Albo chcecie miec,,kościół" w mediach a w konsekwencji babranie się w bieżące, albo pozostajecie w przysłowiowej kruchcie i tam sobie spokojniej o miłości i Jezusie. Jak się raz weszło między wrony.....
W Kościele jest możliwość należenia do różnych wspólnot gdzie naprawdę wierzący mogą realizować swoje powołanie religije. Wtedy nie będą "zmęczeni" poświęceniem dla Boga i bliżnich. Szukanie w Kościele instytucji która da im pełnę radości i szczęścia jest nierealne.
a ja już myślałem , że należę do pewnej wspólnoty (czyli kościoła), czyli abym był tym naprawdę wierzącym to 1 muszę należeć do kościoła 2 muszę jeszcze należeć do różnych wspólnot (Szukanie w Kościele instytucji która da im pełnę radości i szczęścia jest nierealne.) faktycznie można być zmęczonym czytając takie slowa .
Jezus mówi, - J 15:5 bt "Ja jestem krzewem winnym, wy - latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić." - Ten krzew winny to Jezusowy Kościół. nie ma pojedynczych gron,są pęczki gron, które symbolizują Wspólnoty w Kościele. Jednemu pasuje duchowość Franciszkańska i poszuka sobie takiej. Inny chce Ignacjańską. Jeszcze inny chce Charyzmatyczną. Innemu wystarcza Różaniec. Bóg dał ludziom różne potrzeby i każdy może znaleźć dla siebie Wspólnotę aby realizować to co Bóg dla niego wyznaczył. - Ważne aby coś robić. Jezus z uczniami nieustannie był w ruchu, coś robili, nie mieli nawet czasu na odpoczynek. - Z narzekanie jeszcze nikomu nic nie przybyło. - Samo "bycie", to za mało.
@Jerzyk "Jezus z uczniami nieustannie był w ruchu, coś robili, nie mieli nawet czasu na odpoczynek."
Wtedy Apostołowie zebrali się u Jezusa i opowiedzieli Mu wszystko, co zdziałali i czego nauczali. (...) Tak wielu bowiem przychodziło i odchodziło, że nawet na posiłek nie mieli czasu. (Marka 6:30,31)
Co powiedział Jezus do tak zapracowanych uczniów?
>>
A On rzekł do nich: Pójdźcie wy sami osobno na miejsce pustynne i wypocznijcie nieco. (Marka 6:31)
Sam również znajdował czas na odpoczynek:
Było tam źródło Jakuba. Jezus zmęczony drogą siedział sobie przy studni. Było to około szóstej godziny. Nadeszła /tam/ kobieta z Samarii, aby zaczerpnąć wody. Jezus rzekł do niej: Daj Mi pić! (Jana 4:6-7)
On zaś spał w tyle łodzi na wezgłowiu. Zbudzili Go i powiedzieli do Niego: Nauczycielu, nic Cię to nie obchodzi, że giniemy? (Marka 4:38)
a nie przyszlo ci do glowy ze wlasnie to poswiecenie dla bliznich moze daje im szczescie? wlasnie ludzie tacy jak ty, pesymisci, przeszkadzaja radosnemu przezywaniu wiary. Moze nie do konca zdajesz sobie z tego sprawe...
tak masz rację , jestem w kościele a jednak w nim nie jestem bo aby przeżywać radość i służyć drugiemu muszę jeszcze być w czymś . można być chorym , albo zmęczonym czytając takie słowa .Pesymistą nie jestem , ale zmęczonym chyba tak .
Gdyby było tak jak mówisz, to wszyscy pracownicy socjalni byliby najszczęśliwszymi ludźmi na świecie. Poświęcenie bliźnim jak i inna "działalność" w Kościele czy poza nim powoduje wypalanie się. Prawdziwa radość i miłość płynie ze spotkania ze Zmarwychwstałym. Przepełnienie tą miłością powoduje, że nie można jej pozostawić dla siebie, trzeba się nią dzielić. Wtedy dopiero poświęcenie daje szczęście.
Może po prostu nie spotkali jeszcze BOGA w swoim życiu..? Jak ktoś spotkał żywego Jezusa, to nie będzie znudzony Kościołem... Ja byłam znudzona Kościołem wyłącznie przed nawróceniem.
