Rok w Kościele do oceny

ks. Artur Stopka

publikacja 31.12.2006 10:55

Czy dla Kościoła, zarówno w skali globalnej, jak i w Polsce, rok 2006 był dobry czy zły?

Najpierw w Kościele powszechnym. Nie był to rok łatwy. Widać jednak, że po śmierci Jana Pawła II Kościół katolicki nie patrzy tylko w przeszłość, lecz prowadzony przez Benedykta XVI śmiało idzie do przodu. Przede wszystkim zwraca uwagę fakt, że Papież z odwagą podejmuje trudne problemy, które - jak mogło się wydawać - pod koniec pontyfikatu jego Poprzednika zostały zepchnięte nieco na margines. Mamy więc wyraźne spoglądanie na wschód, które nie zatrzymuje się w Moskwie, lecz biegnie aż do Pekinu. Mamy też bardzo mocne przypominanie Europie o jej tożsamości. Mamy otwarcie uszu dla Hansa Künga i dla lefebrystów. Mamy też kilka ważkich papieskich podróży, które chociaż są kontynuacją tego, co robił Jan Paweł II, nie są kopiowaniem. Mamy bardzo znaczące działania na rzecz jedności chrześcijan i dla pokoju na świecie. Pontyfikat Benedykta XVI charakteryzuje się odwagą i stanowczością. Co prawda na papieskie decyzje trzeba czekać długo, co prawda watykańska polityka informacyjna oparta na przeciekach do prasy przy równoczesnym zamknięciu przed mediami papieskiej prywatności zdecydowanie domaga się dopracowania, co prawda dochodziło do takich sytuacji, jak ta z antymuzułmańskim cytatem w papieskim wykładzie w Ratyzbonie, jednak generalnie widać, że kard. Ratzinger szybko uczy się „jak być papieżem”. Zaczyna też stopniowo zmieniać nie tylko nazwiska na najwyższych stanowiskach w Stolicy Apostolskiej, ale także sposób ich pojmowania i wypełniania. A Kościół katolicki w Polsce? To oczywiste, że rok, w którym Kościół w jakimś kraju odwiedza Następca świętego Piotra, nie może być rokiem złym. Benedykt XVI swoją obecnością, sposobem, w jaki nawiedzał ojczyznę swego Poprzednika, stylem bycia, tym, co mówił, pomógł polskim katolikom uznać go za „naszego Papieża”. To dobrze. Widać było, że czuł się na polskiej ziemi i wśród Polaków dobrze, a zapowiedź ponownego odwiedzenia naszego kraju nie była tylko kurtuazją. Nie brak jednak w mijającym roku poważnych cieni kładących się na życiu Kościoła w Polsce. Niespodziewanie najważniejszym problemem okazała się przeszłość. Nawet tak ważne wydarzenie, jak zmiana metropolity warszawskiego znalazło się w orbicie oskarżeń duchownych o współpracę z PRL-owskimi służbami specjalnymi. W kwestii lustracji księży były zarówno przykłady działań godnych i honorowych (np. ogłoszenie Memoriału, autolustracja bp. Wiktora Skworca), jak i przynoszących wstyd i zażenowanie. Widać wyraźnie, że Kościół nie znalazł sposobu na to, aby przestać być praktycznie jedynym środowiskiem poddawanym dzikiej lustracji. Niestety, jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy jest brak jasnej polityki medialnej. Wydaje się, że w nowy rok 2007 Kościół katolicki w Polsce wchodzi w trudnej sytuacji. Nie można jednak mówić o kryzysie. Kościół, zarówno jako cała wspólnota, jak i hierarchia, staje przed wielką szansą coraz skuteczniejszego odnajdywania swojego miejsca w polskiej rzeczywistości i odpowiadania na nowe, ale nadzwyczaj poważne wyzwania, jakie przed nim stoją. Hasło „Przypatrzcie się bracia powołaniu waszemu”, będące główną myślą pracy duszpasterskiej na cały rok brzmi jak wyjątkowo trafna prorocka zachęta. To powinien być dla polskich katolików niezależnie od ich miejsca w Kościele, rok uważnego przyglądania się swemu powołaniu.

Pierwsza strona Poprzednia strona Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..