• wołający na puszczy
    01.07.2017 10:55
    Ja myślę - proszę księdza -że to dlatego, iż zmieniły się czasy.Wtedy mówiono I wierzono , iż słoń od konia różni się tym:, że słonia można zasłonić , a konia nie można zakonić. A teraz okazuje się także prawdziwym to , że słonia nie można zasłonić , a konia można zakonić.
  • Gość
    01.07.2017 11:01
    wie Ksiadz dlaczego mlodzierz przestala byc ciekawa swiata? Bo znalazla swiat w internecie.Mowie kiedys corce-chodz pojdziemy na Camino-a ona pierwsze co to sluchawki i telefon z internetem bedzie zabierac...no mowie przyszlo mi na to,ze z cyborgiem pojde ale i sam tez ten telefon mialem w rece...no zmienily sie czasy.Teraz tez przed komputerem siedze a kiedys pewnie popijalbym piwo w knajpie...ktorej tez juz nie ma bo splajtowala..
  • Edi
    01.07.2017 12:08
    Dlaczego tak jest? bo dzieci mają coraz bardziej poprzewracane w d... tj. czterech literach, coraz mniej się od nich wymaga, coraz bardziej mają wszystko pod nos dane coby się nie spociły... I tu dochodzimy do sedna - do rodziców. Bo żeby dziecko umiało podziwiać trzeba z nimi wychodzić, wyjeżdżać, ale nie do kurortów z basenem i obsługą.... tylko tak zwyczajnie.... uczyć podziwiania, zachwytów, zwiedzania.... ciekawości.... Zabawy... Normalności...
  • Gość
    01.07.2017 12:47
    Myślę, że Ksiądz zna odpowiedż "dlaczego", a raczej szuka nowego sposobu :-) Przyczyną opisywanej postawy jest lenistwo : po co się wysilać, kiedy mozna zobaczyć w Tv, internecie ? W dodatku "wybrać się tam, dokad jeżdżą "gwiazdy". Kto dziś posługuje się mapą, przewodnikiem turystycznym, encyklopedią, słownikiem ortograficznym ??? Klik i już odpowiedż, bez szukania, a że często nieprawdziwa, to już inna sprawa. Jak skompletować grupę na wycieczkę i ustalić trasę, skoro wkoło słyszy się o "demokracji" polegającej na negowaniu, odrzycaniu dyscypliny, porzadu w dążeniu do celu ( Śnieżka) ? I co tu robić ? Kto ma przywrócić radość bycia razem w róznych sytuacjach ? Cieszenia się krajobrazem ? Poczucia braterstwa w trudnych i szalonych sytuacjach ?
  • M.R.
    01.07.2017 17:34
    Proszę Księdza, środowisko kościelne (klerykalne), "młodych" księży tak samo ponosi za to winę. Po prostu już nie ma charyzmatycznych duszpasterzy, nie miał ich kto wychować. Ci, którzy ostali się na emigracji, musieli wychować się sami. Blachnicki (przy wszystkich wadach) miał to do siebie, że widział potrzeby, był otwarty i odpowiadał na nie. Czasem fatalnie, jak przy okazji współpracy z protestantami (zęby na tym zjadłem, więc wiem jak to jest i nie chcę tu wyliczać wszystkich znanych mi sekt powstałych na bazie oazowiczów). Problem w tym, że ks. Blachnicki nie żyje od 30 lat, a po nim... nie ma nic. Myśmy organizowali w ramach różnych grup, duszpasterstw, parafialnych, oazowych, akademickich, odnowy, biblijnych i in., obozy letnie i zimowe, narciarskie i żeglarskie w górach, na jeziorach i nad morzem, łącznie z ewangelizowaniem Zakopanego, czy Warszawy na ulicach. W czasach stanu wojennego - kiedy nic nie było wolno i niczego się nie dało kupić. Na moim obozie wszyscy mieli narty wypożyczone i dopasowane z wypożyczalni na AWF (a oprócz instruktora nie było tam żadnego studenta AWF). Podobnie było z żaglami - 3 tygodnie, a nikt prócz jednej osoby nie był w klubie. A teraz przyjeżdżają nam tu z kraju różni na wycieczki, bo trudno to inaczej nazwać. Pojęcia nie mają o realiach. Mówią świadectwa, a mnie jest po prostu wstyd, bo tu