Napisała Pani "Nie jest ważne, że „rodzic” i „nastolatek” naprawdę są równi, choć pełnią różne funkcje". Pani Joanno, to bzdura pedagogiczna, której nastolatek wcale nie potrzebuje. Równy to on jest w dialogu z rówieśnikami. A różnice między rodzicem a nastolatkiem wynikają nie tylko z funkcji, lecz z faktu, zależności, z faktu innej miłości, czy nam to się podoba czy nie. A co do dialogu. To zależy od treści i celu. Fałszywym jest dialog międzyreligijny, który zaciera różnice, a wiarę traktuje jak ideologię, którą można dopasować tak, by wilk był syty i owca cała. Dialog międzyreligijny może dotyczyć tylko zachowań wobec wyznawców innych religii i tego, co mimo różnic możemy zrobić wspólnie. Nie wolno mylić dialogu z negocjacjami. Te drugie zakładają kompromis, by osiągnąć zamierzony cel. A dialog jest rozmową, jest poznaniem wzajemnym, by szanować to, co różni, co świadczy o naszej tożsamości, bez czego nie bylibyśmy tym, kim jesteśmy. To odkrycie, że można różnić się pięknie i działać w imię wspólnych wartości. W dialogu nie można przemilczać różnic, nie można niczego udawać, nie można też szukać kompromisu za wszelką cenę, byleby współpraca się układała, bo staje się on fałszywym dialogiem i czy prędzej, czy później zostanie zerwany.
Pani Katarzyno, chyba się mało precyzyjnie wyraziłam. Chodziło mi nie o rzeczywistego rodzica i rzeczywistego nastolatka, tylko o ludzi, którzy (zupełnie dorosłych i niezwiązanych rodzinnie), którzy się w ten sposób zachowują...
Dialog jak sama nazwa wskazuje rozmowa co najmniej dwóch ludzi, z których każdy chce coś powiedzieć. Warunkiem dialogu jest także słuchanie innej osoby, tego co ma do powiedzenia. Niestety często uczestnicy "dialogu" chcą przekształcić go w monolog, chcą aby to inni wysłuchali ich jedyną słuszną rację. Do takich niewątpliwie należy p.Milcarek jako tradycjonalista. Do takich ludzi nie dochodzą żadne, choćby najlepsze argumenty, wiedzą wszystko najlepiej. Dialog z takimiludźmi jest niemożliwy.
Pani Joanno, to bzdura pedagogiczna, której nastolatek wcale nie potrzebuje. Równy to on jest w dialogu z rówieśnikami. A różnice między rodzicem a nastolatkiem wynikają nie tylko z funkcji, lecz z faktu, zależności, z faktu innej miłości, czy nam to się podoba czy nie.
A co do dialogu. To zależy od treści i celu. Fałszywym jest dialog międzyreligijny, który zaciera różnice, a wiarę traktuje jak ideologię, którą można dopasować tak, by wilk był syty i owca cała. Dialog międzyreligijny może dotyczyć tylko zachowań wobec wyznawców innych religii i tego, co mimo różnic możemy zrobić wspólnie. Nie wolno mylić dialogu z negocjacjami. Te drugie zakładają kompromis, by osiągnąć zamierzony cel. A dialog jest rozmową, jest poznaniem wzajemnym, by szanować to, co różni, co świadczy o naszej tożsamości, bez czego nie bylibyśmy tym, kim jesteśmy. To odkrycie, że można różnić się pięknie i działać w imię wspólnych wartości. W dialogu nie można przemilczać różnic, nie można niczego udawać, nie można też szukać kompromisu za wszelką cenę, byleby współpraca się układała, bo staje się on fałszywym dialogiem i czy prędzej, czy później zostanie zerwany.
Niestety często uczestnicy "dialogu" chcą przekształcić go w monolog, chcą aby to inni wysłuchali ich jedyną słuszną rację. Do takich niewątpliwie należy p.Milcarek jako tradycjonalista. Do takich ludzi nie dochodzą żadne, choćby najlepsze argumenty, wiedzą wszystko najlepiej. Dialog z takimiludźmi jest niemożliwy.