Cień dziecka Agaty

Przemysław Kucharczak

GN 44/2011 |

publikacja 03.11.2011 00:15

Jakie poglądy ma nowa marszałek Sejmu? To bez znaczenia. „Nasze przekonania (...) zostawiamy w przedpokoju urzędu, który obejmujemy” – deklarowała dwa lata temu.

Cień dziecka Agaty Jakub Szymczuk 8 listopada, na pierwszym posiedzeniu Sejmu VII Kadencji, Ewa Kopacz ma zostać wybrana na marszałka

Ewa Kopacz jest pierwszą kobietą w historii Rzeczypospolitej, która ma zasiąść w fotelu marszałka Sejmu. To miejsce, przynajmniej oficjalnie, jest drugim stanowiskiem w państwie (pierwsze zajmuje prezydent).

Brata się z siostrami

Pochodzi z Radomia, mieszka w Szydłowcu. Polityczną karierę zaczynała w Unii Wolności. Jest lekarzem pediatrą i specjalistą medycyny rodzinnej. Ma dorosłą córkę, także lekarkę. W 2008 r. rozwiodła się; nie opowiada jednak o tym. Twierdzi, że jej mocną stroną jest dyskrecja. I to chyba jest prawda.

W latach 90. XX w. została szefową szydłowieckiego Zakładu Opieki Zdrowotnej. Chwaliła się kiedyś, że jej ZOZ był świetnie zarządzany, miał pierwszy w okolicy mammograf, a na badania zjeżdżały się kobiety z innych powiatów. Później jednak okazało się, że mocno zadłużyła tę placówkę. W szczytowym okresie dług sięgał 3,2 mln zł.

Od 2001 r. jest posłanką PO. Kierowała m.in. sejmową komisją zdrowia. Gdy w 2007 r. protestujące pielęgniarki utworzyły Białe Miasteczko pod kancelarią premiera Jarosława Kaczyńskiego, przychodziła je wspierać, popierała ich postulaty. A na dodatek była tak osobiście, po ludzku, serdeczna.

Kilka miesięcy później Ewa Kopacz sama została ministrem zdrowia. A w 2010 r. te same pielęgniarki przyjechały okupować Sejm. Dla pani minister musiała to być niezręczna sytuacja: przecież sceny jej „bratania się z siostrami” widziała w 2007 r. w telewizji cała Polska. To był jeden z hitów kampanii wyborczej, dzięki której PO pokonała PiS. – W czasie Białego Miasteczka Ewa Kopacz była nam bardzo bliska. Jako minister bardzo się zmieniła – powiedziała jedna z uczestniczek obu tych protestów. – Owszem, jak się umawiałyśmy, starała się być na spotkaniu, wysłuchać naszych racji i jakoś współpracować. Podpisałyśmy nawet porozumienie. Jednak nie dopilnowała, żeby to, co nam obiecała, zostało zrealizowane. Wciąż brak jest np. minimalnych norm zatrudnienia dla pielęgniarek i położnych. Koleżanki są tym bardzo rozgoryczone. Może w czasie Białego Miasteczka kierowała się tylko chęcią pozyskania naszego środowiska? – zastanawia się.

Pretorianka

Wydaje się, że swoją karierę przyszła marszałek Sejmu buduje na lojalności wobec Donalda Tuska. Tę lojalność udowadnia, np. wbijając szpile rywalizującemu z premierem marszałkowi Schetynie. Premier sam nie może Schetyny ostro skrytykować, by nie naruszać swego wizerunku przyjaznego ludziom męża stanu. Ktoś musi go w mówieniu rzeczy przykrych zastąpić.

W styczniu 2011 r. MAK ogłosił w Moskwie raport w sprawie katastrofy smoleńskiej. Polski premier bawił na wakacjach we Włoszech i raportu nie skomentował. Światowe media rozgłosiły więc wersję rosyjską, że zawinili wyłącznie Polacy. Przyciskany przez dziennikarzy Grzegorz Schetyna przyznał wtedy, że premierowi zabrakło refleksu: „Reakcja była spóźniona, w tym sensie, że nie było odpowiedzi w tym samym dniu” – stwierdził.

Skarcenie przez pretorianów premiera przyszło natychmiast. Najostrzej karciła Ewa Kopacz: „Zawsze sądziłam, że marszałek Schetyna to taki twardziel. W sytuacji, w której my bardzo twardo walczyliśmy, on w decydującym momencie uciekł pod skrzydełka pana prezesa Kaczyńskiego” – rzuciła w TVP Info.