Gosik, - widzisz ilu ludzi nie spotkało Jezusa, a jedynie słyszało o Nim? Dlatego nie rozumieją co mówisz i minusują cię. Nie martw się, Jezusa też nie rozumieli i też minusowali Go.
"Minusowali Jezusa", jaaaasne. Nawet dziecko pierwszokomunijne wie, że za czasów Pana Jezusa był Internet, ale na skutek szatańskiego spisku filmiki z Ostatniej Wieczerzy nie zachowały się.
To prawda jest co napisał ks. Artur. Coraz niechętniej np. otwieram mojego jeszcze niedawno ulubionego GN, który strasznie się rozpolitykował i jakby stał się organem jednej z partii. Zapomina też o słowach " nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni". Na szczęście nie do końca, więc jeszcze go kupuję. To nie jest moje odosobnione zdanie. Tak samo w kościele ( znaczy w parafii) jeśli przychodzi się po pociechę, a słyszy się tylko o in vitro, a przecież nie jest to powszechny problem każdej rodziny, to gdzie tu pociecha, o ewangelizacji nie wspomnę. Na szczęście czasem jest sąsiednia parafia, w której może być mądrzejszy ksiądz. Nie każdy jest już tak uformowany i dojrzały, że idzie na Eucharystię dla P. Boga pomimo tego, że ks. i jego gadanie jest dalekie od przyciągania ludzi do Jezusa. Chrystus umarł, zmartwychwstał, powróci i to dla nas. To jest nejważniejsze. Cała reszta z tego wypływa.
- A powiedziałaś to twojemu księdzu? - A co robisz aby to zmienić? Ja swojemu proboszczowi, przyjacielowi ks.Artura, nieraz już powiedziałem co nie pasuje. Czasami nie mógł nawet patrzeć na mnie. - Jak zauważę coś nie tak, to obowiązkiem jest powiedzieć o tym mojemu bratu kapłanowi.
Zgadzam się Ewo, co do istoty. Sam uważam. Jednak pamiętać należy, że żyjemy w społeczeństwie. Można nie przejmować się podatkami, uniami, nazwiskami polityków. Ale jeśli nie chcemy, aby nasze dzieci żyły w kraju, w którym strach się przyznać do przywiązania do religii lub po prostu strach iść do szpitala, to kwestie fundamentalne musimy traktować poważnie. A in vitro czy aborcja to kwestia poszanowania życia ludzkiego przez państwo. Brak tego poszanowania może się skończyć tragicznie, czego doświadczają nasi europejscy sąsiedzi.
W Roku Wiary czas na rozpalenie Bożych darów na nowo. W Kościele jest sporo miejsc, by to zrobić. Zapraszam na nauczania Drogi Neokatechumenalnej. Źródło bije. Wystarczy przyjść i zaczerpnąć.
Ile jeszcze trzeba czasu by z neokatechumenalnych katechez wyplenić wszystkie błędy i wypaczenia? Jak neonom idzie stosowanie się do uwag kard. Arinze? Dalej je olewacie? Dalej wmawiacie ludziom że papież zatwierdził liturgię neokatechumenatu choć w rzeczywistości zatwierdził tylko nieliturgiczne celebracje(np. pokutne)i nakazał stosować się do Mszału Rzymskiego? Komunia dalej na siedząco? Kościelne młyny mielą w tym przypadku zbyt powoli...
Artykuł bardzo dobry, chociaż nic ksiądz nie pisze, że w kościołach mówi się również bardzo często o różnego rodzaju składkach, zbieraniu pieniędzy na różne remonty(np. plebanii) Kościół katolicki musi wrócić do źródła tj. do Pisma Świętego. Księża zamiast polityki i innych tematów zastępczych powinni razem ze swoimi wiernymi czytać i interpretować Pismo Św. które zmieni księży i nasze postępowanie w dążeniu do zbawienia. Tak wielu katolików nie zna Pisma Św.!!!!!!!!!!!!
Faktyczne są te uwagi. Benedykt XVI mówi, że przed takim zmęczeniem chroni, świadome i światłe przeżywanie swojejwiary. Ten problem zanany jest w Biblii choćby przykład króla Dawida.