są ludzie młodzi głodni Boga - i przynajmniej z dziesięciu naszych mogłoby swoimi świadectwami czegoś tych wycieczkowiczów nauczyć, także o tym jak się składa świadectwo. (A potem czytam w biuletynach różne wspomnienia z odbytej trasy koncertowej, wszystko wg jednego schematu) Ten program skostniał i zastygł w rozpaczliwej obronie "dziedzictwa" Blachnickiego ludzi, którzy nie mieli szans by go spotkać, więc nie mają pojęcia o co chodzi. Wiadomo - o proces beatyfikacyjny, więc kosztem osiągnięcia "sukcesu" beatyfikacyjnego, poświęca się obecną rzeczywistość. I wszystko metodą paznokciowa z od lat tych samych i ciągle prowizorycznych materiałów, do których ks. Blachnicki może by się i przyznał, ale nieźle przy tym kręcąc głową z podziwu. A jak się pytam księdza doktoranta oazowego: "Czy jeżeli czegoś nie ma w dokumentach, to znaczy, że tego nie było?" To on mi potwierdza! "Tak, to znaczy, że tego nie było!" Jestem w stanie zorganizować wyjazdy rekolekcyjne całych rodzin w takie miejsca na świecie za tak śmieszne pieniądze, że nawet nie chcę tu tego ujawniać. Ale poza obecnymi strukturami. Bo w ramach tych struktur, to musi być opłaconych dwóch kleryków (bo ja muszę sobie na przyszłość ich na oazie wychować), ksiądz moderator, kucharka, pomocnice, opiekunki do dzieci i prowadzący rekolekcje. I to wszystko z Polski oczywiście, bo my tu "ducha ks. Blachnickiego nie czujemy". No tak, duch księdza Blachnickiego po Polsce straszy, a ja się obędę bez tego ducha i tej ekipy, która nic nie ma do zaofiarowania oprócz dyskusji półgodzinnej, czy jeśli część osób się spóźniła na posiłek, to modlitwa przed jedzeniem zgodnie z duchem powinna się odbyć przed, w trakcie, jak już wszyscy będą, czy każdy indywidualnie, a potem będą mi te bzdety, których nikt nie jest w stanie słuchać, z karteczek odczytywać. Na szczęście, z całym szacunkiem Kościół nie kończy się na Księdzu Blachnickim i na polskich dokonaniach duszpasterskich. Zresztą sprawę zamyka proste stwierdzenie: "Jeśli chcecie mieć własnych animatorów, to ich wyślijcie na 15 dniowe rekolekcje do Polski" (15 dni to około 3 tygodnie urlopu) i nie przez rok, tylko przez kilka lat, przez te wszystkie stopnie do zaliczenia "kościelnej" kariery w celu zostania animatorem. A potem będziemy mieli takie problemy jak ja na pierwszej oazie w parafii, w 1982 r., na którą trafiłem po swoim nawróceniu, gdzie animatorka po KOD-zie odbytej w Rzymie nie wiedziała co to znaczy "nawrócić się, narodzić na nowo". Ks. Blachnicki, gdyby żył to by musiał wreszcie zająć się opracowaniem programu formacyjnego, bez którego wszystko się rozłazi. Tymczasem nikt nie wie co to takiego ta formacja oprócz zaliczania kolejnych stopni na kolejnych rekolekcjach wakacyjnych. Nie ma innego programu (choć za moich czasów pełno było rozmaitych duszpasterstw, zresztą przed wojną nikt o oazie nie słyszał, a jakoś ci młodzi się formowali - zupełnie nieźle - i Sodalicje były i Akcja Katolicka i wiele wiele innych - pisałem o tym pracę magisterską, tak na marginesie), tylko program dla "konserwatorów duchowości ks. Blachnickiego". Tymczasem ja się poczuwam jedynie do metody przeżyciowej ks. Blachnickiego, reszta nie istniej przecież. Oaza w swej istocie jest ruchem trzeźwościowo - liturgicznym, nie formacyjnym. A realia życia poza Polską nijak nie przystają do życia w kraju. O to zresztą byłoby chyba najlepiej zapytać ks. Henryka Bolczyka w Karlsbergu, tylko, czy on ma jeszcze coś do powiedzenia?.
