Bardzo dziękuję za te słowa, za przypomnienie, że modlitwa (żadna) nie może stawać się powodem odsuwania od ludzi i ich spraw, a wręcz odwrotnie, i za to - że trzeba po prostu wiernie trwać w modlitwie (po prostu....!) Oremus ad invicem!
Ruch, który uwolni w nas mistyków. Bardzo dobrze powiedziane. Dobre jak cały ten wywiad. Tylko jak przełożyć to na praktykę - na praktykę szkolnej katechezy, na przykład?
Zakochanie jest wejściem, przez które poznaje się i słyszy Boga. Nic bez miłości nie można zrobić. Trzeba ją w sobie wzbudzić, a nawet "wmówić".Bóg doceni. I uzdolni nas do kontaktu z Nim. Czy to na katechezie, czy w życiu można zaproponować i podać recepty. Jak słuchasz osoby, którą kochasz, a jak słuchasz kogoś, kogo ledwie znosisz? I już wiesz?:-)JA nieustannie słyszę Jezusa i muszę uważać, żeby nie popaść z tego tytułu w zarozumiałość!A tak mnie korci:-)
Wczytując się w Słowa Ewangelii Świętej, bardzo często przewija się sformułowanie: - "podążać za Chrystusem"
Podobnie, jak ksiądz doktor, uważam że skrócenie dystansu pomiędzy mną, a Chrystusem nigdy nie dojdzie do skutku w wyniku, li tylko przestrzegania Bożego Prawa.
Każdy z nas pragnie doświadczyć Jego obecności.
Zastanawiałem się niedawno, czy nie warto z Bogiem się posprzeczać, albo poprzekomarzać, krótko mówiąc zdeformować delikatnie powszechnie przyjętą konwencję modlitwy, po to, aby sprowokować Go do wzajemnego zbliżenia.
Wszak wiem, że jako najlepszy Ojciec nie obrazi się, bo mnie kocha, a w bezpośredniej relacji mógłby coś podpowiedzieć, zasugerować.
Na pewno, na takie przeżycie, potrzebne są wewnętrzne wyciszenie, stan łaski uświęcającej oraz otwarte serce ze zgromadzonymi perełkami, bliznami po ranach, bądź też ranami krwawiącymi.
Ale tu przecież chodzi o autentyczność.
Dziękuję za cenne sugestie w pragnieniu jedności z Bogiem.
Wczytując się w Słowa Ewangelii Świętej, bardzo często przewija się sformułowanie: - "podążać za Chrystusem"
Podobnie, jak ksiądz doktor, uważam że skrócenie dystansu pomiędzy mną, a Chrystusem nigdy nie dojdzie do skutku w wyniku, li tylko przestrzegania Bożego Prawa.
Każdy z nas pragnie doświadczyć Jego obecności.
Zastanawiałem się niedawno, czy nie warto z Bogiem się posprzeczać, albo poprzekomarzać, krótko mówiąc zdeformować delikatnie powszechnie przyjętą konwencję modlitwy, po to, aby sprowokować Go do wzajemnego zbliżenia.
Wszak wiem, że jako najlepszy Ojciec nie obrazi się, bo mnie kocha, a w bezpośredniej relacji mógłby coś podpowiedzieć, zasugerować.
Na pewno, na takie przeżycie, potrzebne są wewnętrzne wyciszenie, stan łaski uświęcającej oraz otwarte serce ze zgromadzonymi perełkami, bliznami po ranach, bądź też ranami krwawiącymi.
Ale tu przecież chodzi o autentyczność.
Dziękuję za cenne sugestie w pragnieniu jedności z Bogiem.
Sprowokować Boga? Posprzeczać się, żeby sprowokować? Nie widzi mi się to. Można wyrazić swoje uczucia, nawet złość, ale wtedy, gdy się ją odczuwa, a nie po to, by Pana do czegoś próbować przymuszać, sugerować Mu, co miałby zrobić. To Bóg. To nasz Pan. My mamy dać się Mu prowadzić, a nie na odwrót. Autentyczność tak, ale nie manipulacja. Może, Januszu, masz co innego na myśli, ale tak to odebrałam - tzn. że w tę stronę może iść takie myślenie.
