Orzeczenie SN jest złe. Stanowi ono ucieczkę w formalizm. W decyzji o zawieszeniu postępowania sędzia Mirek podkreślał, że nie oznacza ona zmiany stanowiska Sądu Najwyższego. Nadal uważa on, że pomiędzy sądem a prezydentem nie ma żadnego sporu, bo sąd nie rości sobie kompetencji do wydawania decyzji o ułaskawieniu, lecz rozstrzygnął tylko kwestię, „czy ułaskawienie jest skuteczne”.Zdaniem SN prezydent powinien z decyzją o ułaskawieniu poczekać do prawomocnego wyroku. Takie stanowisko SN wysłał do Trybunału, ale Trybunał je odrzucił i przyjął sprawę do rozpoznania. Teraz TK ma dwa wyjścia: może szybko zwołać posiedzenie i wydać postanowienie w sprawie Kamińskiego i Wąsika, może też odwlekać jego termin i w ten sposób blokować Sąd Najwyższy. Teraz TK odłoży sprawę sporu kompetencyjnego na półkę, aż PIS ponownie rozwiąże SN i postępowanie wobec M. Kamińskiego, które stało się symbolem niezależności sądownictwa od polityki, zostanie umorzone i zarazem z nim będzie umorzona, zatem zostanie zlikwidowana jego niezależność.
Sąd, nawet ten Najwyższy musi mieć umocowanie w sile zdolnej rządzić państwem. W przeciwnym razie jego wyroki pozostaną na papierze. Opowiadanie bajek o jakowejś niezawisłości sądów w państwach demokratycznych jest brednią.
Jeśli faktycznie chcemy niezawisłości sądów od rządu i polityków to jedynym wyjściem będą powszechne wybory sędziów, prokuratorów i komendantów policji.