W chrześcijaństwie nie chodzi o maksymalne przypodobanie się możliwie największej liczbie osób. W tę stronę poszły kościoły protestanckie i już powoli sie ta opcja wyczerpuje. Nie może być tak, że KK będzie sie tylko szczegółami od nich różnił. Ludzie w tym zmieniającym się świecie szukają oparcia, zasad, które ich nie zawiodą, a jak dalej pójdziemy w rozwadnianie przesłania w stylu NGO, gdzie Bóg będzie jakimś marginesem, to dobrze nie skończymy.
Póki co to Kościół umiera tam gdzie poszedł liberalną drogą - vide Europa Zachodnia. Wszelkie oznaki zdrowienia Kościoła zwłaszcza w miejscach zsekularyzowanych są związane z wiernością doktrynie i praktyce życia chrześcijańskiego. A więc życie Słowem Bożym wyrażonym przez Pismo Święte i Tradycję, życie w autentycznej wspólnocie chrześcijańskiej, której wiara jest karmiona sakramentami. To jest trójnóg na którym opiera się życie prawdziwie chrześcijańskie: Słowo Boże, wspólnota, liturgia. I próba zniszczenia tego zawsze prowadzi do katastrofy, choćby nie wiem jak liberałowie zaklinali rzeczywistość. Nie zbudujecie Kościoła mówiąc tylko o ekologii i uchodźcach, choćbyście przykuli się do wszystkich drzew w Amazonii i zgodzili się na przyjęcie milionów uchodźców. Jeśli Kościół zaniedbuje któryś z wyżej wymienionych aspektów lub ubóstwia go to sam prowadzi się do ruiny.
Nie wiadomo co myśleć o kard. Mullerze; niedawno postawił tezę, że rozstrzyganie sprawy nieważności małżeństwa będzie można dokonywać subiektywnie, to jest przez penitenta w konfesjonale wraz ze spowiednikiem. http://gosc.pl/doc/4403350.Kard-M-ller-Amoris-laetitia-trzeba-interpretowac-prawowiernie
do X: Sąd analizuje co mówią OBIE strony, a nie jeden penitent. Poza tym Sąd może przesłuchać świadków, zebrać inne dowody. W konfesjonale tego raczej nie da się zrobić...
Przebudzenia czas. Trzeba wrócić do Boga jako centrum. Bez tego wskazujemy się na bezbożny i bałwochwalczy humanizm. Człowiek nie może stać wyżej od Boga i użytkować sobie boskich praw.
Jackus dokładnie trafił w sedno. Humanizm odrzucający Boga jest po prostu bezbożny i w efekcie bałwochwalczy - wystarczy się rozejrzeć po lewicowo-liberalnym świecie wokół. A paranoje są mi obce.
Kard. Müller jak najbardziej reprezentuje Katolicyzm, jak go reprezentował Benedykt XVI czy JP2. Nie rozumiem, jak można KRK proponować rozwiązania, które od 500 lat się nie sprawdzają, relatywizm moralny i religijny. Spójrzmy na kraje protestanckie: Tam już wiary nie ma, są tylko posady i ceremonie. W Niemczech Hitler uzyskał na terenach najbardziej (kiedyś) protestanckich największe poparcie. 2x2=4, nawet jak "wierzę" czy chcę, że ma być … Wzorować trzeba się na tradycji i korzeniach chrześcijaństwa, judaizmie, jak najbardziej fundamentalnie.
Cóż, fakty są takie, że kościoły katolickie na zachodzie opustoszały głównie w czasach Jana Pawła II, który promował Fatimę i różaniec, a stosowanie prezerwatyw uważał za złamanie przykazania "nie zabijaj". Z taką "ewangeliją" trudno zainspirować ludzi nawet w Latynoameryce, a co dopiero w Europie Zachodniej. Wujek-Olek też mógłby się nieco powściągnąć ze swoimi wycieczkami kontrreformacyjnymi. Protestantyzm to też pentakostalizm i ewangelikalizm, które bardzo się dynamicznie rozwijają i są baaaaardzo funtademtalistyczne (czyli w smak, prawda?). Do tych kościołów protestanckich odchodzą też dziesiątki tysięcy katolików np w Ameryce Południowej (bo katolicyzm, łagodnie rzecz ujmując, ich rozczarowuje). A oskarżanie niemieckich luteran o popieranie Hitlera w ustach katolika jest ryzykowne. Proszę pamiętać, że Mussoliniego do władzy wyniósł włoski kościół (i osobiście Pius XI, który nie tylko określił go mianem "męża opatrznościowego", ale też dostał od Duce władzę (w eksterytorialnym państewku watykańskim), wpływy i kasę. Zresztą, umówmy się: co jest gorsze: głosowanie na Hitlera w 1933 czy wydawanie watykańskich paszportów dyplomatycznych zbrodniarzom hitlerowskim w 1945?
SW II, Paweł VI, Jan Paweł II... SW II był odpowiedzią na to, co w Kościele już dawno miało miejsce. Kto sądzi, że problemy w Kościele zaczęły się nagle po SW II, ten zwyczajnie zakrywa sobie oczy. To SW II był odpowiedzią na nie. Osobiście zaś szczególnie cenię Pawła VI, który postawił mocno na świeckich, jakby przeczuwając, że to będzie miało ogromne znaczenie w przyszłości. Dziś widać, jak bardzo się nie pomylił uznając wolność ludzką, ofiarowaną przez samego Stwórcę, jako podstawę żywej obecności człowieka w Kościele; widać, jak Ojciec oczyszcza winnicę, bo chce mieć tylko takich czczicieli, którzy będą Mu oddawali szczerą cześć - w Duchu i w Prawdzie. Reszta opuści nieatrakcyjny, poraniony, skazany na śmierć, ubiczowany, wystawiony na wzgardzenie Kościół. Kto by to wytrzymał jedynie dla ideologii? Tym bardziej nie dla ludzkich splendorów. Pozostanie Maryja, Jan, Maria Magdalena... nie przeminie to pokolenie, aż się to wszystko stanie.
http://gosc.pl/doc/4403350.Kard-M-ller-Amoris-laetitia-trzeba-interpretowac-prawowiernie
Nie rozumiem, jak można KRK proponować rozwiązania, które od 500 lat się nie sprawdzają, relatywizm moralny i religijny. Spójrzmy na kraje protestanckie: Tam już wiary nie ma, są tylko posady i ceremonie. W Niemczech Hitler uzyskał na terenach najbardziej (kiedyś) protestanckich największe poparcie. 2x2=4, nawet jak "wierzę" czy chcę, że ma być …
Wzorować trzeba się na tradycji i korzeniach chrześcijaństwa, judaizmie, jak najbardziej fundamentalnie.