• NowennaPompejanska
    03.06.2012 12:13
    NowennaPompejanska
    Pytanie, czy niesakramentalni kochają Kościół i żyją jak Kościół zaleca?
    • AKFJ
      03.06.2012 14:43
      Zakładamy, że tak lub przynajmniej chcą tak żyć, skoro cierpią z powodu sytuacji, w której się znaleźli.
    • kalina
      03.06.2012 21:42
      Niesakramentalni zyją tak, jak im Kościół pozwala, to znaczy zyją razem niby dla wychowania dzieci. Zapominają, że to nie im ślubowali, lecz zostawionemu małżonkowi.
      • eli
        04.06.2012 16:08
        To duchowni zapominają jaka jest treść przysięgi małżeńskiej i dlatego pozwalają żyć w cudzołóstwie, bo ważniejsze są dla kościoła dzieci pozamałżeńskie, niż sakramentalny małżonek
      • Maxim
        04.06.2012 22:40
        @kalina
        Ciekawe co Ty byś zrobiła gdybyś miała np. małżonka alkoholika lub narkomana, który by Ciebie i dzieci bił i wynosił wszystko z domu ? Też byś z nim była aż do śmierci tak jak przysięgałaś ?
        A może Twoim obowiązkiem by było zostawić go, bronić swojego i dzieci życia przed małżonkiem oprawcą ?
      • Melka73
        08.06.2012 12:32
        Czym innym jest zostawić męża, który się znęca nad rodziną, a czym innym związać się z kimś kolejnym i żyć z nim w cudzołożnym związku.
  • piotrp
    03.06.2012 13:33
    Pan Bóg kocha nas wszystkich bez wyjątku i nie stawia warunku, byśmy także Jego kochali.

    Inne pojmowanie Bożej Miłości jest moim zdaniem, jej zarzeczeniem.

    Nie jest to chyba takie trudne do zrozumienia dla chrześcijań i ludzi wiary.
    • maja
      03.06.2012 15:53
      nie stawia warunkow? a co z Dekalogiem? moze to nie jest warunek, ale powinnysmy przestrzegac przykazan Boga jesli Go kochamy.
      Bog od nas wymaga. To ze wszyscy grzeszymy jest oczywiste, ale to ze Bog przebacza tylko tym ktorzy za to zaluja juz dla wielu nie jest tak oczywiste.
      To nie jest tak ze powiemy Boze kocham Cie ale nie moge przestrzegac Twoich przykazan bo to czy tamto. Jesli kochamy Boga to dazymy do tego co Bog nam nakazuje, nawet jesli wydaje sie nam to po ludzku niemozliwe lub niemadre. Bo w Bogu wszystko jest mozliwe.
      • gut
        03.06.2012 18:39

        To ze wszyscy grzeszymy jest oczywiste, ale to ze Bog przebacza tylko tym ktorzy za to zaluja juz dla wielu nie jest tak oczywiste. To fakt obecny papież mówi, ze Kościół to wspólnota "odkupionych grzeszników" a nie grzeszników, którzy nie żałują i się nie nawracają - takim Jezus bram Królestwa Niebieskiego  nie otwiera. 

      • piotrp
        03.06.2012 18:41
        maja,

        sama sobie odpowiedziałaś. Daje nam Dekalog abyśmy go przestrzegali, ale nie stawia żadnych warunków dla swej Bożej Miłości. Łamiąc przykazania grzeszymy oddalając się od Niego i od Jego miłości, ale ona ciągle jest. Identycznie jak zbawienie. Jestemy już zbawieni przez Chrystusową śmierć na Krzyżu i Jego Zmartwychwstanie. Teraz już tylko od nas zależy, czy ten certyfikat zbawienia każdy z nas osobiście odbierze.
        pozdrawiam,
      • gut
        03.06.2012 19:56

        Piotrp Teraz już tylko od nas zależy, czy ten certyfikat zbawienia każdy z nas osobiście odbierze. To prawda co piszesz ale na ten certyfikat każdy człowiek musi odpowiedziec na ten certyfikat współpracując z Łaską Bożą co innego odkupienie a co innego zbawienie. Jak mówi Biblia 1Kor 3:14n. "Ten, którego dzieło wzniesione na fundamencie przetrwa, otrzyma zapłatę

      • Łukasz
        03.06.2012 20:40
        Jeśli Mnie kto miłuje, będzie zachowywał moją naukę, a Ojciec mój umiłuje go, i przyjdziemy do niego, i będziemy u niego przebywać. Kto Mnie nie miłuje, ten nie zachowuje słów moich.
      • piotrp
        04.06.2012 09:29
        Łukaszu,

        my nie mówimy o tym, aby zachowywać naukę Pana, co jest potrzebne, by odebrać ten certyfikat zbawienia, o którym piszę, ale o bezwarunkowej Jego Miłości do nas.
        pozdrawiam,
    • gut
      03.06.2012 18:36
      To fakt!
    • maja
      03.06.2012 23:38
      piotrze, oczywiscie ze milosc Boga jest bezwarunkowa, z tym absolutna zgoda, ale Jego milosierdzie jest dla nas tylko tu, na ziemi. Potem jestesmy juz z Nim i w Nim albo...daleko od niego.
      Jak powiedzial pewien ksiadz, wiecznosc zaczyna sie juz tutaj na ziemi, nawiazujac do dzisiejszej Ewangelii gdzie Jezus wyraznie wskazuje co nalezy robic by (jednak uzyje tego slowa) zasluzyc sobie na przebywanie z Nim w wiecznosci. Dlatego niektorzy beda zdziwieni jesli jednak nie otrzymaja certyfikatu o ktorym mowisz.
      Bog nas kocha Miloscia o ktorej nie mamy nawet pojecia, On przebacza nam tysiace razy ale do tego potrzebne jest uznanie naszej grzesznosci i skrucha , inaczej trudno mowic o przebaczeniu. Wraz z przebaczeniem Bog daje nam laske by lepiej zyc.
      Dlatego tak, zgadza sie, Bog kocha nas bezwarunkowo ale jednak stawia warunki by zyc wedlug Jego przykazan.
      Ktos kto faktycznie wewnetrznie doswiadczyl milosci Boga, z milosci do Niego zrobi wszystko co mozliwe by pokazac ze tez Go kocha, szczegolnie w drugim czlowieku.
      • Anonim (konto usunięte)
        04.06.2012 08:42

