Co powiedziałby terapeuta Kościołowi, gdyby on, jako pacjent, zawitał w jego gabinecie?
Andrzej Duda podkreślił, że niektóre wypowiedzi szefa MSZ wzbudziły jego niesmak.
Filip Dębowski podpowiadał uczestnikom Festiwalu Kariery 2024, jak zadbać o higienę cyfrową.
„Jestem pełen obaw, by dzień, który powinien łączyć ludzi w modlitwie za zmarłych w katastrofie nie stał się dla kogokolwiek okazją do tworzenia nastrojów, które nie tworzą jedności, bo to miałoby się nijak do beatyfikacji Jana Pawła II i tego, do czego on nas zawsze wzywał” – powiedział hierarcha [kard. Nycz].
Tak, Jan Paweł II wzywał nas do jedności, jedności w Prawdzie. Innych wezwań do jedności sobie nie przypominam (dajmy na to jedności Solidarności z PZPR, z bezpieką), ale może i były, upierał się nie będę.
Rozumiem, że tak jak Jan Paweł II tak i kardynał Nycz ma nadzieję na opamiętanie się spadkobierców i kontynuatorów ówczesnych "onych". Tak, wspomniani dzisiejsi "kogokolwiek" mają znakomicie opanowany warsztat prowokacji. I czują się bezkarni - wystarczy wspomnieć nocną legalną "manifestację" przed Pałacem Namiestnikowskim i inne ekscesy wobec modlących się tam, przy Smoleńskim Krzyżu.
Nie sposób nie podzielić obaw kardynała Nycza - jest się czego obawiać. My - nie pójdziemy rzucać kamieniami (nawet na tych, co na ukamieniowanie zasłużyli), po nich - można się wszystkiego spodziewać.
Bo my, my pamiętamy słowa Chrystusa: Ktokolwiek jest bez winy ... Oni - oni zaś mogą się podszyć pod nas (tak jak za komuny robili robiąc ze spokojnych demonstracji zadymy), i powiedzieć że to my. A przecież my chcemy tak niewiele, tylko prawdy. Tylko prawdy. Dla nich jednak ta prawda to ich koniec.
Jest się zatem czego obawiać. Ale czy obawa ma usprawiedliwić jedność z nimi?