, a las porasta prawie 80 proc. linii brzegowej. Lasy ciągną się aż po Litwę i Białoruś.

Na murach trwa modlitwa, a w falach jeziora pluska 26 gatunków ryb. Na szczęście jezioro oblewające klasztor objęte jest strefą ciszy. Czujemy się niemal jak w czasach, gdy w eremach mieszkali ojcowie kameduli. Pozostały po nich śliczne białe domki i napis „Memento mori” w krypcie z grobami brodatych mnichów.

Jan Paweł II spoglądał na potężny klasztor, płynąc tu statkiem w czerwcu 1999 r. Sam spał w wigierskim klasztorze. Czy zrywał się jak kameduli na modlitwę o 3.30 w nocy? Przez ostatnie lata toczyły się igry o Wigry. Kilka miesięcy temu kompleks klasztorny zawiadywany przez lata przez Ministerstwo Kultury i Sztuki ponownie stał się własnością Kościoła. Od tego czasu Wigry stały się „Areopagiem Nowej Ewangelizacji”.

Marcin Jakimowicz

Czerna (obok Krzeszowic)   Henryk Przondziono Czerna (obok Krzeszowic)
Na tropach ciszy

Czerna (obok Krzeszowic)

Niewielka, malowniczo położona miejscowość w pobliżu Krakowa. Na wzgórzu porośniętym lasem stoi klasztor karmelitów bosych. W dole wije się potok Eliaszówka. Klasztor w Czernej otaczają jurajskie skały i wąwozy, skrywające liczne ruiny dawnych zabudowań pustelniczych. To miejsce od wieków przyciągało ludzi poszukujących ciszy. Nie inaczej jest dzisiaj, zwłaszcza w dzień powszedni, bo w weekendy tutejsze sanktuarium Matki Bożej Szkaplerznej zapełnia się pielgrzymami. Przyjeżdżają tu ci, którzy szukają modlitewnego skupienia, pytają o swoje powołanie lub po prostu chcą pozbierać myśli.

Przeorem w Czernej był św. o. Rafał Kalinowski. Jako wspaniały spowiednik zyskał miano „męczennika konfesjonału”. Dziś także wiele osób właśnie tu przybywa, by wyznać swoje grzechy i pomodlić się przy spoczywających w kaplicy relikwiach św. Rafała. W klasztornym muzeum oglądają pamiątki po świętym. Jest wśród nich drewniany krzyżyk, dziś już złamany, i srebrna łyżeczka, których używał na Syberii. Jest brzozowy krzyż i kamienie – pamiątki z więzienia w Tobolsku. Jest metalowy pas pokutny, który zakładał na biodra, i brązowy szalik z włóczki, na którym wyszyto inicjały O.R. – ojciec Rafał. Trudno patrzeć na te przedmioty bez wzruszenia.

Szymon Babuchowski

Olchowiec (Beskid Niski)   Marcin Jakimowicz Olchowiec (Beskid Niski)
Łemki i święty Mikołaj

Olchowiec (Beskid Niski)

Święty Mikołaju, opowiedz, jak tam było, jakie pieśni śpiewano – nucę pod nosem, maszerując do Olchowca. Ukryta na końcu świata (czytaj: w Beskidzie Niskim tuż przy słowackiej granicy) cerkiewka pachnie miodem, starym drewnem i woskiem świec. To jedno z najbardziej dziewiczych miejsc, jakie poznałem.

Olchowiec to śliczna, ukryta w górach, wioska położona nad potokiem Wilszyna, na zachód od Przełęczy Dukielskiej. Województwo podkarpackie, powiat krośnieński, gmina Dukla, liczba ludności – 60.

Od 1990 roku odbywają się w wiosce kermesze łemkowskie. Te niezwykle spotkania Łemków z Polski i z zagranicy z okazji odpustu na św. Mikołaja wznowiono z inicjatywy Towarzystwa Karpackiego z Warszawy i miejscowej rady parafialnej. Gdy trafiłem tu na kermesz, uśpiona wioska tętniła życiem. Feeria barw, wschodnie modlitwy, a ze sceny łemkowski hymn „Kermesz, kermesz Boh tja stworył/ Dawno ja sia na tja strojił”.

Grała tu już „Łemkowyna”, „Orkiestra pw. św. Mikołaja”, Julia Doszna, „Drewo” z Kijowa i kilkakrotnie „Kapela Drewutnia”. Zabawę poprzedza co roku uroczyste nabożeństwo – Służba Boża. Z greckokatolickiej Cerkwi Przeniesienia Relikwii św. Mikołaja (stanowiącej zarazem rzymskokatolicki kościół filialny) płyną dostojnie słowa wschodnich hymnów.

