Cała ta akcja nazwana szumnie "Body & Soul" (zgodnie z modą, której ulega, jak widać, także Kościół ze szkodą dla języka polskiego) zaczyna niebezpiecznie skręcać w drogę prowadzącą już tylko do krainy absurdu. Najpierw te kanapki z wykaligrafowanymi na papierze śniadaniowym napisami w rodzaju: "Skosztujcie i zobaczcie jak dobry jest Pan!". A teraz ten pomysł z używaną odzieżą. Wygląda na to, że po zlikwidowaniu problemu głodu przyszedł czas na likwidację nagości. Aż boję się pomyśleć, co będzie, gdy przyjdzie czas na uczynek miłosierdzia związany z grzebaniem umarłych. Czyżby kaplica przedpogrzebowa przy Podwalnej miała przeżyć oblężenie, a później coś w rodzaju samodzielnego pochówku po eksporcie w asyście flag ŚDM-u? Przydałoby się więcej zdrowego rozsądku w tych wszystkich akcjach.
Ok, mamy więc "body". A kiedy będzie "soul"? Czy aby na pewno wyrobimy się do lipca? Wszelkich koordynatorów projektu ("projectu") prosimy o większe zaangażowanie. Odwagi!