        @maju, a ktos, kto nie  doswiadczyl wewnetrznie milosci Boga?

        Czy to jego "wina", ze Bog jest mu daleki i obcy? Niekoniecznie.

        Kazdy ma czas swojej laski. Swiety Lotr mial go bezposrednio przed smiercia.
        Dlatego darujmy sobie nasze oceny innych ludzi, ktorzy zachowuja sie inaczej, niz my"starsi bracia" sobie tego zyczymy. To ten marnotrawny dostal uczte.

      • piotrp
        04.06.2012 09:43
        maja,

        raz jeszcze powtórzę, że dla Bożej Miłości do człowieka, nasze życie wg Jego przykazań nie ma żadnego znaczenia. Owszem ma, ale dla nas. Nasza miłość do Boga jest miła Bogu, ale dla Jego miłości nie ma żadnego znaczenia, może nawet nie istnieć. Bóg kocha nas takimi jakimi jesteśmy i każdego człowieka.
        pozdrawiam,
      • maja
        04.06.2012 10:47
        Kael,
        marnotrawnego i lotra laczy jedno: obydwoje zalowali za swoje czyny i wierzyli w milosierdzie Ojca ktory w Swojej milosci do nas przebacza. Czyli doswiadczyli wewnetrznie milosci Ojca wobec ktorej zgrzeszyli i odpowiedzieli na nia.
        Piszac to nikogo nie oceniam, raczej zycze wszystkim, sobie tez, by umiec zawsze odpowiedziec na milosc naszego Stworcy.

        Piotrze, milosc Boga jest bezwarunkowa i wazne bysmy w nia wierzyli.Nie ma takiego grzechu ktorego by nam nie przebaczyl, ale jest to mozliwe tylko jesli uznamy dany czyn za grzech. Jesli uparcie trwamy w grzechu to nie ma mowy o przebaczeniu. Slyszalam ze ludzie czasem nawracaja sie w momencie smierci. To wyraz tej wielkiej milosci Boga ktory do ostatniej chwili walczy o czlowieka.

        Polecam bardzo ciekawy i inspirujacy filmu w temacie szansy ktora daje nam Bog
        http://gloria.tv/?media=248605

        A tu cos blizej tematu tego artykulu, swiadectwo osoby ktorej przezycia sa bliskie wielu z nas.
        http://www.fronda.pl/blogowisko/wpis/nazwa/przypowiesc_o_milosiernym_ojcu_36415
      • Anonim (konto usunięte)
        04.06.2012 14:16
        @maju, ale to KIEDY oni zalowali, to byla sprawa miedzy nimi a Bogiem i Jego laska.


        A nie spelnienie oczekiwan "starszych braci", ktorzy zbieraja dzielnie zaslugi i zapominaja o milosci.

        Starszy brat dostal za to po uszach.

        Dlatego nie martw sie tak o zaslugi innych i ich wypelnianie Prawa. Martw sie o siebie. A za innych po prostu sie modl i powierz ich Bozemu Milosierdziu.
  • rozwiedziony
    03.06.2012 17:59
    no to lipa... To troche tak jakby mówić, że się kocha słaniające się z głodu dziecko, a nie dawać mu jeść - tak dla zasady. Z jednej strony kościół ekskomunikuje - z drugiej strony mówi, że kocha - coś tu nie gra. Odnosząc się do przedmówcy / przedmówczyni - niesakramentalni nie mogą żyć jak kościół zaleca - jedno zaprzecza drugiemu. Nie rozumiem tych bredni. Myślę, że problem polega na tym, że prawo na ten temat stanowią księża - czyli ludzie, którzy o małżeństwie wiedzą dokładnie nic. Przykre to :/
    • gut
      03.06.2012 18:20

      śp Abp. Życiński mówił, że prawdziwa dojrzała miłość nie przemilcza zła i puszcz w nie pamięć relatywizując go. Kościół objawia miłość prawdziwą przez którą Bóg zawsze kocha człowieka obdarza miłosierdziem ale i stawia wymagania. Prawo w tym względzie ustanowił Chrystus więc nawet gdyby jakiś ksiądz zarządził inaczej niż Bóg o i tak będzie to nie ważne. Duchowni są tylko i aż szafarzami prawa Jezusa. 