Marcin Jakimowicz

Studzieniczna (Suwalszczyzna)   East news/REPORTER/Michał Kość Studzieniczna (Suwalszczyzna)
Wszystko płynie

Studzieniczna (Suwalszczyzna)

Cisza, spokój. Po lewej Jezioro Studzieniczne. Po prawej Jezioro Studzieniczne. Przed nami ukryta w trzcinach kapliczka z cudownym obrazem. W wakacyjne niedzielne wieczory nie duszę się w zapełnionych kościołach Augustowa. Na Mszę ruszam do Studzienicznej. Na małą wysepkę, do której mieszkańcy Suwalszczyzny usypali wąską groblę. Do jednego z najpiękniejszych polskich sanktuariów.

Słowa kapłana przerywane są krzykiem perkozów, trzepotem łabędzich skrzydeł i miarowym uderzeniem fal.

To rzut beretem od Augustowa (z drogi na Sejny trzeba po 7 kilometrach skręcić w prawo). Do sanktuarium można też przypłynąć. Statki wypływające z augustowskiego portu dopływają prosto do kapliczki.Największe wrażenie robi wieczorne nabożeństwo ku czci Matki Boskiej, odprawiane na łodziach przy blasku pochodni (nie tylko ładnie wyglądają, ale i skutecznie odstraszają komary!). Na małej wysepce pustelnik Wincenty Murawski, emerytowany wojskowy, zbudował w 1770 r. niewielką kapliczkę, tuż przy studni z cudowną wodą.Wyjednał u papieża Piusa VI w 1782 r. aż cztery odpusty. Odtąd ludzie byli przekonani o niezwykłości tego miejsca.

Nazwa sanktuarium pochodzi od studni, która, według legendy, zawiera cudowną wodę uzdrawiającą choroby oczu. Niedaleko ślicznego drewnianego kościółka pod wezwaniem Matki Boskiej Szkaplerznej znajdziemy baaardzo długi drewniany pomost wijący się w gąszczu trzcin.

Pamiętne słowa wypowiedział tu 12 lat temu Jan Paweł II: „Byłem tu wiele razy, ale jako papież po raz pierwszy i chyba ostatni”. Dziś z pomnika spogląda z nostalgią na zieloną wysepkę. Ech, wsiadłoby się na kajak i chwyciło w dłonie wiosła!

Marcin Jakimowicz

Igliczna (Dolny Śląsk)   FORUM/Marek Maruszak Igliczna (Dolny Śląsk)
Królowa Śniegu

Igliczna (Dolny Śląsk)

Trochę śniegu latem? Proszę bardzo. Wystarczy wspiąć się na wysokość 847 metrów n.p.m. Wyruszamy z rozgrzanego słońcem Międzygórza wprost do skąpanego w słońcu… Sanktuarium Maryi Śnieżnej na Górze Iglicznej. Z okien plebanii tej niezwykłej „parafii bez parafian” rozpościera się piękny widok na masyw Śnieżnika.

Na zielonej polanie stanęło sanktuarium Maryi Śnieżnej. Kościółek odziedziczył wezwanie po słynnej rzymskiej świątyni – pamiątce zimy w środku upalnego lata, gdy 5 sierpnia 352 roku w Wiecznym Mieście spadł śnieg. Figurkę, czczoną jako „Przyczyna naszej radości”, koronował Jan Paweł II w 1983 roku.

Figurę – ludową kopię słynnej Madonny z Mariazell – przyniesiono tu, gdy ziemię kłodzką włączono do Prus i utrudniono pielgrzymowanie do słynnego austriackiego sanktuarium. Stanęła pod rosłym bukiem. Gdy w 1765 roku w górach rozszalała się potężna wichura, a wiatr powalił drzewo, ze zdumieniem zauważono, że figurka przetrwała nietknięta. Na Igliczną ruszyły pielgrzymki. Na pierwszy cud nie trzeba było długo czekać. W pobliskiej wsi Sienna młody chłopak wpadł do dołu z wapnem. Poparzony stracił wzrok. Z rodzicami wdrapał się na Igliczną. Odzyskał zdrowie.

Dziś na Igliczną maszerują turyści i pielgrzymi. Chłoną zapierające dech w piersiach widoki i, padając na kolana, proszą: „Przyczyno naszej radości, módl się za nami!”.

