Panie Wildstein - jak zwykle Pańska filozofia jest ogromnie naciągana, aż nie przystoi. O co chodzi ateistom? O to, żeby np prymas, który nie wie co to jest być rodzicem, rodzicom prawdziwym nie narzucał swojego stanowiska. To tylko przykład. Jestem ateistą od szkolnych lat, a początek mojemu ateizmowi dał mój idol - ksiądz wikary, uchodzący w mieście za uosobienie świętości, kiedy próbował mnie, 12-letniego wtedy ministranta, łapać na osobności nie tam gdzie trzeba. Gdy opowiedziałem o tym rodzicom, dostałem od ojca potężne lanie za obrażanie... pana Boga. Proszę nie twierdzić, że to jednostkowe przypadki, że na ich podstawie nie można uogólniać. W Ameryce też tak mówiono. A co do ateistów. Kiedyś ostro (nie mnie - drugiej stronie wysiadały nerwy) rozmawiałem z uchodzącym za afisz katolicyzmu (taki mniejszego wymiaru poseł Cymański) znajomym o mojej "haniebnej" moralności, a konkretnie o moim od ponad dwudziestu lat wyłącznie cywilnym małżeństwie. Zapytałem wtedy owego pana: - Odpowiedz, ale szczerze - ile razy dałeś po gębie swojej żonie? _No, góra dwa, najwyżej trzy razy... - zakomunikował zadowolony.- A ty? - zapytał. - A ja ani razu... I na tym panie Wildstein sprawa polega. Panu Bogu nie zależy żeby ludzie klepali paciorki na pokaz, ale żeby byli dobrzy dla innych. I taka jest moja "ateistyczna" religia. Jako wyznawca tej "religii" nigdy nie miałbym sumienia wyrządzić ogromnej krzywdy ludziom bez sprawdzenia czy faktycznie na to zasługują. Lista Wildsteina, z której był Pan tak dumny, świadczy - niestety - przeciw nie religii, ale takim jak Pan jej apostołom.
Pan Wildstein nie jest moim idolem i często z jego poglądami się nie zgadzam. Tym razem - chyba podobnie jak Marek - podpisuję się pod nimi obiema rękami. Chrześcijanie żydzi czy muzułmanie nie domagają się, by inni ukrywali swoje praktyki religijne i swoje przekonania. Jako tako zawsze się dogadują. Ateistom przeszkadza sama obecność wierzących. Tak rzeczywiście jest.
Tak, zgadzam się w 100% z pane Wildsteinem (bez względu na to, jak starozakonnie brzmi jego nazwisko).
Zastanawia mnie tylko jedena maleńka sprawa, otóż: jak 'manifestacja homoseksualizmu' moze obrażać 'uczucia religijne' albo 'heteroseksualizm'?
aż pozwolę sobie na parafrazę: "dlaczego osoby które 'wierzą', czują się obrażone publiczną manifestacją (nie)wiary"? dlaczego osoby (podobno) heteroseksualne czuja sie obrażone publiczną manifestacja osób homoseksualnych? Powinny najwyżej czuc 'moralną wyższość'. etc, etc.
Czy w rozumowanie pana Bronka nie wkradł sie jakiś koszmarny 'kalizm'?
Podsumowując: Pan Bronek, jako przykładny Katolik wyznaje sienkiwiczowska zasadę 'źle jest wtedy, kiedy Kalemu ukraść krowę, a dobrze wtedy, jak Kali ukraść krowe'.
Cóz, jaka religia, taka moralność. W końcu 'po owocach ich poznacie'. I mysle, że to w doskonały sposób odpowiada na zadane przez pana Bronka pytanie.
Proszę nie twierdzić, że to jednostkowe przypadki, że na ich podstawie nie można uogólniać. W Ameryce też tak mówiono.
A co do ateistów. Kiedyś ostro (nie mnie - drugiej stronie wysiadały nerwy) rozmawiałem z uchodzącym za afisz katolicyzmu (taki mniejszego wymiaru poseł Cymański) znajomym o mojej "haniebnej" moralności, a konkretnie o moim od ponad dwudziestu lat wyłącznie cywilnym małżeństwie. Zapytałem wtedy owego pana: - Odpowiedz, ale szczerze - ile razy dałeś po gębie swojej żonie? _No, góra dwa, najwyżej trzy razy... - zakomunikował zadowolony.- A ty? - zapytał. - A ja ani razu...
I na tym panie Wildstein sprawa polega. Panu Bogu nie zależy żeby ludzie klepali paciorki na pokaz, ale żeby byli dobrzy dla innych. I taka jest moja "ateistyczna" religia. Jako wyznawca tej "religii" nigdy nie miałbym sumienia wyrządzić ogromnej krzywdy ludziom bez sprawdzenia czy faktycznie na to zasługują. Lista Wildsteina, z której był Pan tak dumny, świadczy - niestety - przeciw nie religii, ale takim jak Pan jej apostołom.
Zastanawia mnie tylko jedena maleńka sprawa, otóż: jak 'manifestacja homoseksualizmu' moze obrażać 'uczucia religijne' albo 'heteroseksualizm'?
aż pozwolę sobie na parafrazę: "dlaczego osoby które 'wierzą', czują się obrażone publiczną manifestacją (nie)wiary"?
dlaczego osoby (podobno) heteroseksualne czuja sie obrażone publiczną manifestacja osób homoseksualnych? Powinny najwyżej czuc 'moralną wyższość'. etc, etc.
Czy w rozumowanie pana Bronka nie wkradł sie jakiś koszmarny 'kalizm'?
Podsumowując: Pan Bronek, jako przykładny Katolik wyznaje sienkiwiczowska zasadę 'źle jest wtedy, kiedy Kalemu ukraść krowę, a dobrze wtedy, jak Kali ukraść krowe'.
Cóz, jaka religia, taka moralność. W końcu 'po owocach ich poznacie'.
I mysle, że to w doskonały sposób odpowiada na zadane przez pana Bronka pytanie.