    • gut
      03.06.2012 18:23
      Rozwiedziony musi pamiętać, że są tacy, którzy pozostają w wierności małżeńskiej nawet jeżeli druga osoba - strona robi "skok w bok". Kościół oni też musi pamiętać.
      • r...
        03.06.2012 18:53
        muszę pamiętac i pamiętam. Sam jestem w takiej sytuacji. Nie stworzyłem drugiego związku - jestem sam - to moja żona odeszła ode mnie. Z tym, że wcale nie jest mi dobrze z tego powodu, ani nie czuję się dumny, że pozostaję w wierności małżeńskiej. Na razie tylko strach przed powtórką powstrzymuje mnie od stworzenia nowego związku. Po rozwodzie przerabiałem już dużo stanów załamania nie wyłączając myśli samobójczych.
        Nie potrafię żyć w samotności i mam nadzieję, że to sie wkrótce zmieni. Zastanawia mnie tylko, czy o taką wierność chodzi kościołowi ? ... za wszelką cenę ? Czy naprawdę nie ma dla nikogo żadnego znaczenia jakie to przynosi skutki?
      • r...
        03.06.2012 18:53
        muszę pamiętac i pamiętam. Sam jestem w takiej sytuacji. Nie stworzyłem drugiego związku - jestem sam - to moja żona odeszła ode mnie. Z tym, że wcale nie jest mi dobrze z tego powodu, ani nie czuję się dumny, że pozostaję w wierności małżeńskiej. Na razie tylko strach przed powtórką powstrzymuje mnie od stworzenia nowego związku. Po rozwodzie przerabiałem już dużo stanów załamania nie wyłączając myśli samobójczych.
        Nie potrafię żyć w samotności i mam nadzieję, że to sie wkrótce zmieni. Zastanawia mnie tylko, czy o taką wierność chodzi kościołowi ? ... za wszelką cenę ? Czy naprawdę nie ma dla nikogo żadnego znaczenia jakie to przynosi skutki?
      • gut
        03.06.2012 20:04

        r.Sam jestem w takiej sytuacji. Nie stworzyłem drugiego związku - jestem sam - to moja żona odeszła ode mnie.... To przykre, że chesz zachowac się w taki sposób jak Twoja druga strona. Kościół-Oblubienica prawdziwą wierność bo sam musi być wierny nauce swojego Boskiego Oblubieńca.

    • Jerzyk
      03.06.2012 18:54
      To nie Kościół ekskomunikuje, sami zaciągamy ekskomunikę przez nasze czyny.
      Kościół jedynie stoi na straży, mówi prawdę.
    • a propos
      03.06.2012 19:50
      Nie chcę aby Kosciół żałował tych "niesakramentalnych" i wmawiał im, że przez to są poranieni. Są różne przyczyny jak ludzie żyją, dlaczego rozwodzą się, i kawalerowie w sutannach, którzy nigdy nie zaznali trudów życia, nie mają prawa kogokolwiek pouczać, wciskać kit, że Kościół też kocha, a Bóg nie stawia warunków.
      Księża niech nie wypowiadają się za Boga, niech nie uzurpują sobie prawa co Bóg myśli i czego uczekuje od ludzi.
      Ta sofistyka, scholastyczne myślenie dominowało kiedyś, dziś nie żadnego znaczenia.
      Dlatego przyznaję Ci rację "rozwiedziony", że to są wyłącznie brednie, miazmaty dawnych nawyków myślowych.
      Cokolwiek dzieje się w moim życiu, nie życzę sobie aby Kościół martwił się za mnie i pouczał.
      • gut
        03.06.2012 20:16
        a propos, r,rozwiedziony :) Ale czytaj ze rozumieniem przekaz medialny. Tu jest mowa o tych "niesakramentalnych" którzy chcą być w Kościele więc nie mów za nich tylko za siebie a skoro Ty nie chcesz to nie a po za tym po co odbierasz przekaz Kościoła do siebie skoro on nie jest do Ciebie...?
      • eska
        03.06.2012 22:20
        Jeśli Kościół Cię nie interesuje, to po co zawracasz sobie głowę tym, co mówi?
        Nikt nie jest zmuszany do tego, bo słuchać, co Kościół mówi.
        Myślę, że można by się spodziewać, ze GN przekazuje informacje związane z Kościołem - wystarczy nie czytać, prawda?
      • a propos
        07.06.2012 08:11
        Gutowi i Esce. Nie czytacie ze zrozumieniem. Zwyczajnie, nie chcę aby Kościół mnie umoralniał w tych kwestiach na siłę, nawet jeśli nie mam nic z nim wspólnego, i to nachalnie, kiedy wiem jaki ten Kościół jest w praktyce.
        Zabieram głos w tych czy innych sprawach, mając do tego prawo, ponieważ Kościół w sferze publicznej chciałby wszystkich bez wyjątku pouczać jak mają żyć, sam zaś nie daje dobrego przykładu.
        To mnie interesuje i dlatego czytam.
  • gut
    03.06.2012 18:34
    Dobry sygnał dobrze, że w Kościele mają miejscy i ci zranieni dobrze jest też, że Kościół pamięta o tych zranionych - samotnych którzy zostali zostawieni przez drugą stronę a mimo to trwają w przyrzeczeniach wierności małżeńskiej.
  • kalina
    03.06.2012 18:53
    Papież zauważył związki niesakramentalne i potraktował ich tak samo jak sakramentalne rodziny.
    A czy Papież zwrócił się też z jakimś przesłaniem do samotnych rodziców z dziećmi? Oni są też rodziną, tylko niepełną i to nie ze swojej winy, a z powodu porzucenia przez drugiego małżonka.
    Natomiast są traktowani gorzej niż niesakramentalni żyjący tak często z własnego wyboru.
    • gut
      03.06.2012 20:06
      Papież nie potraktował ich tak samo. Na pewno trzeba dokładać starań oto a żeby osoby opuszczone miały w pełni opiekę duszpasterską.
    • renata
      04.06.2012 07:41
      Papież potraktował niesakramentalnych jak małżeństwa, bo tak ich nazwał. Czy to znaczy, że jeśli ktoś porzuci małżonka sakramentalnego i żyje z kochankiem to uważa się ten nowy związek za MAŁŻENSTWO ?? Od kiedy cudzołóstwo jest w kościele małżeństwem?
  • Ks. Krystian
    04.06.2012 14:11
    Problem Komunii duchowej i Komunii pragnienia to dwie odrębne sprawy.

