"Następnie zażartował, że w związku z kryzysem powołań "niektóre zgromadzenia robią eksperymenty ze sztucznym zapłodnieniem". Po tych słowach, które wywołały śmiech słuchaczy, ..."
Mi wcale nie jest do śmiechu. Coś takiego być może jest do zaakceptowania w jakimś telewizyjnym show, jednak w przypadku wypowiedzi papieża budzi w słuchaczu po prostu konsternację - powiedzmy wprost - zażenowanie. No cóż, ...
Cóż, Autor artykułu sam sobie wystawił ocenę. Skupił się na jednym zdaniu Franciszka, mało znaczącym. Dalsza część tekstu, ta która niesie poważniejsze treści ginie i jest nie zauważona przez czytelników. Stąd komentarze takie, jakie mamy. A szkoda, bo przekaz Papieża daje do myślenia i wykracza poza tematykę powołań zakonnych.
W wypowiedzi papieża nie powinno się znaleźć nawet pół tego rodzaju zdania. Jeśli papież w jednym miejscu chlapie komentarze na poziomie knajpy, to cała jego wypowiedź traci na wiarygodności i powadze.
A ja uważam, że papież jest bardzo ludzki, nie wywyższający się, bardzo bezpośredni, przyjacielski. Przecież Jezus dla ludzi był po prostu dobry, a papież kontynuuje jego dzieło. Przecież Kościół to WSPÓLNOTA, a nie surowa instytucja, która ma tylko łajać i wygłaszać patetyczne zdania, nie zrozumiałe dla wielu wierzących (i niewierzących).
Mi wcale nie jest do śmiechu. Coś takiego być może jest do zaakceptowania w jakimś telewizyjnym show, jednak w przypadku wypowiedzi papieża budzi w słuchaczu po prostu konsternację - powiedzmy wprost - zażenowanie. No cóż, ...
To w końcu papieżowi jest przykro, że nie ma powołań czy do śmiechu...
Przekaz jak zwykle niejednoznaczny. Z czego tu żartować...
Po owocach ich poznacie :-)