Tak Gosik, dla ludzi szukających wiary i żywego Boga czytanie komentarzy takich jak wasze to zdecydowanie zły wybór. Ani Boga, ani drogi do Koscola w tym miejscu z pewnością nie znajdą. Ale co tam, ja tylko słyszałem o Bogu, a Ty, Jerzyk, wer i inni przecież Go spotkali więc nie będę sie wiecej wypowiadał bo przecież sie nie znam. Dzięki za świadectwo. Teraz już wiem że Kościół, czyli Wy jest super, Tylko ze mną coś nie tak.
Tekst nie jest o tych, co odeszli, ale o tych, co zostali - pomimo takich trolli jak ty - zawsze chętnych do użycia przygotowanych pod ręką przymiotników.
no właśnie... to jest rzeczywiście problem. Niektórzy powiedzą: ej. Trzeba byc wierzącym i już. Trzeba słuchać Kościoła i już... W Kościele jest pełani zbawienia i już... To wszystko prawda, ale... jeśli tego na codzień nie doświadczasz? Jeśli zamiast problemu samolotu i dostępu do telewizji twoim problemem jest kryzys w małżeństwie, którego żadna komisja sejmowa ani żaden dekret nie poprawi? Nie jest łatwo. Więc co robić, księże? Choroba zdiagnozowana, pora na lekarstwo
Ma ksiądz dużo racji. - A zastanawiał się ksiądz dlaczego tak jest? - Dlaczego ksiądz zamiast głosić to co zadał nam Jezus, zajmuje się polityką, gospodarką, co ludzie mówią, ...? - Dlaczego ksiądz łaja ludzi obecnych w kościele za to co robią ci co nie chodzą? - Dlaczego ksiądz jest jedynie zadowolony jak ludzie jedynie "chodzą" do kościoła, a już coś więcej to nic? - Dlaczego proboszcz jest najbardziej urzędnikiem? - Dlaczego ...? Zmęczenie bierze się z dwóch powodów, - Z nadmiernej pracy. - Z nierobienia niczego. To pierwsze raczej przyczyną nie jest. Znam ludzi, którzy nieustannie coś robią w Kościele i nigdy nie słyszałem od nich o zmęczeniu. Słyszałem natomiast narzekanie i zmęczenie u ludzi nic nie robiących. Sam jestem we Wspólnocie, mam posługi, spotykamy się w domach przyjaciół aby przygotować naszą posługę. Jeżdżę pomagać kapłanowi prowadzić rekolekcje (granie, śpiew, scenki teatralne, czy pantomima, świadectwo, przygotowanie plansz, czy pokazu multimedialnego, itp.) ewangelizację, pomagam ludziom uzależnionym, zagubionym, szukającym,... Bóg daje mi siłę i wszystko co potrzebuję. - Ciągle się martwię, że robię za mało. Na zmęczenie nie mam czasu.
Mają dość Kościoła. Cóż łatwiejszego niż wyjść z Jezusem Chrystusem i Jego Ewangelią na zewnątrz, do ludzi luźno związanych z Kościołem, a nie kisić się w różnych grupkach wzajemnej adoracji. Nie trzeba pozostawać w getcie, bo to rzeczywiście męczy. Tylu ludzi czeka na Ewangelię...
Drogi wspolbarcie! Wydaje mi sie ze stawiasz na zloty srodek, na bezstresowasc i bezrefleksyjna radosc... A gdzie jest miejsce na radykalizm ewangeliczny? Obyś był zimny albo gorący! A tak, skoro jesteś letni i ani gorący, ani zimny, chcę cię wyrzucić z mych ust" (Ap 3,15n)
Te radosna, bezstresowa i jak piszesz przez Ciebie wymarzona wizje Koscila przezywam we Francji od ponad 20 lat i widze jak koscioly sie wyludniaja i wrecz zamykaja. Zobacz to sam i przemysl zanim namieszasz jeszcze bardziej w glowach wiernym.
Dziękuję Księdzu. Dziękuję za tesłowa o bezrefleksyjnej radości. Wspólnota Kościoła nie jest po to abym się dobrze CZUŁ. Ale abym spotykał w Niej Boga.
"Tęsknią do radości bycia katolikiem, uczniem Jezusa Chrystusa, dążącym wraz z innymi na spotkanie Boga twarzą w twarz, do udziału w Jego szczęściu."
"Są znękani presją, by jako katolicy, mieli takie, a nie inne stanowisko w sprawach przyziemnych i doczesnych, których nauczanie Kościoła dotyka w niewielkim stopniu, a może nawet wcale. "
Z pierwszego - z bycia uczniem - wynika oczywiste drugie - stanowisko w sprawach przyziemnych.
