Władze afgańskiej prowincji Kandahar powiadomiły w poniedziałek o aresztowaniu 41 Afgańczyków-członków prywatnej ochrony, zamieszanych w incydent, w którym tego dnia zginął szef policji Kandaharu.
Z informacji podanych wcześniej wynika, że strzelanina wywiązała się między policją afgańską a strażnikami z prywatnej ochrony zatrudnionymi przez Amerykanów.
Prezydent Afganistanu Hamid Karzaj powiedział, że byli oni zatrudnieni przez siły koalicji międzynarodowej i zażądał od Amerykanów ich wydania. Armia USA oświadczyła, że jej siły nie były zamieszane w ten incydent. Według agencji Reutera potyczka wywiązała się po tym, jak strażnicy weszli do biura prokuratora w Kandaharze i siłą wyprowadzili stamtąd jednego z więźniów. Tożsamości więźnia nie ujawniono, nie wiadomo też, dokąd został zabrany.
W wymianie ognia zginęło także kilku funkcjonariuszy policji - od pięciu do ośmiu, według różnych źródeł.
Kandahar leży na południu Afganistanu i uznawany jest za twierdzę talibów.
Rozmowa jest swego rodzaju mini „raportem o stanie wiary” Polaków.
Nasz udział w konferencji pokojowej ws. Ukrainy byłby trudny przy obecnych ustaleniach
Serbskie władze powołały grupę roboczą przygotowującą projekt "pokojowego rozwiązania" państwa