Przekopane na metr

Po katastrofie smoleńskiej Ewa Kopacz poleciała do Rosji. Chwaliła w Sejmie rosyjskie służby: „Najmniejszy skrawek, który został przebadany, najmniejszy szczątek, który został znaleziony na miejscu katastrofy – wtedy kiedy przekopywano z całą starannością ziemię na miejscu tego wypadku na głębokości ponad 1 metra i przesiewano ją w sposób szczególnie staranny – każdy znaleziony skrawek został przebadany genetycznie”. Wkrótce okazało się, że mówiła nieprawdę. Polscy pielgrzymi znajdowali ludzkie kości na miejscu katastrofy, a archeolodzy odkopali aż 5 tys. przedmiotów, w tym kości i rzeczy osobiste pasażerów. Uwaga: jeśli chcesz znaleźć tę wypowiedź Ewy Kopacz w internecie, musisz odszukać oryginalne nagranie na „You Tube”, bo stenogram na stronie Sejmu jest sfałszowany: wypowiedź Ewy Kopacz jest tam wygładzona i ma inny sens.

– Ewa Kopacz jest bardzo emocjonalna. Stąd pewnie te jej wewnętrznie sprzeczne komunikaty, że grunt przebadany, że patolodzy starannie badali ciała itd. Dziś wiadomo, że nie bardzo ma to związek z rzeczywistością – komentuje Bolesław Piecha z PiS, poprzedni minister zdrowia. – Przez emocjonalność i ciągłe obrażanie się na ludzi wprowadza zamieszanie i bałagan. Tymczasem minister powinien mieć cierpliwość, spokój i metodyczność postępowania. Łatwiej jej trzasnąć drzwiami, niż wysłuchać do końca argumentów, które nie są jej bliskie – uważa.

– A jakie ma zalety? – pytamy. – Jest uparta. Polityk powinien być uparty w dążeniu do celu. Aczkolwiek dobrze jest, jeśli przy tym wie, do jakiego celu zmierza – zauważa Bolesław Piecha.

Oskarżenia o histeryczność przyszłej marszałek padają z wielu stron. Ewa Kopacz sama opowiadała zresztą dziennikarzom, że rozładowuje stres, wrzucając pranie do wanny, trąc je z całej siły i płacząc.

Jako minister Ewa Kopacz zanotowała też sukces: nie wydała publicznych pieniędzy na szczepionki przeciw świńskiej grypie. Krytykowały ją za to zgodnie media i opozycja. Później okazało się, że za rozdmuchaniem problemu „świńskiej grypy” przez Światową Organizację Zdrowia, stały naciski... koncernów farmaceutycznych. Państwa, które wydały ogromne pieniądze na szczepionki, musiały prawie wszystkie dawki zniszczyć. Na przykład Niemcy zniszczyli aż 30 mln dawek szczepionki, bo ludzie nie chcieli się szczepić.

Zabite dziecko

W czerwcu 2008 r. „Gazeta Wyborcza” rozpoczęła walkę o zabicie nienarodzonego dziecka 14-latki, nazywanej Agatą. Dziewczyna chciała urodzić, lecz matka przekonała ją, by zabiła dziecko. Piszące o tym dziennikarki „Wyborczej” kłamały, że Agata została zgwałcona. Wkrótce okazało się, że dziewczyna całkowicie dobrowolnie i wiele razy uprawiała seks z 15-letnim kolegą. Nie było więc podstaw do legalnego zabicia dziecka, bo dobrowolny seks nie jest przecież „czynem zabronionym”.

Na pomoc aborcjonistom przyszła wtedy właśnie Ewa Kopacz. Przychyliła się do interpretacji, że dziecko jednak zostało poczęte w wyniku „czynu zabronionego”, bo Agata nie skończyła jeszcze 15 lat. Osobiście pomogła znaleźć szpital, w którym lekarze zgodzili się zabić. 18 czerwca 2008 r. dziecko Agaty zostało zabite przez aborcję w Gdańsku. Były marszałek Marek Jurek nazwał sprawę Agaty największą aferą „pierwszych lat rządów Tuska”, bo „rząd PO dokonał zmiany wykładni obowiązującego prawa o ochronie życia, pozbawiając prawnokarnej ochrony dzieci poczęte w szkolnych związkach gimnazjalistów”.

Przez udział w aborcji katolik zaciąga na siebie ekskomunikę z mocy samego prawa. Może ją zdjąć każdy kapłan w czasie spowiedzi świętej, pod warunkiem, że penitent żałuje. Krótko po tamtym zabójstwie Ewa Kopacz nie żałowała. „Nie mam powodu w tej chwili do tego, aby mieć poczucie jakiejkolwiek winy. Wręcz przeciwnie, mam pewien dyskomfort wynikający z moich przekonań, ale niezależnie od tego jako urzędnik dopełniłam swojej roli” – powiedziała Janinie Paradowskiej w radiu TOK.FM. Dodała: „Aborcja, która zgodnie z prawem się odbywa, nie jest niczym złym” i „Nasze przekonania, z którymi na co dzień żyjemy, chodzimy do pracy, mieszkamy ze swoimi najbliższymi, zostawiamy w przedpokoju urzędu, który obejmujemy”.

Mimo to deklarowała: „Byłam wychowywana w rodzinie bardzo katolickiej i do dzisiaj chodzę do kościoła. I wbrew temu co jest w gazetach, wczoraj również byłam w kościele”.

Ewa Kopacz głosowała przeciw zwiększeniu obrony życia nienarodzonych zarówno w 2007, jak i w 2011 roku.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.