Bez tego jest tylko "ach" i "och". Działające tylko na krótką metę.
Swieta prawda co napisano w tym artykule. Duchowni zamiast nauczac o Bogu, o Jezusie i o tym jak piekna jest nasza wiara to powoli calkiem skutecznie zniechecaja ludzi do Kosciola. Nawet dobrego kazania nie potrafia powiedziec tylko czytaja banaly z kartki.
Artykuł ze absolutnie trafny. I wdaje mi się że nie chodzi księdzu redaktorowi o niemówienie o aborcji eutanazji braku wychowanie chrześcijańskiego w Polskich rodzinach. A tak odbieram komentarze wielu czytelników pod tym artykułem. Nie chodzi też o to by w Kościele nie było radykalizmu ewangelicznego. Dokładnie odwrotnie. Moi znajomi zielonoświątkowcy ( tylko błagam nie piszcie żebym się do nich wyniosła-ja swoje miejsce w Kościele katolickim znalazłam) wyjechali do pracy za granicę. Początkowo było im bardzo ciężko i gdyby nie pomoc współwyznawców to pewnie by wrócili. Dopóki nie znaleźli mieszkania mieszkali kątem u jednego z nich. Dostali wsparcie zarówno materialne jak i duchowe. I tak jest wszędzie, gdziekolwiek by nie wyjechali, jeżeli na miejscu istnieje wspólnota zielonoświątkowców mogą liczyć na pomoc. A u nas? Ilu naprawdę wierzących katolików głodem przymiera (także tym duchowym) i nikt im z pomącą nie przyjdzie.
Ciekawy aspekt poruszylas. Tak sie dziwnie sklada ze czlonkowie innych ruchow religijnych pomagaja sobie nawzajem i sie wspieraja w roznych sytuacjach. Z katolikami jest dziwnie. Sam pracuje za granica i widze co sie dzieje. Sa tutaj wyznawcy roznych religii. Oni faktycznie sie wspieraja i to materialnie i to duchowo. Wsrod nich obowiazuje pewnien kodeks honorowy. Oni wrecz maja obowiazek pomoc swoim braciom w wierze. Szukaja im prace, Ci co maja swoje firmy to zatrudniaja nowo przybylych u siebie, pomagaja w zakwaterowaniu, ucza jezyka itp. Wsrod katolikow polskich takiego kodeksu nie ma. Polska wspolnota religijna Kosciola Katolickiego nie pomoze Ci w jakis zorganizowany sposob tak jak inne wspolnoty religijne. Mam znajomych Swiadkow Jechowy. Gdy tu przylecieli z Polski od razu zglosili sie do ich zboru, mieli adres. Natychmiast sie nimi zaopiekowano. Pomogli im znalezc zakwaterowanie, prace, w nauce jezyka itp. Gdyby tak jacys katolicy z Polski sie zglosili do jakiejs tutejszej polskiej parafii w takiej sytuacji to watpie czy by im to cos dalo.
Myślę, że to efekt masowości katolicyzmu w naszej części świata. Przestał być on elementem pozwalającym wyróżnić "swoich", jak to ma miejsce gdy jesteśmy mniejszością wśród masy wyznawców różnych religii. Polak-katolik, a jest nas kilkadziesiąt milionów, jak więc wspierać swoich, skoro w pewnym sensie wszyscy są "swoi"? Jeśli było by nas mało, tożsamość wyznaniowa pomagałaby trzymać się razem i wspierać. Myślę, że Polacy za granicą, mimo że też są mniejszością, przenieśli to masowe myślenie na nowy grunt. Ale z pewnością są chlubne wyjątki.
Wreszcie ktoś zwrócił uwagę na takie zjawisko. Tylko aż się prosi, żeby coś z tym zrobić. Jak to zmienić? Czy to jednostka musi zmienić swoje podejście, czy to Kościół musi sobie przypomnieć, dokąd zmierza?
W parafiach w dużych miastach na ogół jest lepiej, niż w małych miejscowościach. Podobnie, jak przy ośrodkach akademickich. Tam są prężnie działające grupy, zrzeszające dużą liczbę osób. Np. przy duszpasterstwie mojego uniwersytetu organizowane są konferencje, czuwania, wyjazdy dla młodzieży, rekolekcje. Księża są życzliwi, przyjaźni, aż chce się z nimi przebywać. Wkładają w ewangelizację dużo wysiłku.
