Co powiedziałby terapeuta Kościołowi, gdyby on, jako pacjent, zawitał w jego gabinecie?
Andrzej Duda podkreślił, że niektóre wypowiedzi szefa MSZ wzbudziły jego niesmak.
Filip Dębowski podpowiadał uczestnikom Festiwalu Kariery 2024, jak zadbać o higienę cyfrową.
; )
A Ty jak definiujesz "prawicowców", skoro PiS Ci się tam mieści?
Nie do końca rozumiem sens pytania "[...] jak Ty definiujesz prawicę?".
Słowo "prawica" ma swoją definicję w Słowniku Języka Polskiego. Ci, którzy to pojęcie rozumieją inaczej po prostu rozumieją je źle, podobnie jak Ci, którzy na kolor żółty mówią niebieski :)
Cechy poglądów czy partii prawicowej:
- konserwatywne poglądy, zachowawczy program (w przypadku partii),
- szacunek dla tradycji, autorytetów, hierarchii społecznej
- ważne wartości: wspólnota narodowa, rodzina i własność prywatna
Podobnie jest z innymi pojęciami: komunizm, faszyzm, liberalizm, itd. One taż mają swoje definicje, o czym wielu ludzi zapomina.
Ale skoro przyjmujesz takie rozumienie, to niestety: nie podyskutujemy, bo posługujemy się określeniem "prawica" w zupełnie różny sposób. Podobnie jak wartości: moim zdaniem, najważniejszą wartością dla prawicy jest wolność i z niej wynikają inne, takie jak własność prywatna (wolność decydowania o owocach swojej pracy), rodzina (wolność decydowania o swoim życiu osobistym) etc.
Tak przy okazji: nawet w świetle definicji z SJP PiS nie jest prawicą: nie ma programu zachowawczego (dokonuje zmian rewolucyjnych, a nie ewolucyjnych), nie ma szacunku do tradycji (chyba, że aktualnie tworzonej), autorytetów (chociażby prawniczych - ja się z nimi nie zgadzam, ale wg Twojej definicji prawicowiec powinien uznawać autorytety, a nie lekceważyć miażdżąco dominujące opinie np. profesorów prawa), hierarchii społecznej (walka z elitami, np. z "zupełnie nadzwyczajną kastą ludzi"), o własności prywatnej nawet nie będę wspominał.
Na wolność główny nacisk kładzie liberalizm. Tyle, że z rozumieniem pojęcia wolności też bywa różnie :(
Powiem Ci dlaczego w dyskusji staram się przyjmować definicje słownikowe z SJP. Ponieważ definicje pochodzące ze źródeł przytaczanych przez Ciebie zależą od ich autorów. Definicje te są ze sobą niespójne (zob. np. pojęcie kapitalizmu z lat 60' i współcześnie). Nauki, które wymieniasz to nie nauki ścisłe :)
Oczywiście definicje w SJP też zależą od ich autorów i nie są stałe w czasie, ale SJP jest wspólny dla wszystkich posługujących się językiem polskim. I jak sam bardzo słusznie zauważasz, nie da się dyskutować bez wspólnej bazy pojęciowej, bo się nie dogadamy. Dlatego za taką bazę najlogiczniej myślę można przyjąć SJP.
Powiem Ci jeszcze, że na dzień dzisiejszy pojęcia "prawica" czy "lewica" wydają mi się bardzo sztuczne i odbiegające od rzeczywistych poglądów nie tylko polityków ale i ludzi. Nie znam człowieka, który nie uznawałby jakichś autorytetów, co jest cechą poglądów prawicowych (tu uwaga do Ciebie rzadko zdarzają się autorytety uniwersalne, uznawane przez wszystkich, często ktoś kto jest autorytetem dla jednej osoby nie będzie nim dla innej) - i równocześnie nie znam człowieka, który nie popierałby działań postępowych - cecha poglądów lewicowych ("postęp" też przez różnych ludzi może być różnie rozumiany). Czyli moim zdaniem nie ma sensu współczesnych polityków szufladkować na prawicę i lewicę, bo to zawsze będzie dyskusyjny podział.
