Na marginesie tego ciekawego wywiadu, zapytam o to, co się dzieje ze stowarzyszeniem Amicta Sole? Umarło śmiercią naturalną? Strona internetowa od lat nie jest aktualizowana. Zdaje się, że obie rozmówczynie były zaangażowane w tę inicjatywę...
Obecnie w kościele odnawia się Stan Dziewic i Wdów Konsekrowanych.Niestety są diecezje gdzie biskupi nie zgadzają się na tą formę życia konsekrowanego.Nie każda kobieta że względu na sytuację życiową lub stan zdrowia może wstąpić do zakonu,a przecież ta forma jest powrotem do początków tego co było w kościele.
Życie w zakonie żeńskim do łatwych nie należy więc przed profeskami wielki szacunek. Nie tylko za "bycie" ale za ich nie lekką pracę. I nie jest to "kadzenie" bo mam w rodzinie Boromeuszkę. Jednak siostra zakonna to też tylko człowiek, kobieta więc i różne decyzje życiowe zdarzają się w najmniej spodziewanym momencie.
Przepraszam, ale czytając więcej takich wywiadów można by chyba stracić wiarę (wiara karmi się świadectwem). Czytam, czytam i nie widzę świadectwa o wszechmocy, dobroci i delikatności naszego Boga (matka czterdzieści czy więcej lat w zakonie i jeszcze wyższa przełożona przecież).
zastanawiam się jak to jest z tajemnicą sakramentu pokuty - bo skąd przełożeni wiedzą, że siostry przed spowiednikiem ujawniają swoje problemy związane z przeżywanymi konfliktami.
W obecnych czasach sprawdzają się wspólnoty osób żyjące w swoim środowisku. ( Wspólnoty Jerozolimskie, Miłości Ukrzyżowanej itp.)
Wywiad zaczyna się słowami o zakonnicach odchodzących po cichu, a więc jasno nawiązuje do książki Marty Abramowicz "Zakonnice odchodzą po cichu". O książce głośno od kilku tygodni, ale będzie w księgarniach dopiero w ten weekend. Zastanawiam się więc czy siostra Olech miała ją szanse przeczytać, czy też kontruje, nie wiedząc o czym jest książka...
To są bzdury niejednokrotnie. Może i teraz siostry mają formację dogłębną. Ale są też takie które tej formacji nie przeszły. Sama znam taką osobę. Siostra która traktowała ją jak rzecz. Pod pozorem Pana Boga niszczyła psychicznie. Nazywała to pokorą Pana Boga. Niestety nikt nie wysłuchał. Ani Siostra Prowincjalna, ani Matka. Po prostu wyrzuciły ją z dnia na dzień dając 1500 złotych na życie. Śmieszne... Do dziś nie umie sobie z tym poradzić. Została zdeptana. Czy może szukać pomocy? Nie, bo gdzie...
Nie dziwię się często tym odejściom z powodu atmosfery jaka panuje w zakonie: wywyższanie się nad wspołsiostrą, zazdrość, obmowy, podsłuchiwanie. Mowa o wspólnocie jako o rodzinie to wielkie nadużycie
Powiem tak szkoda kobiet byłam i wiem te na stanowiskach to są lepiej traktowane opuszczając zakon nic nie dostałam 300 zł na cukierki a 20 lat pracowałam dla mnie to horror a nie życie zakonne jedna drugiej to nie siostra ale wróg to ma być Ewangelia głoszona niewyspanie stres zimno i nic nie można było powiedzieć ubostwo jakie pytam i dla kogo dla przełożonych dyrektorek szok
Skoro traktujesz zakon jako zawód a nie włączenie do mistycznego Ciała Chrystusa i nie traktujesz Chrystusa jako małżonka to szukałaś w zgromadzeniu tylko spełnienia siebie a nie umarłaś dla świata.
Sama byłam w zakonie przez 4 i pół roku. Nie chcę podawać gdzie i w jakim zakonie. Trudno mi jest po tym czasie wrócić do świata mimo podjętej pomocy ze strony terapeutów i mojej. Niestety podświadomie mam wytworzony ideał że istnieje taki świat i takie schematy jakie miałam przekazane w zakonie. Nie mogę dojść do siebie i zaakceptować tego co jest.
To temat tabu. Kto był w zakonie, wie o co chodzi. Przeżyłam horror. Wymazuję z pamięci czas pobytu w zakonie 10 lat. Byłam wytykana palcami, trędowata dla zgromadzenia. Tylko moja rodzina mi pomogła. Nikt nie pyta się, co przeżyła moja Mama. Jeśli sytuacja w zakonach nie poprawi się, nie będzie powołań.
I nie jest to "kadzenie" bo mam w rodzinie Boromeuszkę.
Jednak siostra zakonna to też tylko człowiek, kobieta więc i różne decyzje życiowe zdarzają się w najmniej spodziewanym momencie.
W obecnych czasach sprawdzają się wspólnoty osób żyjące w swoim środowisku. ( Wspólnoty Jerozolimskie, Miłości Ukrzyżowanej itp.)