We mnie sie budzi wewnetrzny opor kiedy pewne relacje z Bogiem zaczyna sie charakteryzowac za pomoca wyszukanych slow. Jesli Bog kocha czlowieka i kocha kazdego bez wyjatku to w jakis sposob wchodzi w osobowy kontakt. Problem jest taki, ze delikatnosc Boga nie pozwala mu wchodzic do czlowieczego wnetrza z butami bez szacunku dla jego wolnosci i wolnych wyborow. Jesli z mojego wnetrza wydobedzie sie glos zaufania ku Bogu jesli moja wolnosc oznacza wybor Jego jako Kogos najwazniejszego w moim zyciu , jesli On wyznacza horyzont sensu mojego istnienia. Jestem czlowiekiem Boga. Mysle, ze z pojeciem mistyk trzeba uwazac, poniewaz rozni ideolodzy, a takze wrogowie Boga tez sa mistykami.
Mistyka to nie koncentracja na wyszukanych słowach. To często zupełne wyzbycie się słów i trwanie w prostej obecności Boga. Bez słów, bez myśli, bez emocji....a to wszystko jest takie proste, ze aż za trudne :)
Mistyka nie tylko dotyczy obecnosci Boga, w przezyciu mistycznym mozna byc oszukanym przez nieprzyjaciol Boga to jest zbuntowanych aniolow. Osobiscie, o wiele bardziej podoba mi sie wyrazenia "Ludzie BOGA", czy "czlowiek Boga" jak mistyk. Pojecie mistyk dla mnie ma bardziej znaczenie negatywne jak pozytywne, ze wzgledu na powazne naduzycia tego slowa. Mysle, ze pragnieniem chrzescijanina jest bycie czlowiekiem Boga jak mistykiem takie sa moje osobiste odczucia
Dzięki za te słowa o modlitwie, o nudzeniu się i pragnieniu.
Podobnie, jak ksiądz doktor, uważam że skrócenie dystansu pomiędzy mną, a Chrystusem nigdy nie dojdzie do skutku w wyniku, li tylko przestrzegania Bożego Prawa.
Każdy z nas pragnie doświadczyć Jego obecności.
Zastanawiałem się niedawno, czy nie warto z Bogiem się posprzeczać, albo poprzekomarzać, krótko mówiąc zdeformować delikatnie powszechnie przyjętą konwencję modlitwy, po to, aby sprowokować Go do wzajemnego zbliżenia.
Wszak wiem, że jako najlepszy Ojciec nie obrazi się, bo mnie kocha, a w bezpośredniej relacji mógłby coś podpowiedzieć, zasugerować.
Na pewno, na takie przeżycie, potrzebne są wewnętrzne wyciszenie, stan łaski uświęcającej oraz otwarte serce ze zgromadzonymi perełkami, bliznami po ranach, bądź też ranami krwawiącymi.
Ale tu przecież chodzi o autentyczność.
Dziękuję za cenne sugestie w pragnieniu jedności z Bogiem.
Podobnie, jak ksiądz doktor, uważam że skrócenie dystansu pomiędzy mną, a Chrystusem nigdy nie dojdzie do skutku w wyniku, li tylko przestrzegania Bożego Prawa.
Każdy z nas pragnie doświadczyć Jego obecności.
Zastanawiałem się niedawno, czy nie warto z Bogiem się posprzeczać, albo poprzekomarzać, krótko mówiąc zdeformować delikatnie powszechnie przyjętą konwencję modlitwy, po to, aby sprowokować Go do wzajemnego zbliżenia.
Wszak wiem, że jako najlepszy Ojciec nie obrazi się, bo mnie kocha, a w bezpośredniej relacji mógłby coś podpowiedzieć, zasugerować.
Na pewno, na takie przeżycie, potrzebne są wewnętrzne wyciszenie, stan łaski uświęcającej oraz otwarte serce ze zgromadzonymi perełkami, bliznami po ranach, bądź też ranami krwawiącymi.
Ale tu przecież chodzi o autentyczność.
Dziękuję za cenne sugestie w pragnieniu jedności z Bogiem.
Może, Januszu, masz co innego na myśli, ale tak to odebrałam - tzn. że w tę stronę może iść takie myślenie.
Mysle, ze pragnieniem chrzescijanina jest bycie czlowiekiem Boga jak mistykiem takie sa moje osobiste odczucia