    Komunia albo jest, albo jej nie ma. Jeśli ktoś żyje w stanie grzechu ciężkiego i ma zamiar tak żyć dalej, to Komunia (z jego własnego, wolnego wyboru) jest niemożliwa. To nie Kościół tego zabrania, ale człowiek sam tak decyduje.

    Komunia duchowa jest związana z ludźmi, którzy są w stanie łaski uświęcającej i nie mają możliwości przyjęcia Komunii "fizycznie", a pragną to zrobić. Ma ona te same skutki, co "fizyczna".

    Jednak jeśli osoba żyjąca w stanie grzechu pragnie przyjąć Komunię, to droga do tego jest taka sama jak każdego chrześcijanina - szczere nawrócenie i spowiedź sakramentalna. W tym nie ma żadnych różnic.

    Wielką troską obejmuje się małżeństwa niesakramentalne, ale nie ma jakiejś "specjalnej drogi" dla nich. Zachęca się je do udziału w życiu Kościoła i przemianie serca przez Słowo Boże, modlitwę, uczynki miłosierdzia. Przemienione serce jest zdolne do odważnej decyzji: rezygnuję z grzechu ciężkiego i wstępuję na drogę życia sakramentami. To wiąże się z zerwaniem wspólnoty łoża i białym małżeństwem. Za pomocą łaski Bożej to jest możliwe. Takie małżeństwa żyją i cieszą się pełnią szczęścia. Jednocześnie dźwigają konsekwencje historii swojego życia i zajmują się swoimi rodzinami, a także nową rodziną nie połączoną sakramentem. Potrzebują szczególnego wsparcia. W takich sytuacjach mówi się o pragnieniu Komunii, które pomogło zmienić życie i doprowadziło do pełni Komunii Eucharystycznej.

    Trudniejszą sytuację wydają się mieć rozwodnicy w młodym wieku. Często stan życia sprzed ślubu miał wpływ na zaistniałą sytuację. Śluby, słowo dane wobec Boga, obowiązują. Dopóki nie sprawdzi się czy związek w ogóle zaistniał, sakrament ciągle obowiązuje. Słowo dane w wolności jest przyjęte przez Boga i On pierwszy daje gwarancję, że życie ślubami będzie trwałe.

    Warto przypomnieć, że sam fakt bycia rozwodnikiem nie jest grzechem. Dopiero wejście w związek cudzołożny jest postawieniem sobie muru dla Komunii. Dopóki nie ma grzechu śmiertelnego, Komunia jest dostępna i jest siłą dla osamotnionego małżonka po rozwodzie.

    O tym, że rozbite rodziny są cierpieniem całego Kościoła mówił papież właśnie w odpowiedzi na to pytanie. Bóg pierwszy szanuje dar, który nam dał - wolność. Skoro wybrałeś wiedząc jakie będą konsekwencje, to odpowiedzialność nie leży po stronie nikogo innego, jak tylko twojej. Droga nawrócenia jest jednak ciągle dostępna. Kościół oczyszcza się z każdym "nawróconym" grzesznikiem.

    Z największą delikatnością, ale i z pasterską stanowczością, żeby nie pobłażać, ani nie umożliwiać błędnie pojmowanej "łatwiejszej drogi do życia wiecznego", trzeba odróżnić Komunię duchową i pragnienie Komunii.

    Niech obawa zerwania Komunii z Bogiem będzie najmocniejszym argumentem do szukania porozumienia dla małżeństw w kryzysie. Sakrament małżeństwa daje wszystkie możliwości do pokonania każdej trudności. Na tym polega zaufanie Bogu, w czystym okresie narzeczeństwa, w chwili zawierania Sakramentu małżeństwa i w życiu drogą tego sakramentu.
    • gut
      04.06.2012 14:46
      Dzięki księże Krystianie i ja się dowiedziałem coś na ten temat.
    • gut
      04.06.2012 14:55

      Ks. Dziewiecki: Obie strony potrzebują pomocy duszpasterskiej, ale strona porzucona powinna mieć w tym względzie pierwszeństwo i ma prawo oczekiwać większej pomocy. Jezus zawsze stanowczo stawał po stronie pokrzywdzonych i bronił ich przed krzywdzicielami. Tak stanowczo, że krzywdziciele postanowili Go zabić.