Marcin Jakimowicz

Jabłeczna (okolice Kodnia)   Józef Wolny Jabłeczna (okolice Kodnia)
Bóg nad Bugiem

Jabłeczna (okolice Kodnia)

Jabłeczna schowała się na odludziu w lasach i nadbużańskich zaroślach, kilkadziesiąt metrów od granicy z Białorusią. W jednym z najpiękniejszych zakątków w Polsce. W uroczej dolince Bugu, wśród ogromnych rozległych dębów i setek bocianich gniazd, wyrósł klasztor, będący jednym z najważniejszych ośrodków polskiego prawosławia.

Rybacy leniwie zarzucili sieci. – Zobacz, coś tam płynie – krzyknął jeden z nich. Bugiem sunęła deska. Fale wyrzuciły ją na zielony brzeg. Rybacy podbiegli, odwrócili ją i zaskoczeni ujrzeli… ikonę św. Onufrego. Dziś, po 500 latach od tamtego legendarnego wydarzenia, 25 czerwca na odpust św. Onufrego przybywają do Jabłecznej tysiące pątników. To największa, poza świętem Spasa na Grabarce, uroczystość polskiego prawosławia.

Do czasu regulacji Bugu w II połowie XIX wieku monastyr znajdował się po jego wschodniej stronie. Gdyby tak pozostało, do klasztoru jeździlibyśmy na Białoruś!

Najlepiej odwiedzić monastyr o świcie, w czasie porannych modlitw. Wówczas, gdy nad łąkami kołyszą się gęste mgły, czas zatrzymuje się w miejscu, a przepiękną cerkiew, w której płyną słowa wschodniej liturgii, wypełnia słodkawy zapach mirry i woń spalonej parafiny. Świece to dzieło samych mnichów. – Gdy się nie spieszymy, robimy spokojnie w trójkę 15 tysięcy takich świec dziennie – opowiadają.

Marcin Jakimowicz

Studzianna – Poświętne (okolice Tomaszowa Mazowieckiego)   Studzianna – Poświętne (okolice Tomaszowa Mazowieckiego)
Święta Rodzina przy jedzeniu

Studzianna – Poświętne (okolice Tomaszowa Mazowieckiego)

Święta Rodzina przy jedzeniu, przy zwykłym stole. Mama, Maryja siedzi bokiem do nas, wpatrzona w swojego Syna, podsuwa Mu owoc. A dłoń zaledwie kilkuletniego Jezusa styka się z ręką św. Józefa; to Józef nachyla się nad Jezusem i podtrzymuje, żeby Malcowi nie wypadł z ręki Jego kielich.

Co prawda cała Święta Rodzina jest przebrana w kapiące bogactwem sukienki, ale i tak bardzo lubię ten obraz. Niech mi wybaczą ci, którym podoba się takie przebieranie obrazów, ale ja do tego jednego elementu polskiej tradycji przekonać się nie umiem. Wolę prostotę i prosty przekaz, bom człek prosty.

Studzianną odkryłem parę lat temu przypadkiem, w czasie jednej z wypraw rowerowych, które co roku urządzaliśmy z całą bandą moich przyjaciół. W krajobrazie, na który składały się pola, lasy i niewielkie wsie, zobaczyliśmy nagle wyrastającą ponad to wszystko kopułę potężnej bazyliki z wielkim zespołem klasztornym. Ten kościół jest piękny, wzniesiony w stylu barokowym. Sanktuarium, które w XVII wieku podobno dorównywało sławą jasnogórskiemu, prowadzą księża filipini.

Obraz Świętej Rodziny w Studziannie jest wsławiony wieloma cudami. Teraz, kiedy sam jestem ojcem, mam do niego jeszcze większy sentyment niż kilka lat temu, kiedy klęczeliśmy przed nim z Kasią, moją żoną. Choć minie sporo czasu, zanim nasze dzieci podrosną na tyle, żebyśmy mogli odwiedzić to miejsce razem na rowerach.

Przemysław Kucharczak

 

Dursztyn (Spisz)   www.dursztyn.ugnowytarg.pl Dursztyn (Spisz)
Dursztynowa komnata

Dursztyn (Spisz)

Dursztyn nie rzuca się w oczy. Tłumy pędzące na modne Podhale omijają go szerokim łukiem. I dzięki Bogu! Choć zapierający dech w piersiach widok na Tatry nie różni się diametralnie od panoram widzianych z Kościeliska, na Spiszu nie znajdziemy turystów. Kilka kilometrów na zachód zaczyna się inny świat. Spisz jest dziewiczy. Pozostał w cieniu. Być może dlatego, że tu ludzie byli bardzo długo pod mocną ręką panów nidzickich, a pańszczyzna utrzymała się nawet do lat 30. XX wieku.

