Kompromis, czyli co?

Założenie z góry, że propozycje zgodne z nauczaniem Kościoła wykluczamy, to nie kompromis, ale zwykła rejterada.

Stawiane przez Kościół wymagania moralne nie wydają mi się jakimś nieosiągalnym ideałem. Owszem, czasem taka wierność kosztuje, czasem człowiekowi zdarzają się upadki. Ale nikt nie domaga się heroizmu. Tymczasem nie mogę oprzeć się wrażeniu, że często sami katolicy nie wierzą, że nauczanie ich Kościoła jest słuszne. Kolejny raz w życiu owa refleksja budzi się we mnie, gdy czytam o stanowisku zespołu bioetycznego, proponującemu rozwiązania w polskim prawie kwestii zapłodnienia pozaustrojowego. Owszem, nie są najgorsze. Być może dzięki nim uda się uniknąć śmierci wielu nienarodzonych ludzi. Jednego wariantu propozycji stanowczo jednak brakuje: możliwości opowiedzenia się za całkowitym zakazem in vitro. Boli mnie to, gdyż wśród członków zespołu byli księża, siostra zakonna i katolicy świeccy. Przygotowali różne warianty rekomendacji. Dlaczego tej propozycji zabrakło? Dlaczego uznano, że nie warto takiej opcji rozważyć? W kraju, w którym większość podobno jest katolikami, coś takiego mogłoby przejść. Czy rzeczywiście, jak mówił parę dni temu w „Sygnałach Dnia” szef zespołu, Jarosław Gowin, chrześcijański polityk nie może kierować się doktryną religijną, ale przesłankami moralnymi (?!?) i poczuciem odpowiedzialności za wypracowanie kompromisu społecznego? Bo moim zdaniem kompromis można budować dopiero wtedy, gdy najpierw jasno określi się stanowiska. Założenie z góry, że propozycje zgodne z nauczaniem Kościoła wykluczamy, to nie kompromis, ale zwykła rejterada. Sprzeciw Kościoła wobec sztucznego zapłodnienia jest dobrze umotywowany. Chodzi nie tylko o kwestie związane ze śmiercią tych, którym się nie da szansy urodzenia, ale o to, by prokreacji nie zastępować produkcją. Pod tym ogólnym i może niezbyt eleganckim stwierdzeniem kryje cała wizja człowieczeństwa. Rodziców, którzy traktują dziecko jako dar od Boga, a nie coś, co im się należy. Taka świadomość na pewno bardzo pomaga w sensownym wychowaniu dziecka, w szanowaniu jego podmiotowości. Małżonków, którzy własną niepłodność, podobnie jak każdą chorobę, potrafią potraktować jako dar; dar który pozwala żyć i służyć bliźnim tak, jak nie mogą tego robić zajęci dziećmi rodzice. Jeśli my, katolicy z góry zakładamy, że tej wizji nie da się w dzisiejszym świecie obronić, to chyba staliśmy się solą, która straciwszy smak, nadaje się już tylko na wyrzucenie i podeptanie przez ludzi.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
5°C Sobota
rano
5°C Sobota
dzień
7°C Sobota
wieczór
5°C Niedziela
noc
wiecej »