• sek
    20.02.2015 17:21
    Miałem 16-17 lat, kiedy wybrałem się do Kokoszyc na rekolekcje, zastanawiając się - co robić w przyszłości? W kaplicy, w czasie prywatnej adoracji Najświętszego Sakramentu, zwróciłem uwagę na obrazek z wizerunkiem Jezusa Miłosiernego. Poprosiłem tamtejszego kapłane o pozwolenie zabrania ze sobą tego obrazka, który w niewyjaśniony dla mnie sposób, bardzo mnie zainteresował. Po powrocie do domu, zapytałem Moją ś.p. Mamę- gdzie leżą Łagiewniki, bo takie miejsce pobytu wizerunku na obrazku, znajdowało się z tyłu obrazka. Mama stwierdziła, że w Gliwicach, ale to nie było to (jak się później jakoś dowiedziałem). Nie pamiętam skąd dostałem tą informację, ale pamiętam, że dowiedziawszy się, że chodzi o Kraków, jednocześnie uzyskałem informację, że bardzo ważnym dniem związanym z tym wizerunkiem jest pierwsza niedziela po Wielkanocy. Postanowiłem tam się udać w ten dzień. Sam nie wiem do dzisiaj czemu akurat tam mnie tak ciągnęło, biorąc pod uwagę to, że w tym czasie było to dla mnie całkowicie irracjonalne zainteresowanie. Kiedy w ten dzień pierwszy raz uczestniczyłem, w uroczystej Mszy św., odprawianej przy prowizorycznym ołtarzu polowym, przed klasztorem, której przewodniczył kardynał Macharski, nigdy do głowy by mi nie przyszło, co się wydarzy w związku z tym Świętem, św. siostrą Faustyną, tym miejscem i kultem Miłosierdzia Bożego, w ciągu najbliższych kilkunastu lat. Wystarczy wspomnieć, że w owej Mszy św. brała nas udział garstka ludzi, tyle, co na porannej, niedzielnej Mszy. św., czyli około 100 osób.Kiedy to wszystko wspominam, mogę tylko potwierdzić, że to musi być Święte Miejsce, skoro z każdym rokiem ilość pielgrzymów rosła, a jak się kult rozwinął - sami widzimy. Jestem niezwykle dumny z tego, doświadczyłem łaski niezwykłej- pokazania mi osobiście przez Pana Jezusa miejsca, które szczególnie umiłował. Jeszcze dwa niezwykłe zdarzenia miały miejsce i chcę je wspomnieć. Do Łagiewnik zacząłem jeździć, co roku, potem już z moją Mamą. Któregoś razu, wczesnym rankiem udając się na pociąg, zastąpiła nam drogę-na całkowicie pustej niedzielnej ulicy- sfora psów. I tak staliśmy na przeciwko siebie- my pielgrzymi i warczące cztery wilczury. Trwało to jakieś 5-7 niezwykle długich minut. W myślach zwróciłem się do Pana Jezusa Miłosiernego o pomoc,żeby zdążyć na pociąg. I po chwili. jak w filmie: psy odeszły na bok robiąc nam miejsce. Oglądałem się za siebie. Cały czas stały w tym samym miejscu patrząc w naszym kierunku, aż skręciliśmy w inną ulicę i znikły mi z oczu. Drugie zdarzenie miało miejsce, ws czasie pielgrzymki śp. Jana Pawła II w 2002 roku. Moja Mama wspierała finansowo Sanktuarium, stąd dostała - podobnie jak inne osoby- zaproszenie na uroczystą Mszę Św. z udziałem Papieża, na terenie klasztoru. Dojechaliśmy samochodem do rogatek Krakowa i zostaliśmy zatrzymani, przez pilnującą organizacji i porządku policję. Policjant, poinformował nas, że dalej nie pojedziemy. Mamy zostawić gdzieś auto i piechotą udać się w dalszą drogę. Wiedziałem, że to daleka droga, a moja Mama, była już wtedy w wieku ok. 80 lat. Poprosiłem więc, policjanta, żeby pozwolił nam podjechać chociaż o kilkaset metrów bliżej ze względu na wiek Mamy. Z oporami, po gorącej dyskusji zgodził się, mówiąc, że i tak zostaniemy za 50-100 metrów zatrzymani, przez następny patrol. Ruszyliśmy. Faktycznie po kilkudziesięciu metrach stał następny patrol i straciliśmy wszelkie nadzieje na uczestnictwo w Mszy Św., taka to była odległość. Tymbardziej, że patrol nawet nie pozwolił mi się zatrzymać i negocjować, ale od razu wskazał kierunek, gdzie jak mniemałem czeka na nas parking. Ruszyłem w tym kierunku licząc na jakiś następny patrol, ale patrolu nie było. Wjechaliśmy na całkowicie pustą drogę. Jechałem więc dalej tą pustą ulicą, w kierunku, który wydawał mi się być przynajmniej po drodze do Sanktuarium. Po kilku minutach pojawiła się policja. Wpierw pojedynczy mundurowi, z czasem mnóstwo policji i to co mnie szczególnie uderzyło, nie przede mną, ale po mojej lewej i prawej stronie. Po chwili ulica stała się udekorowana w papieskie i maryjne barwy i pojawili się ludzie. Setki ludzi. Było około godziny do Mszy św., więc ucieszyłem się, że jesteśmy w miarę blisko. Jednak zamilkłem, kompletnie zdezorientowany i zdumiony, kiedy po chwili stwierdziłem, że nie zatrzymywany przez nikogo, znalazłem się z moją Mamą na trasie przejazdu papieskiego konwoju, kierowany i eskortowany przez policję! W ten sposób dojechałem ostatecznie ... pod sam klasztor. Kilka minut później tą trasą przejechał Ojciec Święty, udając się na Mszę Świętą do Sanktuarium... Cud? Dzisiaj wracając do tego wydarzenia, inaczej o nim myśleć nie potrafię. JEZU UFAM TOBIE!
  • lecom1
    20.02.2015 22:18
    Tytuł tekstu sugeruje coś innego niż rzeczywistość - objawienie obrazu nastąpiło 84 lata temu w Płocku, ale obraz został namalowany w Wilnie trzy lata później ["wizja" św. Faustyny z celi płockiego klasztoru w 1931 roku to nie to samo, co "wizerunek" Eugeniusza Kazimirowskiego z 1934 roku].
  • śwjacenty
    23.02.2015 10:43
    Nie będziesz czynił żadnej rzeźby ani żadnego obrazu tego, co jest na niebie wysoko, ani tego co jest na ziemi nisko, ani tego co jest w wodach pod ziemią ! Nie będziesz oddawał im pokłonu i nie będziesz im służył, ponieważ Ja Pan, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym...(2 Moj. 20: 5,6)
Dyskusja zakończona.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
10°C Piątek
dzień
10°C Piątek
wieczór
8°C Sobota
noc
5°C Sobota
rano
wiecej »