W Jemenie 10 osób zginęło w zamachu

PAP |

publikacja 15.07.2011 20:44

Uzbrojeni mężczyźni wspierający protestujących, którzy chcą obalić prezydenta Jemenu Alego Abd Allaha Salaha, zabili w piątek w Taizzie miejscowego szefa służb bezpieczeństwa i jego dwóch ochroniarzy. Zginęło też siedmiu cywilów w czasie ostrzału z moździerzy.

Manifestanci w Jemenie EPA/YAHYA ARHAB Manifestanci w Jemenie

Poinformował o tym przedstawiciel lokalnych władz, na którego powołuje się agencja Reuters.

Przedstawiciel władz Taizzu podał, że uzbrojeni napastnicy z plemion przeciwnych reżimowi Salaha zorganizowali zasadzkę na samochód, którym jechał szef sił bezpieczeństwa w rejonie. Podczas zasadzki ciężko ranni zostali też członkowie jego świty oraz czterej napastnicy i trzej cywile.

Według agencji AFP podczas ostrzału miasta przez Gwardię Republikańską wierną Salahowi zginęło siedmiu cywilów, a 30 zostało rannych. Wcześniej miało tam dojść do starć wojska z plemionami. Rannych zostało co najmniej 37 osób.

Na ulice Taizzu, który jest trzecim do wielkości miastem Jemenu i kolebką protestów przeciwko Salahowi, wyległo po piątkowych modlitwach do 7 tys. manifestujących. Jeszcze więcej protestowało w stołecznej Sanie.

Protesty przeciwko Salahowi trwają od pół roku; sparaliżowały one kilka miast jemeńskich, a szczególnie Taizz, gdzie uzbrojeni członkowie opozycji sporadycznie ścierają się z siłami rządowymi.

Na północy Jemenu siódmy dzień trwały walki między zajdyckimi rebeliantami, a zbrojnymi członkami głównej jemeńskiej partii opozycyjnej. Zginęło około 60 ludzi - podał ogólnoarabski dziennik "Al-Hajat".

Jemen ma granice długości 1500 km z Arabią Saudyjską i władze w Rijadzie obawiają się, by niepokoje jemeńskie nie przeniknęły przez granicę. W końcu 2009 roku Arabia Saudyjska przypuściła wojskową ofensywę przeciwko jemeńskim rebeliantom, którzy wcześniej na krótko wdarli się na jej terytorium. (PAP)