Natomiast w stosunku do mediów katolickich i świeckich "przedstawicieli" Kościoła zachowuję daleko idącą ostrożność. Nie każdy "radykał ewangeliczny" kieruje się miłością bliźniego ;), nie każdy katolicki publicysta przedstawia interpretacje wydarzeń zgodne z oficjalnym stanowiskiem i nauką Kościoła.
Dziękuję Wam wszystkim, którzy się tu, w tej Jednej dyskusji wypowiadacie. Przywróciliście mi wiarę w mój kościół. To nie chodzi o to, żeby nie mówić o aborcji itp. Chodzi o to, żeby umieć mówić i słuchać. Żeby będąc katolikiem nie być oskarżanym o bezduszne krytykowanie i ocenianie. Najbardziej boli mnie właśnie medialna strona kościoła. Najlepszym przykładem jest wspomniany już Gość Niedzielny, który kiedyś bardzo chętnie czytałam. Boli mnie agresja w tekstach Franciszka Kucharczyka, która jakoś przywołuje mi na myśl biblijną modlitwę faryzeusza "Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak tamci grzesznicy". W tej sytuacji nie dziwią mnie ataki niektórych niewierzących, którzy z tym moim kościołem parafialnym - bardzo fajnym, nie mogli się do tej pory zetknąć.
tak, przyłączam się do bycia zmęczoną. moje zmęczenie osiągnęło już takie rozmiary, że Kościół jako instytucja stracił już wiarygodność. Słowa o powadze Kościoła w zderzeniu z np. pedofilią, ukrywaną i tuszowaną brzmią groteskowo i niepoważnie. Nie chodzę już do Kościoła. Nie wierzę w Boga którego kreuje Kościół. Taka instytucja nie może mieć racji... cytując kogoś: to taka instytucja, która wiecznie dobra pragnąc, wiecznie zło czyni
Smutne jest to, ze ten madry tekscik powstal w 2012 roku... Mamy 2018 i nie zmienilo sie nic. I pewnie nie zmieni, jesli jakas ingerencja "z Gory" sie nie pojawi.
Jak się nie ma relacji z Bogiem to się widzi tylko samo zło i to co drugorzędne.
Jak się raz weszło między wrony.....
"Tęsknią do radości bycia katolikiem, uczniem Jezusa Chrystusa, dążącym wraz z innymi na spotkanie Boga twarzą w twarz, do udziału w Jego szczęściu".
Spokojnie, w odpowiednim czasie, "w domu Ojca jest mieszkań wiele". Na tym świecie trzeba się jeszcze trochę pomęczyć.
Wtedy nie będą "zmęczeni" poświęceniem dla Boga i bliżnich. Szukanie w Kościele instytucji która da im pełnę radości i szczęścia jest nierealne.
1 muszę należeć do kościoła
2 muszę jeszcze należeć do różnych wspólnot
(Szukanie w Kościele instytucji która da im pełnę radości i szczęścia jest nierealne.)
faktycznie można być zmęczonym czytając takie slowa .
- J 15:5 bt "Ja jestem krzewem winnym, wy - latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić."
- Ten krzew winny to Jezusowy Kościół.
nie ma pojedynczych gron,są pęczki gron, które symbolizują Wspólnoty w Kościele.
Jednemu pasuje duchowość Franciszkańska i poszuka sobie takiej. Inny chce Ignacjańską. Jeszcze inny chce Charyzmatyczną. Innemu wystarcza Różaniec.
Bóg dał ludziom różne potrzeby i każdy może znaleźć dla siebie Wspólnotę aby realizować to co Bóg dla niego wyznaczył.
- Ważne aby coś robić.
Jezus z uczniami nieustannie był w ruchu, coś robili, nie mieli nawet czasu na odpoczynek.
- Z narzekanie jeszcze nikomu nic nie przybyło.
- Samo "bycie", to za mało.
Wielu na prawdę wierzy w Boga, w prawdy wiary, ale męczą się "współbędąc" we wspólnocie z rozmaitymi rodzajami Kościelnych Trolli.
"Jezus z uczniami nieustannie był w ruchu, coś robili,
nie mieli nawet czasu na odpoczynek."
Wtedy Apostołowie zebrali się u Jezusa
i opowiedzieli Mu wszystko, co zdziałali i czego nauczali.