    • maja
      04.06.2012 15:26
      jasno i przejrzyscie.
      modlmy sie za tych ktorzy nie moga sprostac wyzwaniom swojego malzenstwa. tak jak ksiadz pisze, Bog pomaga nam jesli tego chcemy, jesli zaufamy Jemu, w Nim jest wszystko mozliwe

      dziekuje za ten komentarz,mam nadzieje ze ksiadz pojawi sie czesciej na tym portalu.
    • xyz
      04.06.2012 16:37
      "białe małżeństwo" to jakiś wybieg duchownych na rzecz osób żyjących w związkach niesakramentalnych. Jak już wejdą w starszy wiek i maja zmniejszone potrzeby seksualne, to Kosciół legalizuje ich związek i dopuszcza do sakramentów. Proszę zauważyć, że małżeństwo składa się nie tylko z seksu, ale jest to budowanie więzi, wspólny dom, wspólny stół, wspólne konto w banku, wzajemne wsparcie i pomoc. Osoba żyjąca w związku niesakramentalnym obdarza wszystkimi przywilejami małżeńskimi swojego kochanka/kochankę, a ksiądz nie widzi w tym grzechu ciężkiego? A co z przysięgą "nie opuszczę cię do śmierci"?. Nie tylko seks pozamałżeński jest grzechem ciężkim, ale jest nim też porzucenie małżonka.
      • Jarek
        04.06.2012 18:26
        Teraz księża nie sugerują już nawet "białego małżeństwa", tylko radzą, żeby spróbować stwierdzenia nieważności, co ostatnio nie jest wcale trudne.
      • Maxim
        04.06.2012 22:32
        @Jarek
        Też bym tak radził gdybym miał za to dostać niezłą opłatę. W końcu opłaty z tym związane to niezły dochód dla Kościoła.
    • Ks. Krystian
      05.06.2012 13:01
      Cieszę się, że komentarze się pojawiają. To znaczy, że temat żywy.

      Jeśli chodzi o "białe małżeństwo" to nie jest to "wybieg duchownych". Rozmawiałem z parami, które tak żyją - mówi się "jak brat i siostra". Są szczęśliwi i Bogu wdzięczni. Nic nadzwyczajnego nie zrobili - postanowili się nawrócić i żyć Ewangelią. Kto z nas ma jakieś inne zadanie? Przez państwo są w kontrakcie cywilnym, z wszystkimi konsekwencjami prawnymi.
      "Cudzołóstwo" nie jest zabronione przez Kościół, ale wynika z 10 Przykazań Bożych - "6 - nie cudzołóż" a te obowiązywały już starożytne ludy, a zwłaszcza Izrael, na wiele wieków, zanim zaistniał Kościół.

      Wydaje mi się, że cały czas "pływamy po powierzchni". Nie zauważamy, że problem jest głębszy - przyzwolenie na rozbijanie rodzin, związane z cudzołóstwem i próba usprawiedliwiania tego.

      Nikogo nie osądzam, ale prawo Boże jest niezmienne i powinno stanowić motywację dla obrony wartości.

      Lubię porównywać to z codziennymi czynnościami, np. wypłacaniem pieniędzy z bankomatu. Jeśli konto jest puste, nikt nie złości się na bank, że brakuje mu pieniędzy. Jeśli nie żyję łaską Bożą, nie powinienem złościć się na Kościół, stojący na straży Prawa miłości. I rzecz jasna nie chodzi tu tylko o seks, który jest na pewno piękną, ale nie najważniejszą drogą okazywania miłości.

      Wszystko co godzi w jedność małżeństwa jest dla niego szkodliwe i oddzielając małżonków od siebie (dia-bolos - dzielący na dwoje) naraża na szukanie "swojego" poza własnym małżeństwem).

      Osobiście, jak miewam trudności w moim powołaniu kapłańskim, to włączam to w Mszę świętą - duchowo jednoczę z Chrystusem. Nie szukam poza "swoim" życiem.
      Małżonkowie powinni robić tak samo - szukać uzdrowienia w ramach własnego małżeństwa. Oczywiście Komunia Święta jak najbardziej tak - w końcu małżeństwo to przymierze z Bogiem.

      Nie zapominajmy o rozbitych rodzinach i dramatach dzieci, niepełnych rodzin, emocjonalnych braków, braku wychowania do pokonywania trudów i innych. Te konsekwencje trwają i są przenoszone na następne pokolenia.

      Zamiast "NIE cudzołóż" napiszmy "Szanuj rodzinę i jej wartości". To samo, a jak bardzo motywuje do walki o siebie i o swoje szczęście.

      Co do stwierdzania nieważności małżeństwa (cieszę się, że nikt nie pisze o jakimś "rozwodzie kościelnym", bo takich nie ma), to są określone warunki. Nie można "zmazać" sakramentu, ale spróbować wykazać, że wcale go nie ma. A to już jest trudniejsze i tylko w części się udaje. Zgodnie z prawdą. Boga się oszukać nie da. Ale to jak we wszystkim. Dodatkowo Benedykt XVI zaostrzył to prawo, żeby nie było obawy wykorzystywania go przeciwko świętości małżeństwa.
      Czy się za to płaci?... Jeśli za rozwody cywilne ludzie potrafią wydawać tysiące złotych, to dlaczego dla czystości swojej duszy nie mieli by sprawiedliwie opłacać pracy ludzi za to odpowiedzialnych?

      W urzędach państwowych są opłaty urzędowe i nikt z nimi nie dyskutuje. A w kancelariach parafialnych wielu z uśmiechem patrzy na puszkę z napisem "ofiara". Oczywiście są różne sytuacje, ale mówimy o tym jak być powinno.
      Oczyszczanie również tych spraw bardzo się przydaje Kościołowi. Ale musi być, jak wszystko inne, czynione z miłością.