Dlaczego zatem sam użyłem pojęcia "prawica"? Ponieważ komentowałem wypowiedź: "Prezydent Duda to wielkie rozczarowanie dla prawicy i patriotów polskich". Więc ten dychotomiczny podział wciąż funkcjonuje w języku potocznym, więc trzeba się jakoś do niego odnosić - byle uzgodnić wspólne rozumienie terminów.
Pozdrawiam!
Jeśli chodzi o kredyty frankowe, to jeszcze dłużej - od blisko 15 lat, czyli od kiedy uważam się za liberała i stoję na stanowisku, że chcącemu nie dzieje się krzywda. Jeśli kredytobiorcy uważają, że kredytu nie wzięli dobrowolnie, lecz że zostali oszukani, to mogą iść do sądu. Nie widzę powodu, by dorosłym ludziom inni obywatele, mądrzejsi od tamtych, finansowali kredyty tylko dlatego, że cena franka się zmieniła.
Odpowiedziałem?
Jestem liberałem, czyli wolnościowcem. Nie życzę sobie, by ktoś się wtrącał do dobrowolnych umów pomiędzy obywatelami lub firmami. Jeśli ktoś miał taką ochotę, by wziąć sobie kredyt, w którym przelicznik oparty jest na obcej walucie - jego święte prawo. I jego święty obowiązek wywiązać się z zawartej umowy. Nie widzę powodu, by prezydent się do tego wtrącał. Chyba, że jest Pan w stanie wykazać, że umowy były zawierane niedobrowolnie lub zawierały niedozwolone klauzule - ale jeśli tak, to jest to sprawa dla sądu lub ustawodawcy (parlament), a nie dla władzy wykonawczej (prezydent).
Jestem bardzo spójny w swoich poglądach: w życiu społecznym, tzn. w sposobie sprawowania władzy, jestem demokratą, tzn. uważam, że nic o mnie beze mnie. Wszelkie decyzje dotyczące całego państwa i społeczeństwa powinniśmy podejmować wspólnie, przy braku konsensusu kierując się zasadą większości. Jak łatwo z tego wywnioskować, jestem zwolennikiem demokracji bezpośredniej, ale ponieważ CHWILOWO nie jest ona możliwa w Polsce, akceptuję demokrację przedstawicielską. To mam na myśli określając siebie mianem "radykalnego demokraty".
Zaś mój liberalizm nie dotyczy sposobu zarządzania państwem, lecz wartości, jakie chciałbym, by państwo realizowało. A zatem, skoro żyjemy w kraju pluralistycznym, w którym katolicyzm wyznaje może 1/4 społeczeństwa, to musimy znaleźć jakiś kompromis. Ja osobiście nie potrzebuję szczególnego wsparcia ze strony społeczeństwa i równocześnie nie chcę, by mi narzucano wolę innych - tym jest liberalizm. Chcę, żeby państwo oparte było na wolnych, odpowiedzialnych i osobistych decyzjach obywateli - to oznacza w moich ustach liberalizm.
Ale są sprawy, które dotyczą nie tylko mnie i mojej rodziny, ale np. gminy, powiatu, województwa czy całego państwa - wówczas decyzja powinna być podejmowana większością głosów. Jeśli większość podejmie decyzję, która jest nie po mojej myśli, akceptuję ją. Chyba nie da się prościej wyjaśnić, w jaki sposób należy łączyć demokrację i liberalizm. Jeśli to oznacza Pańskie określenie "demoliberalizm" - to tak, jestem demoliberałem.
Czy kredytobiorca podpisał umowę świadomie czy nie? Dobrowolnie czy nie? Jeśli świadomie i dobrowolnie, to pretensje może mieć tylko do siebie. Państwu nic do dobrowolnych umów.
A co miałoby być niekorzystnego dla polskiego złotego przy kredytach we frankach szwajcarskich? Co polskiej walucie szkodzi, wg jakiego systemu przeliczania rozlicza się klient z bankiem lub obywatel z obywatelem?