(...) Tak wielu bowiem przychodziło i odchodziło,
że nawet na posiłek nie mieli czasu.
(Marka 6:30,31)
Co powiedział Jezus do tak zapracowanych uczniów?
>>
A On rzekł do nich: Pójdźcie wy sami osobno na miejsce pustynne i wypocznijcie nieco.
(Marka 6:31)
Sam również znajdował czas na odpoczynek:
Było tam źródło Jakuba.
Jezus zmęczony drogą siedział sobie przy studni.
Było to około szóstej godziny.
Nadeszła /tam/ kobieta z Samarii, aby zaczerpnąć wody.
Jezus rzekł do niej: Daj Mi pić!
(Jana 4:6-7)
On zaś spał w tyle łodzi na wezgłowiu.
Zbudzili Go i powiedzieli do Niego:
Nauczycielu, nic Cię to nie obchodzi, że giniemy?
(Marka 4:38)
- widzisz ilu ludzi nie spotkało Jezusa, a jedynie słyszało o Nim?
Dlatego nie rozumieją co mówisz i minusują cię.
Nie martw się, Jezusa też nie rozumieli i też minusowali Go.
- A co robisz aby to zmienić?
Ja swojemu proboszczowi, przyjacielowi ks.Artura, nieraz już powiedziałem co nie pasuje. Czasami nie mógł nawet patrzeć na mnie.
- Jak zauważę coś nie tak, to obowiązkiem jest powiedzieć o tym mojemu bratu kapłanowi.
Diagnoza jak najbardziej trafna - ale brak wskazań terapeutycznych. Szkoda.
- Mt 7:16 bt "Poznacie ich po ich owocach. Czy zbiera się winogrona z ciernia, albo z ostu figi?"
Jak neonom idzie stosowanie się do uwag kard. Arinze? Dalej je olewacie? Dalej wmawiacie ludziom że papież zatwierdził liturgię neokatechumenatu choć w rzeczywistości zatwierdził tylko nieliturgiczne celebracje(np. pokutne)i nakazał stosować się do Mszału Rzymskiego? Komunia dalej na siedząco? Kościelne młyny mielą w tym przypadku zbyt powoli...
Faktyczne są te uwagi. Benedykt XVI mówi, że przed takim zmęczeniem chroni, świadome i światłe przeżywanie swojej wiary. Ten problem zanany jest w Biblii choćby przykład króla Dawida.
Ale co tam, ja tylko słyszałem o Bogu, a Ty, Jerzyk, wer i inni przecież Go spotkali więc nie będę sie wiecej wypowiadał bo przecież sie nie znam. Dzięki za świadectwo. Teraz już wiem że Kościół, czyli Wy jest super, Tylko ze mną coś nie tak.
To wszystko prawda, ale... jeśli tego na codzień nie doświadczasz? Jeśli zamiast problemu samolotu i dostępu do telewizji twoim problemem jest kryzys w małżeństwie, którego żadna komisja sejmowa ani żaden dekret nie poprawi? Nie jest łatwo. Więc co robić, księże?
Choroba zdiagnozowana, pora na lekarstwo
- A zastanawiał się ksiądz dlaczego tak jest?
- Dlaczego ksiądz zamiast głosić to co zadał nam Jezus, zajmuje się polityką, gospodarką, co ludzie mówią, ...?
- Dlaczego ksiądz łaja ludzi obecnych w kościele za to co robią ci co nie chodzą?
- Dlaczego ksiądz jest jedynie zadowolony jak ludzie jedynie "chodzą" do kościoła, a już coś więcej to nic?
- Dlaczego proboszcz jest najbardziej urzędnikiem?
- Dlaczego ...?
Zmęczenie bierze się z dwóch powodów,
- Z nadmiernej pracy.
- Z nierobienia niczego.
To pierwsze raczej przyczyną nie jest.
Znam ludzi, którzy nieustannie coś robią w Kościele i nigdy nie słyszałem od nich o zmęczeniu.
Słyszałem natomiast narzekanie i zmęczenie u ludzi nic nie robiących.
Sam jestem we Wspólnocie, mam posługi, spotykamy się w domach przyjaciół aby przygotować naszą posługę. Jeżdżę pomagać kapłanowi prowadzić rekolekcje (granie, śpiew, scenki teatralne, czy pantomima, świadectwo, przygotowanie plansz, czy pokazu multimedialnego, itp.) ewangelizację, pomagam ludziom uzależnionym, zagubionym, szukającym,...
