Trudno jest nie zgodzić się z ogólną tezą komentarza p. J. Kociszewskiej. Moja orientacja seksualna zapewne nie pozostaje jedynym wyznacznikiem i znamieniem mnie jako osoby, choć jest zapewne niezwykle ważnym "składnikiem" osobowości. Nie mniej jednak nie wiemy do końca jak wielkie znaczenie mogą dla naszego życia i naszego funkcjonowania w świecie mieć preferencje seksualne. Niewątpliwie jest tak, że to czy jestem heteroseksualny, czy homoseksualny wpływa na moje doświadczanie świata, na moją wrażliwość, estetykę itp. I myślę, że nie należy tego bagatelizować i totalnie dezawuować. Oczywiście wkładanie wszystkich do jednego worka, zawsze jest głupotą i naiwnością. Wszelkie generalizowanie, uogólnianie zazwyczaj nie prowadzi do niczego dobrego i niczego nowego nie odkrywa.
Tak, zgadzam sie z Pania. Przyczepianie 'tabliczki' homoaseksualisty obraża i poniża. Niemniej w niewiększym stopniu niż ogłaszanie światu, że 'żona pana Gombrowicza...', że 'pan Bush z małżonką...', 'państwo Kowalscy...', czy w końcu 'Alicja Resich-Modlińska', 'Maria Skłdowska-Curie', czy 'Hanka Nowakowa'. Czy nie dostrzega Pani w potocznym języku wielkich tablic z wypisanym fluorescencyjna żółtą farbą na czarnym tle 'heteroseksualista'?
Dlaczego uważa Pani, że z braku analogicznych form wyrazu (wynikającym z antagonizmu społecznego) zaznaczanie seksualności odmiennej od 'jedynie słusznej' jest obraźliwe?
To nie tabliczka '...seksualisty' drażni Panią, tylko fakt pojawienia sie 'odmienności' jako czegoś pozytywnego; jako czegoś istniejącego w społeczeństwie. To nie '...seksualista' jest uwałczający w Pani odczuciu, to 'HOMOseksualizm' jest dla Pani nie do zniesienia.
Jasne :-) I już przykleił mi Pan tabliczkę homofoba :-) Wielką i fluorescencyjnymi literkami ;-) A tak naprawdę przecież nie zna Pan MOJEJ orientacji seksualnej, prawda?
A mnie zwyczajnie nie interesuje seksualność człowieka, z którym rozmawiam, naukowca, z którym pracuję, czy szewca, który mi naprawia buty. Mogę ją znać, nie muszę. Już kiedyś pisałam - homoseksualista jest takim samym człowiekiem, jak każdy inny. Ani lepszym, ani gorszym. Ja bym się czuła obrażona o sprowadzanie mnie tylko do jednego wymiaru...
***
Zbigniew
Mówimy o człowieku, który ma pewne doświadczenia, przeżycia, obserwacje i pewną wrażliwość. To nie może nie mieć wpływu na twórczość artystyczną, dowolną. Niemniej proszę zauważyć, że mówimy o czymś, co jest bardzo indywidualne. Wpychanie poetów do jakiejkolwiek szufladki, zwłaszcza tej do której nie chcieli być wepchnięci, jest dla nich obraźliwe.
Każdy człowiek jest PRZEDE WSZYSTKIM człowiekiem. Z określonym zasobem talentów, wrażliwością i doświadczeniem. Seksualność jest jedynie tego elementem i widzenie człowieka przez jej pryzmat jest takim samym etykietowaniem, jak widzenie go przez pryzmat choroby psychicznej, koloru skóry czy pochodzenia.
Problem w tym, że to nie JA tak patrzę.
Ruch homoseksualny nie walczy o brak etykietki. On chce etykietkę zostawić i dowartościować, zrównać z inną, a wszystkim, którzy myślą inaczej zabronić wyrażania tego poglądu. Skutek - etykietkę skutecznie utrwalają.
Prawdziwa niedyskryminacja po prostu o seksualność nie pyta, bo pozostawia to człowiekowi i jego wyborom.
Przyczepianie 'tabliczki' homoaseksualisty obraża i poniża.
Niemniej w niewiększym stopniu niż ogłaszanie światu, że 'żona pana Gombrowicza...', że 'pan Bush z małżonką...', 'państwo Kowalscy...', czy w końcu 'Alicja Resich-Modlińska', 'Maria Skłdowska-Curie', czy 'Hanka Nowakowa'.
Czy nie dostrzega Pani w potocznym języku wielkich tablic z wypisanym fluorescencyjna żółtą farbą na czarnym tle 'heteroseksualista'?
Dlaczego uważa Pani, że z braku analogicznych form wyrazu (wynikającym z antagonizmu społecznego) zaznaczanie seksualności odmiennej od 'jedynie słusznej' jest obraźliwe?
To nie tabliczka '...seksualisty' drażni Panią, tylko fakt pojawienia sie 'odmienności' jako czegoś pozytywnego; jako czegoś istniejącego w społeczeństwie.
To nie '...seksualista' jest uwałczający w Pani odczuciu, to 'HOMOseksualizm' jest dla Pani nie do zniesienia.
Takie jest moje zdanie.
Jasne :-) I już przykleił mi Pan tabliczkę homofoba :-) Wielką i fluorescencyjnymi literkami ;-) A tak naprawdę przecież nie zna Pan MOJEJ orientacji seksualnej, prawda?
A mnie zwyczajnie nie interesuje seksualność człowieka, z którym rozmawiam, naukowca, z którym pracuję, czy szewca, który mi naprawia buty. Mogę ją znać, nie muszę. Już kiedyś pisałam - homoseksualista jest takim samym człowiekiem, jak każdy inny. Ani lepszym, ani gorszym. Ja bym się czuła obrażona o sprowadzanie mnie tylko do jednego wymiaru...
***
Zbigniew
Mówimy o człowieku, który ma pewne doświadczenia, przeżycia, obserwacje i pewną wrażliwość. To nie może nie mieć wpływu na twórczość artystyczną, dowolną. Niemniej proszę zauważyć, że mówimy o czymś, co jest bardzo indywidualne. Wpychanie poetów do jakiejkolwiek szufladki, zwłaszcza tej do której nie chcieli być wepchnięci, jest dla nich obraźliwe.
Każdy człowiek jest PRZEDE WSZYSTKIM człowiekiem. Z określonym zasobem talentów, wrażliwością i doświadczeniem. Seksualność jest jedynie tego elementem i widzenie człowieka przez jej pryzmat jest takim samym etykietowaniem, jak widzenie go przez pryzmat choroby psychicznej, koloru skóry czy pochodzenia.
Problem w tym, że to nie JA tak patrzę.
Ruch homoseksualny nie walczy o brak etykietki. On chce etykietkę zostawić i dowartościować, zrównać z inną, a wszystkim, którzy myślą inaczej zabronić wyrażania tego poglądu. Skutek - etykietkę skutecznie utrwalają.
Prawdziwa niedyskryminacja po prostu o seksualność nie pyta, bo pozostawia to człowiekowi i jego wyborom.