      Podobnie komentarze. Pisane "nickami" nie zachęcają do wzięcia odpowiedzialności za własne słowa. Ale to już kwestia sumienia ;-)

      Dziękuję wszystkim za ich dopiski do postów. Jestem zbudowany. Polecam Was w modlitwie.
      • ela
        05.06.2012 15:09
        Jak Ksiądz widzi to "nawrócenie" osób żyjacych w związkach nieskaramentalnych, jeśli nie idzie za tym powrót do sakramentalnych małżonków, tylko nadal kontynuują oni życie z partnerem bez ślubu kościelnego? Ma Ksiądz rację pisząc, że oni "nic nadzwyczajnego nie zrobili", bo oni NIC nie zrobili w kierunku nawrócenia, tylko zrezygnowali z seksu. Czy konrakt cywilny zawarty po rozwodzie anuluje Sakrament małżeństwa ??? Opórcz przykazania "nie cudzołóż" są jeszcze zobowiązania z przysięgi małżeńskiej, które nadal te osoby łamią
      • ela
        05.06.2012 15:09
        Jak Ksiądz widzi to "nawrócenie" osób żyjacych w związkach nieskaramentalnych, jeśli nie idzie za tym powrót do sakramentalnych małżonków, tylko nadal kontynuują oni życie z partnerem bez ślubu kościelnego? Ma Ksiądz rację pisząc, że oni "nic nadzwyczajnego nie zrobili", bo oni NIC nie zrobili w kierunku nawrócenia, tylko zrezygnowali z seksu. Czy konrakt cywilny zawarty po rozwodzie anuluje Sakrament małżeństwa ??? Opórcz przykazania "nie cudzołóż" są jeszcze zobowiązania z przysięgi małżeńskiej, które nadal te osoby łamią
      • ela
        05.06.2012 15:09
        Jak Ksiądz widzi to "nawrócenie" osób żyjacych w związkach nieskaramentalnych, jeśli nie idzie za tym powrót do sakramentalnych małżonków, tylko nadal kontynuują oni życie z partnerem bez ślubu kościelnego? Ma Ksiądz rację pisząc, że oni "nic nadzwyczajnego nie zrobili", bo oni NIC nie zrobili w kierunku nawrócenia, tylko zrezygnowali z seksu. Czy konrakt cywilny zawarty po rozwodzie anuluje Sakrament małżeństwa ??? Opórcz przykazania "nie cudzołóż" są jeszcze zobowiązania z przysięgi małżeńskiej, które nadal te osoby łamią
      • Anka
        05.06.2012 15:42
        W telewizji był program z udziałem widzów dot. związków niesakramentalnych. Prowadzący program ojciec powiedział, że nie wiadomo, czy osoby takie żyją w grzechu bo może ich miłość jest sakramentem i głosił inne podobne temu poglądy. O dziwo, dzwonili ludzie żyjący w takich związkach, którzy godzili się z konsekwencjami swojej decyzji i nie mieli pretensji do Kościoła, mimo bólu z powodu niemożności przystąpienia do sakramentu pokuty i Eucharystii. Dzwoniły też osoby, które przypominały ojcu jaka jest nauka Kościoła w tym względzie. Ludzie jednak od przymilania się wolą prawdę, chociaż trudną.
    • Ks. Krystian
      05.06.2012 23:51
      Dziękuję "ela" za Twoje zdanie.

      Nawrócenie takich małżonków oczywiście powinno prowadzić do ożywienia sakramentu. Jednak nie zawsze jest to możliwe. Na przykład jeśli współmałżonek rozwiedziony żyje w swoim drugim związku cudzołożnym, to powrót jest poważnie utrudniony - jedna ze stron nawrócenia nie chce. Powrót na siłę rozbije kolejną rodzinę, choć utworzoną niesakramentalnie. Rany rozejście będą te same. Złożoności jest zbyt wiele. Grzech sączy się jak wirus i atakuje wszystkie komórki życia.

      W swojej poprzedniej wypowiedzi chciałem uwzględnić wszystkie przypadki.

      Trwanie nadal w związku cywilnym, nawet przy białym małżeństwie (podczas trwania sakramentalnego małżeństwa) jest też jakimś wzięciem odpowiedzialności za nową rodzinę, szczególnie jak są z tego związku dzieci.

      Można zapytać "czy odpowiedzialność za grzeszny związek znosi odpowiedzialność za zerwane małżeństwo sakramentalne?". Oczywiście nie znosi. Tu widać oblicze całego dramatu rozwodu, rozbicia rodziny i tworzenia kolejnych pseudo-małżeństw i pogłębianie kolejnych zranień.

      Należy zobaczyć pewien Boży porządek w Dekalogu, którego zachowanie jest naprawdę warunkiem szczęścia wspólnoty małżeńskiej i rodzinnej. - To ku pouczeniu, jeśli nie ku przestrodze, dla tych, co są w konflikcie, albo pochopnie chcą wejść w sakramentalny związek małżeński.

      Co z tymi osobami, które są już w cudzołożnych związkach i cierpią z powodu ograniczenia. Odpowie Jezus w Mk 1,15 - "Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię". Jego zmartwychwstanie swoimi skutkami obejmuje wszelkie zło, gładzi wszelki grzech i przywraca właściwy porządek nawet najbardziej zaplątanym ścieżkom życia. Wystarczy jak przypomnimy sobie własne grzechy, z których nas Bóg wyzwolił.

      Każdą sytuację omawianych małżeństw i związków należy traktować indywidualnie i z najwyższą troską.

      Jezus dokładnie to tłumaczy w Ew.wg św. Marka, w 10 rozdziale (Mk 10,1-12). Zapraszam do lektury.

      Dziękuję.

      Ps. W poprzedniej wypowiedzi ukazując genezę "Nie cudzołóż" napisałem: ""Cudzołóstwo" nie jest zabronione przez Kościół".
      Pragnę sprostować: ""Cudzołóstwo" nie ZOSTAŁO zabronione przez Kościół".

