Może najpierw jakieś wiarygodne dowody naukowe na te "zmiany klimatyczne". Wstyd, że Kardynał - człowiek wykształcony wypowiada tak nieprzemyślane słowa. Jest ogromna i fundamentalna w zasadzie różnica między "środowiskiem naturalnym" a "zmianami klimatycznymi".
Może określenie "zmiany klimatyczne" nie jest najszczęśliwsze, niemniej troska o środowisko jest bardzo ważna. Kto truje rzeki, truje ludzkość. To grzech przeciw przeciw przykazaniu "nie zabijaj". Szkodząc środowisku szkodzimy sobie. Kiedyś oglądałam film o wycince drzew w jednym z krajów Ameryki środkowej. Niestety, nie pamiętam w którym. W każdym razie ludzie nadal palą w kuchniach drzewem i węglem drzewnym. Lasów praktycznie nie ma. Obfite deszcze przy braku drzew powodują silną erozję gleb, prze co upada rolnictwo. Silnie zmineralizowana woda spływa w rzekach i wpada do oceanu, co nie sprzyja rozmnażaniu ryb i połowom. Ochrona przyrody jest więc bardzo ważna
Człowiekiem jest się od poczęcia - do zauważenia tego faktu nie potrzeba koloratki. W kwestiach seksualności zaś nie o sprawach bilogii, a o sprawach moralności wypowiada się Kościół, co należy właśnie do jego misji, a nie seksuologów i ginekologów, którzy bawią się w księży i w odpuszczanie grzechów (tfu!).
Nienarodzone dzieci w fazie płodowego rozwoju onanizują się. Dowiedziony fakt naukową, zobietywizowaną metodą monitorowania obrazu płodu. Onanizm to norma w życiu i nie jest tym samym co uzależnienie od onanizmu. Te nienarodzone dzieci są grzeszne nim się narodzą i popełniają grzech onanizmu?? - o którym nie ma słowa nota bene w Ewangelii natomiast został wymyślony jako rzekome tomistyczne "nieuporzadkowanie" i zamieszczony w Katechizmie jako grzech. Tfu! do kwadratu.
"Walka ze zmianami klimatycznymi stanowi zasadniczą część obrony życia ludzkiego" - tak samo jak walka z wiatrakami? Klimat zmienia się ciągle i to niezależnie od obecności człowieka. Największy wpływ na klimat Ziemi ma Słońce, a nie poglądy polityczne.