To tu na swe pierwsze oazy przyjeżdżał ks. Franciszek Blachnicki, a drewniana oświetlana lampami naftowymi Wichrówka tętniła życiem. To tu kilkadziesiąt lat temu Mieczysława Faryniak – mistyczka – szturmowała niebo, by na doliny Spisza Bóg wylał deszcz łask. W 1935 roku pojechała na wakacje na Hel. – Boże, jak tu pięknie – westchnęła, kąpiąc się w wodach Bałtyku. – A żeby pani wiedziała, jak u mnie jest pięknie! – rzuciła pływająca obok wczasowiczka. – Jestem nauczycielką z Dursztyna – zaczęła opowiadać. – W Bałtyku wyłowiłam nie bursztyn, ale Dursztyn – śmiała się po latach pani Mieczysława.

Częstym gościem w jej pustelni był kard. Wojtyła. Dursztyn to śliczna wioska ukryta między postrzępionymi szczytami Tatr, stokami Pienin i zielonych Gorców. Kolorowe szachownice pól, pustelnia pani Mieczysławy, szlaki turystyczne, po których nie dreptają tłumy turystów, świerkowe lasy i święty spokój.

Marcin Jakimowicz

Gdańsk-Matemblewo   Andrzej Urbański Gdańsk-Matemblewo
U stóp Brzemiennej

Gdańsk-Matemblewo

Zimą 1769 roku młody stolarz z Matarni szedł nocą do Gdańska po lekarza dla ciężko chorej żony, oczekującej rozwiązania. W połowie drogi stracił siły. Leżąc w śniegu, ujrzał postać ciężarnej kobiety, otoczoną niezwykłym blaskiem. Nieznajoma poradziła mu, żeby zawrócił, bo jego ukochana już urodziła i czuje się dobrze.

W domu rzeczywiście zastał żonę z niemowlęciem. I usłyszał o wizycie Nieznajomej, która, podkasawszy rękawy, odebrała poród. Na miejscu objawienia oliwscy cystersi wykarczowali drzewa i usypali kopiec. Na szczycie stanęła ceglana kapliczka z figurą Matki Bożej Brzemiennej.

Latem Trójmiasto wypełnia się plażowo-jarmarczną wrzawą, ale w Gdańsku-Matemblewie zawsze jest cicho. Na polanę między leśniczówką a domem samotnej matki pielgrzymują głównie ludzie z kłopotami małżeńskimi, zwłaszcza ci, którzy nie mogą mieć własnych dzieci lub obawiają się o nie w związku z powikłaniami ciąży. Ale niezwykła, pełna miłości atmosfera tego miejsca jest w stanie wyciszyć każdego. Wystarczy godzina u stóp uśmiechniętej Maryi, by poczuć się nowym człowiekiem.

Wojciech Wencel

Kartuzy (Kaszuby)   FORUM/Chris Niedenthal Kartuzy (Kaszuby)
Raj Maryi

Kartuzy (Kaszuby)

Duch „Raju Maryi”, jak określali Szwajcarię Kaszubską zakładający tu klasztor kartuzi, unosi się pośród lasów i wód. Najlepiej więc wynająć pokój nad którymś z jezior, by stamtąd odbywać piesze i samochodowe wycieczki po okolicy. Świetną bazą wypadową są podkartuskie Ostrzyce, gdzie znajduje się wiele pensjonatów. Można tu popływać, zjeść przysłowiową rybkę, a później wspiąć się na najwyższy na Kaszubach szczyt Wieżyca (329 m n.p.m.).

Największą atrakcją Kartuz jest XIV-wieczna kolegiata z dachem w kształcie wieka trumny. Ta unikatowa konstrukcja wciąż przypomina o dewizie zakonników: „Memento mori”. Koniecznie trzeba też odwiedzić położone nieco dalej Sianowo z figurą Królowej Kaszub i Wdzydze Kiszewskie z imponującym skansenem kaszubskim. A wieczorem nad jeziorem obejrzeć zachód słońca. I obowiązkowo zażyć tabaki.

Wojciech Wencel