Bóg daje mi siłę i wszystko co potrzebuję.
- Ciągle się martwię, że robię za mało.
Na zmęczenie nie mam czasu.
Wydaje mi sie ze stawiasz na zloty srodek, na bezstresowasc i bezrefleksyjna radosc...
A gdzie jest miejsce na radykalizm ewangeliczny? Obyś był zimny albo gorący! A tak, skoro jesteś letni i ani gorący, ani zimny, chcę cię wyrzucić z mych ust" (Ap 3,15n)
Te radosna, bezstresowa i jak piszesz przez Ciebie wymarzona wizje Koscila przezywam we Francji od ponad 20 lat i widze jak koscioly sie wyludniaja i wrecz zamykaja.
Zobacz to sam i przemysl zanim namieszasz jeszcze bardziej w glowach wiernym.
Wspólnota Kościoła nie jest po to abym się dobrze CZUŁ. Ale abym spotykał w Niej Boga.
"Tęsknią do radości bycia katolikiem, uczniem Jezusa Chrystusa, dążącym wraz z innymi na spotkanie Boga twarzą w twarz, do udziału w Jego szczęściu."
"Są znękani presją, by jako katolicy, mieli takie, a nie inne stanowisko w sprawach przyziemnych i doczesnych, których nauczanie Kościoła dotyka w niewielkim stopniu, a może nawet wcale. "
Z pierwszego - z bycia uczniem - wynika oczywiste drugie - stanowisko w sprawach przyziemnych.
Bez tego jest tylko "ach" i "och". Działające tylko na krótką metę.
Wróciłam po 7 latach. Teraz na wszelki wypadek omijam napastliwych fanatyków z obojętną życzliwością.
Ciekawy aspekt poruszylas. Tak sie dziwnie sklada ze czlonkowie innych ruchow religijnych pomagaja sobie nawzajem i sie wspieraja w roznych sytuacjach. Z katolikami jest dziwnie. Sam pracuje za granica i widze co sie dzieje. Sa tutaj wyznawcy roznych religii. Oni faktycznie sie wspieraja i to materialnie i to duchowo. Wsrod nich obowiazuje pewnien kodeks honorowy. Oni wrecz maja obowiazek pomoc swoim braciom w wierze. Szukaja im prace, Ci co maja swoje firmy to zatrudniaja nowo przybylych u siebie, pomagaja w zakwaterowaniu, ucza jezyka itp. Wsrod katolikow polskich takiego kodeksu nie ma. Polska wspolnota religijna Kosciola Katolickiego nie pomoze Ci w jakis zorganizowany sposob tak jak inne wspolnoty religijne. Mam znajomych Swiadkow Jechowy. Gdy tu przylecieli z Polski od razu zglosili sie do ich zboru, mieli adres. Natychmiast sie nimi zaopiekowano. Pomogli im znalezc zakwaterowanie, prace, w nauce jezyka itp. Gdyby tak jacys katolicy z Polski sie zglosili do jakiejs tutejszej polskiej parafii w takiej sytuacji to watpie czy by im to cos dalo.
Natomiast w stosunku do mediów katolickich i świeckich "przedstawicieli" Kościoła zachowuję daleko idącą ostrożność. Nie każdy "radykał ewangeliczny" kieruje się miłością bliźniego ;), nie każdy katolicki publicysta przedstawia interpretacje wydarzeń zgodne z oficjalnym stanowiskiem i nauką Kościoła.
To nie chodzi o to, żeby nie mówić o aborcji itp. Chodzi o to, żeby umieć mówić i słuchać. Żeby będąc katolikiem nie być oskarżanym o bezduszne krytykowanie i ocenianie.
Najbardziej boli mnie właśnie medialna strona kościoła. Najlepszym przykładem jest wspomniany już Gość Niedzielny, który kiedyś bardzo chętnie czytałam. Boli mnie agresja w tekstach Franciszka Kucharczyka, która jakoś przywołuje mi na myśl biblijną modlitwę faryzeusza "Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak tamci grzesznicy".
W tej sytuacji nie dziwią mnie ataki niektórych niewierzących, którzy z tym moim kościołem parafialnym - bardzo fajnym, nie mogli się do tej pory zetknąć.