    • Gość
      03.07.2017 17:44
      Taki tu chaos w tej wypowiedzi,że w ogóle nie rozumiem jej...czy chodzi o to,że prowadzący jakieś wspólnoty nie potrafią tego robić?że muszą dostosować się do wymagań formalnych organizowania wyjazdów?że nie potrafią prowadzić grupy by otwarła sie na Boga i by każdy indywidualnie odkrył Boga za swego Pana?
  • Hammurabi
    02.07.2017 11:31
    No cóż , zdaje się ,że my , kościół oblewamy egzamin ze wspólnotowości .Tutaj na stronie przeczytałem artykulik o błogosławionym heretyku ... zaniepokoiła go min. rosnąca PRZEPAŚĆ SPOŁECZNA pomiędzy duchowieństwem a laikatem .
    Proszę Księdza , tego Ksiądz nie napisał ale pewnie świetnie pamięta ,ze kościół kiedyś , za komuny był elementem społeczeństwa a nie tylko cytuję "klasyka" sędziów "szczególną kastą "
    Widzi Ksiądz w świecie natłoku informacji naturalnym odruchem jest skrót myślowy , ja też [ od urodzenia , od pierwszych oddechów po chrzcie św. wierzący } mam odruch omijanie tego co kościelne na pólkach z prasą , bo takie inne , takie nie stąd , takie nie z tego świata a ja ...jestem stąd , ja żyję na tym świecie szukam rozwiązań na które w kościele nie znajduję w kościele KONKRETNYCH odpowiedzi ...inni ludzie nie stąd , do mnie niepodobni .

    Chwała Bogu ,że istnieje jeszcze np. kosciol wiara pl .

    Wie Ksiądz ,jak mój młody sąsiad miał ojca który dziesięć lat temu utracił pracę , to zauważył ,że { Panie odpuść] świadkowie Jehowy w takich sytuacjach są bardziej solidarni niż współparafianie .
    • klama
      03.07.2017 17:39
      Zauważyc mogę,że małe wspólnoty pod szyldem religijnym rzeczywiście pomagają innym- obojetnie czy z serca czy by złowić w swoje sidła ale pomagają...u nas w mieście pełnego jeszcze w niedzielę kościoła, nie da się zauważyć że ktoś wierzący troszczy się o sąsiada...tak rzadko wierzący zapyta wierzącego" w czym ci pomóc"a coraz więcej osób samotnych, żyjących nie tylko na starość w czterech ścianach. Tak mi brakuje zainteresowania nie tylko wyglądem świątyni ale ludźmi wokół nas.Nie dziwie się wielkim połowom w sieci innych wspólnot niż katolickie....czy to śląska przypadłość aby nie interesować się życiem sąsiada, trudem życia tego sąsiada?
  • Gość
    02.07.2017 13:33
    Już czas przywrócić właściwe proporcje miedzy wspólnotowością, a indywidualizmem. To bycie razem, które miało dawać radość, stało się narzędziem represji i ograniczenia. Sposobem dominacji nielicznych nad większością. Niech ksiądz jedzie, skoro to takie fajne. Niech ksiądz też sobie uzmysłowi, że ludzie mają własne plany. Gdy kiedyś staniemy przed Bogiem, będziemy sądzeni indywidualnie. Przerost życia wspólnotowego jest nieuzasadniony.
  • klama
    02.07.2017 16:47
    Na szczęście młodzi znajdują i odnajdują się np. w grupach rekonstrukcyjnych i przede wszystkim odnajduje się w nowym stylu życia- bieganiu...może nawet niektórzy biegając modlą się a w słuchawkach sączy się pieśń uwielbienia?oj, ale mam marzenia....
  • Gość
    03.07.2017 17:55
    A mi się marzy,żeby oprócz odnowienia swiatyni, organów, obrazu itp.przez datki dzieci komunijnych proboszcz powiedział"Moi parafianie!Rodzice dzieci komunijnych zawiązali ( pod natchnieniem Ducha Świętego) różę różańcową rodziców za dzieci...albo "nasze dzieci komunijne zawiązały różę dziecięcą"...albo...jak takie świadectwo usłyszę to znaczy że jednak parafia żyje
Dyskusja zakończona.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
12°C Wtorek
rano
9°C Wtorek
dzień
10°C Wtorek
wieczór
9°C Środa
noc
wiecej »