      Chciałem pokazać, że to nie wymysł Kościoła, czy "duchownych", jak ktoś z komentujących pisał, ale prawo naturalne, które Kościół przyjął od Boga i naucza go z autorytetem Ducha Świętego. (To tak, dla wszelkiej pewności)
      • ela
        06.06.2012 13:57
        Z tego co Ksiądz pisze wynika jedno: pokrzywdzonym na zawsze jest porzucony małżonek. Wrócić do nie go nie można "bo zraniłoby się nową niesakramentalną rodzinę".Ważniejsze dla Księdza są dzieci z nowego związku niż starsze dzieci z sakramentalnego związku i sakramentalny małżonek. Tylko ten zdradzony i jego dzieci niosą dramat grzechu współmałżonka, naruszenie przez niego Dekalogu i rozpad rodziny. Cierpią niewinne osoby, a ten który spowodował cierpienie może żyć nadal w nowym związku (by go nie rozbić).
        Czy nie widzi Ksiądz, że w ten sposób Kościół POZWALA na rozbijanie sakramentalnych małżeństw, bo akceptuje fakty dokonane i faktycznie przyzwala na życie w ponownych związkach po rozwodzie?
      • Anonim (konto usunięte)
        06.06.2012 14:19
        ela, ja tego tak nie rozumiem, jak ty.

        Z sytuacji rozwodu i powtornego zwiazku, w ktorym sa dzieci NIE MA dobrego wyjscia.

        Dlatego sa one zlem, ktore my ludzie, sami tworzymy.

        Mozna by sprobowac zrobic "malzenstwo" z dwoma mezami i wszystkimi dziecmi. Jest to wyjscie? Albo dwie zony i wszystkie dzieci plus dzieci bylych partnerow?

        My sami, w drodze do "szczescia" (ziemskiego) wymyslamy sobie takie pulapki.
        Kosciol w swoim nauczanie rzeczywistosci nie zmieni. Jezeli nowy zwiazek ma dzieci a ludzie zrozumieli swoj blad, to jedyna opcja jest "biale malzenstwo". Owszem, partner moze (probowac) wrocic do poprzedniego zwiazku, zostawic swoje dzieci z nowego i zranic kolejnych niewinnych.

        Kosciol ci nie poda rozwiazania na tacy, bo pewne grzechy maja niszczace skutki: tak, czy tak. Np cudzolostwo moze sprowadzic na ciebie AIDS. I co Kosciol tu moze zmienic?
        Albo aborcja zniszczy twoje sumienie. I co tu Kosciol moze "uratowac"? Mleko sie wylalo.

        Ze skutkami grzechow musimy zyc i probowac znalezc mozliwie najlepsza droge. Nie ma co czekac na gotowce, ktorzy inni przygotowali za nas. Kazdy musi brac odpowiedzialnosc za siebie i swoje zycie na tyle, na ile jest to mozliwe.
      • Jarek
        06.06.2012 14:29
        Kael!
        A jak ma 5 dzieci z pięcioma kobietami? A jak z przwdziwą żoną nie ma dzieci, a z inną ma to wobec tego problemu już w ogóle nie ma, bo żona się nie liczy? Pan Jezus mówił prosto i jasno, to tylko my próbujemy teraz mędrkować i zastanawiać się po swojemu, które rozwiązanie mniej skrzywdzi itp.
      • kalina
        06.06.2012 21:05
        Zgadzam się z Księdzem, że zachowanie Dekalogu jest warunkiem szczęścia wspólnoty małżeńskiej i rodzinnej, a nieprzestrzeganie przykazań powoduje tragedie. Tylko proszę wyjaśnić dlaczego wszystkie negatywne skutki rozpadu małżeństwa obciążają tylko zdradzonego małżonka i jego dzieci? Ten, który zdradził "skutecznie" nie ponosi żadnych konsekwencji, bo w "nagrodę" za porzucenie rodziny Kościół pozwala mu żyć z kochanką czy kochankiem w celu wychowania dziecka.
        W ten sposób każda zdrada związana z poczęciem dziecka jest premiowana zezwoleniem na życie z nowym partnerem. Przecież takie rozwiązanie, które stworzył Kosćiół, to jawne usprawiedliwianie cudzołóstwa i otwieranie drogi do porzucania sakramentalnych małżonków na rzecz kochanków. Teraz każdy niewierny małżonek, jeśli będzie chciał odejść od żony (czy męża), zrobi sobie dziecko z kochanką i zaraz usprawiedliwi się, że musi żyć w nowym związku bo przeciez ma obowiązek wychowania dziecka! A Kościół przyklaśnie temu obłudnemu rozumowaniu. Dramat.
      • Anonim (konto usunięte)
        07.06.2012 12:25
        @Jarek, to przeciez pisze, ze z takiego poplatania NIE MA LATWYCH ROZWIAZAN.

        A co? Ty masz jakies odkrywcze, ktore wszystko zalatwi?
    • Ks. Krystian
      08.06.2012 23:29
      Droga "kalino",

      Obserwator stojący z boku dość łatwo dokonuje oceny: winny, niewinny. A nawet domaga się kary.

      Nie sądźmy jednak, że taki "zdrajca", kiedy dochodzi do niego co zrobił i że stoi na rozdrożu, że jest mu łatwo działać. Faktycznie każda decyzja jest raniąca - typowa sytuacja tragiczna. Chce się nawrócić, zmienić i po ludzku nie ma jak wyjść z tej całej biedy, którą sobie zgotował. Czyż to nie jest nowe cierpienie i ból rozerwanego na dwie części (dwie rodziny) serca?

