Procesja konna, a koni brak

W procesji pojedzie sołtys z żoną, będą konie z Opola, spod Częstochowy, a nawet z Czech. Kiedyś takie rzeczy w Pietrowicach Wielkich były nie do pomyślenia - martwi się Gazeta Wyborcza.

Przez Pietrowice na Raciborszczyźnie przechodzi największa kawalkada wielkanocna, która zyskała miano "procesji stu koni". Odbywa się zawsze w poniedziałek wielkanocny - w tym roku wypada 24 marca. Przygotowania już ruszyły. Organizatorzy rozsyłają zaproszenia do jeźdźców z sąsiednich wiosek, nawet spoza gminy i powiatu. Bo w Pietrowicach ostało się zaledwie 15 koni. Tradycja konnej procesji sięga tu "niepamiętnych czasów", jak mówią pietrowiczanie, a przynajmniej trzystu lat. Tyle ma pątniczy kościół Świętego Krzyża, cel procesji. W wielkanocny poniedziałek, po sumie o godz. 13, rozlega się bicie dzwonu z wieży kościelnej i wyrusza orszak. W dorożce przygrywa orkiestra dęta, słychać pieśni, jeźdźcy jadą trójkami na koniach, paradnie przystrojonych wstęgami i kwiatami. Na przedzie proboszcz ubrany w liturgiczne szaty, a towarzyszą mu najzacniejsi gospodarze, dzierżąc krucyfiks i figurkę Chrystusa Zmartwychwstałego. Idą na Jego powitanie, stąd procesja nazywana była chodzeniem za Bogiem. W kościele zanoszone są błagania o urodzaj i na głos trąbki zaczyna się objazd pól. Czy obyczaj przetrwa? W rolniczej niegdyś wiosce, na dwa tysiące mieszkańców jest dzisiaj zaledwie 30 rolników i nikt już nie używa zwierząt do pracy w polu. - Trzymamy konie tylko na procesję - przyznaje sołtys Roland Gotzmann. Ale miejscowych koni jest coraz mniej. Organizatorzy procesji ściągają je z Kędzierzyna, Opola, spod Częstochowy, a nawet z Czech. Niektórzy mówią, że to wstyd. Kiedyś w procesji mogły jechać wyłącznie konie z Pietrowic. Najlepiej obrazuje to legenda. Przed wiekami jeździec z sąsiedniego Kietrza, podszyty pod pietrowiczanina, wykradł Chrystusa Zmartwychwstałego. Kawalkadę wielkanocną mogła organizować tylko ta wioska, która posiadała tę figurę. Porwanie nie powiodło się. Jeździec podobno zabił się, uderzając z rozpędu w stodołę czy kościół. Ale historię powtarzano jako przestrogę, słyszał ją od swego dziadka jeszcze sołtys Gotzmann, chociaż młody (ma 34 lata). Sołtys pamięta, że pierwszy raz pojechał w konnej procesji, dopiero gdy skończył 15 lat i musiał pytać o zgodę proboszcza. - Młodzieńcom nie było wolno. Może ze względu na bezpieczeństwo? Jeździli tylko mężczyźni - mówi Gotzmann. Hoduje trzy konie. Na jednym pojedzie kolega z Niemiec, który wyjechał z Pietrowic 11 lat temu, ale co roku odwiedza wieś w Wielkanoc. Na drugim - sam sołtys. Na trzecim - jego żona Aneta. Kobiety zaczęły włączać się do orszaku wielkanocnego w Pietrowicach już w latach 90. Dzisiejsza kawalkada wielkanocna to przede wszystkim atrakcja turystyczna. Rzadki obyczaj w Polsce zachował się tylko na Śląsku, kultywowany jest w Raciborzu, Gliwicach Ostropie, Sternalicach, Bieńkowicach, Biskupicach. Do Pietrowic w tym roku zjadą jak zwykle tysiące widzów, również z Czech i Niemiec, nakręcą kolejne filmy. Bo to widowisko. Po objeździe pól jeźdźcy wracają do wsi galopem, radośni ze zmartwychwstania Pańskiego, na wyścigi, kto pierwszy, a potem na boisku są pokazy kaskaderskie i zawody w skokach przez przeszkody. Zaczyna się festyn.

«« | « | 1 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
8°C Sobota
noc
5°C Sobota
rano
5°C Sobota
dzień
7°C Sobota
wieczór
wiecej »