Usuńmy w ogóle religię za szkół?

Komentarzy: 3

Gazeta Wyborcza/a.

publikacja 29.06.2007 04:07

Usuńmy w ogóle religię za szkół - żądają na łamach Gazety Wyborczej Piotr Laskowski, Sebastian Matuszewski, nauczyciele pracujący w Wielokulturowym Liceum Humanistycznym im. Jacka Kuronia w Warszawie.

W Polsce młodzi ludzie są nie tylko pozbawiani wiedzy o różnorodności odpowiedzi etycznych, ale na dodatek przyzwyczajani do zachowania konformistycznego - do chodzenia na religię dlatego, że inni chodzą. Człowiek wychowywany do podążania za większością zdolny będzie - wiemy to po doświadczeniach XX wieku - do każdego okrucieństwa, byle dokonywanego bezpiecznie, w tłumie. Szczęśliwe społeczeństwo daje ludziom przestrzeń autonomii moralnej, pozwala im dyskutować o różnych wyborach. Aby mogli się porozumiewać, przekonywać, potrzebują wiedzy - a zatem prawdziwych i uzasadnionych sądów o świecie. Instytucją przekazywania wiedzy jest właśnie szkoła. To w szkole dzieci uczą się, jak odróżniać zdania mętne od precyzyjnych, niedorzeczności od sądów uzasadnionych. To w szkole zyskują wiedzę, która pozwala im stać się współtwórcami świata - znajomość praw przyrody, ale także wiedzę o własnych i cudzych emocjach, o różnych sposobach mówienia o świecie (w tym także o opowieści religijnej stanowiącej tu wszakże przedmiot refleksji). Głównym powodem, dla którego trzeba domagać się usunięcia religii ze szkół, jest to, że treści przekazywane na katechezach nie są wcale wiedzą, lecz treścią podaną do wierzenia. Weźmy termin "cywilizacja śmierci". Do "cywilizacji śmierci" należeć ma propagowanie prezerwatyw na terenach zagrożonych AIDS, przyznawanie praw związkom osób tej samej płci czy zapłodnienie in vitro. Tymczasem wiemy, że technika in vitro daje możliwość urodzenia dziecka parom bezpłodnym, walka z AIDS służy zachowaniu przy życiu setek tysięcy ludzi, prawa dla związków osób tej samej płci sprzyjają pomnożeniu szczęścia żyjących. Termin "cywilizacja śmierci" jest zatem sprzeczny z powszechnym użyciem słów "życie" i "śmierć" i bez związku z rzeczywistością. Jego źródłem jest wiara - wiara w boski plan i moc sukcesji apostolskiej, wobec których powinniśmy z pokorą przyjmować, a nawet zadawać cierpienie. Zacieranie granicy między wiedzą a wiarą, między tym, co uzasadnione, a tym, co wpojone, przyzwyczajanie do posłuchu wobec autorytetu ćwiczą w pokorze i bezrefleksyjności. Korodują debatę publiczną, która właśnie dlatego w 18. roku wolnej Polski wygląda tak, jak wygląda. Gdy wiara i wiedza zlewają się w jedno, gdy nie umiemy dostrzec niedorzeczności, niejasności i błędów wynikania, debata publiczna staje się niemożliwa i musi się przerodzić w przekrzykiwanie. Od redakcji Można się było domyślać, że wyciągnięcie w mocnym kontekście politycznym kwestii wliczania oceny z religii do średniej (co dla Kościoła było zawsze oczywiste), zachęci do wrogów obecności tego przedmiotu w szkole do ataku. To jak samospełniające się proroctwo...

Pierwsza strona Poprzednia strona strona 2 z 2 Następna strona Ostatnia strona