      Oczywiście nie pochwalam jego/jej wcześniejszych działań. Nie mniej jednak nie wolno nam osądzać, że zdrajca się nie nawraca. (Nie muszę dodawać o marnych skutkach złorzeczenia jak np.: "Dobrze mu/jej tak" - od takiego bzdurnego gadania jeszcze się nikomu nie poprawiło).

      Ból i dramat jest po obydwu stronach, a nawet po "oby-trzech", "oby-czterech" lub więcej, a na pewno w następnych pokoleniach.

      Profilaktyka w zachowywaniu przykazań: tak.
      Troskliwe pochylanie się nad zdradzonymi i zdradzającymi... jeśli żałują - tym bardziej tak!

      Dziękuję wszystkim za pisanie odpowiedzi i swoich uwag.

      Miłosierdzie Boże ponad wszystko. Alleluja!

      Ps. Wybaczcie, Kochani, ale już tu nie będę zaglądał. Jak widzicie nie z powodu obawy przed tematem, ale z innych przyczyn.

      Jeśli czegoś nie jesteśmy pewni - pytajmy o miłość. Czy w mojej myśli, słowie, uczynku jest miłość? Działaj tylko tam, gdzie ona jest.

      Bo jeśli nie wiadomo o co chodzi Bogu, to Jemu zawsze chodzi o miłość.

      Niech Pan wszystkim błogosławi. Dla umocnienia w dobrem i dla nawrócenia +
  • padre_ortodosso
    04.06.2012 21:16
    To tylko słowa, praktyka miłości wygląda trochę inaczej. Wystarczy udać się do kancelarii parafialnej, by odczuć tę miłość na sobie.
    • Marta
      05.06.2012 23:13
      Co masz na myśli - ja akurat mam dobre wspomnienia z wizyt w kancelarii. Wszelkie uogólnianie na podstawie jednostkowych doświadczeń jest zawsze nieprawdziwe i niesprawiedliwe.
  • crus
    07.06.2012 12:13
    To bardzo istotny i złożony problem, który będzie pojawiał się w Kościele. Może przydałaby się jakaś encyklika?
    Faktem jest, że przeciętni księża nie rozumieją tematu. Przykład - celem niektórych duszpasterstw dla niesakramentalnych jest pomoc w uzyskaniu stwierdzenia nieważności małżeństwa, a przecież nie o to chodzi.
    Znam przypadki gdy małżonek porzucony żyje w wielkiej depresji, a ten który odszedł cały szczęśliwy działa z nową "miłością" w grupach parafialnych - czy o to chodzi?

    A białe małżeństwo - np. moi znajomi obydwoje nawrócili się w kolejnym związku i żyją w białym małżeństwie - pytanie brzmi - co powinni zrobić gdyby małżonek z pierwszego małżeństwa również się nawrócił i zapragnął powrócić?

    Dużo pytań, mało odpowiedzi, ale bardzo dobrze, że Ojciec Święty zajął się tą sprawą.
    • k
      07.06.2012 14:09
      Najbardziej sprawiedliwe rozwiązanie problemu przyjął Kosciół Prawosławny. Tam zdradzony i porzucony małżonek ma prawo do kościelnego rozwodu i powtórnego małżeństwa. Czyli ma szansę ułożenia sobie życia z inną osobą z pełnią praw małżeńskich. Natomiast ten, kto zdradził i porzucił, nie ma takiego prawa.
      Sądzę, że do takiego rozwiązania powinien dążyć Kościół Katolicki, a nie wrzucać zdradzonych i zdradzających do jednego worka
      • Karol
        07.06.2012 17:50
        Każdy, kto oddala swoją żonę, a bierze inną, popełnia cudzołóstwo; i kto oddaloną przez męża bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo”.
        Jak to "najbardziej sprawiedliwe rozwiązanie" ma się do słów Pana Jezusa?
      • Ajja
        09.06.2012 15:33
        Z ludzkiego punktu widzenia jest to propozycja sprawiedliwa. Ale jesli Kościół naucza, że małżeństwo ważnie zawarte trwa do śmierci, to nie może być mowy o "kościelnym rozwodzie".
  • INKA
    14.06.2012 16:52
    Są różne sytuacje. Rozumiem gdy kobieta zostaje sama porzucona z dziećmi i nie ma z czego się utrzymać, ona boi się samotności, nie radzi sobie, wchodzi w nowy związe... - ALE co mam mysleć gdy osoba zraniona przez współmałżonka, wierząca, uzyskawszy stwierdzenie nieważności i deklarująca się jako katolik po kilku latach sama na własne życzenie komplikuje sobie życie wiążąc się z rozwodnikiem i zyje tylko na slub cywilny, skoro nic jej nie goni (no może zegar biologiczny, bo pragnie mieć dzieci). Przepraszam ale ja nie potrafię żałować takiej osoby.
  • do ks. Kristiana
    07.07.2012 23:09
    Ale ksiądz "pierniczy", bo nie wiem jak okreslić te bzdury, co duchowny wypisuje!!!

    Od kiedy to "białe małżeństwo" dotyczy związku niesakramentalnego?!?
    Masakra...

    Niby ksiądz, a nie wie, że to pojęcie jest zarezerwowane tylko i wyłącznie dla małżeńsywa sakramentalnego.

    >>>Radzę się dokształcić w trybie pilnym, Księże.
Dyskusja zakończona.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
25 26 27 28 29 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
31 1 2 3 4 5 6
14°C Czwartek
wieczór
12°C Piątek
noc
9°C Piątek
rano
15°C Piątek
dzień
wiecej »